Czy umiesz na co dzień doceniać to kim jesteś i co posiadasz? Naucz się to dostrzegać, bo jesteś szczęściarzem.
7 lipca 2006, Wrocław
W restauracji przy stoliku siedzi piękna brunetka. Długie kręcone włosy spływają po jej smukłej szyi. Jest esencją kobiecości w każdym geście. W rękach pieści czerwone korale, które właśnie otrzymała. Nie patrzy jednak na nie. Jej wzrok jest martwo zawieszony w przestrzeni. Źrenice jej oczu są pokryte bielą. Ból rozrywa moje serce. Dlaczego?! Ona jednak uśmiecha się szczęśliwie, bo obok siedzi oczarowany nią mężczyzna.
10 sierpnia 2008, Kartuzy
Człowiek bez nóg siedzący w parku na ławce prosi mnie o komórkę. Chce zadzwonić w sprawie wózka inwalidzkiego. Jest szczęśliwy, bo w końcu po dwóch godzinach ktoś się zatrzymał, aby mu pomóc. Nie denerwuje się, bo najważniejsze, że będzie miał nowy wózek.
4 kwietnia 2011, Gdynia
Zblazowana blondyna z gimnazjum w asyście świty koleżanek zasiada przede mną, aby zrobić sobie zdjęcie do legitymacji. Podchodzi po raz czwarty, bo coś ciągle coś jest nie tak. Jest niezadowolona, a to z włosów, a to z nosa. Po niej na wózku podjeżdża dziewczyna z porażeniem mózgowym, aby też zrobić zdjęcie. Przykurcze ściągają jej głowę w dół i zamykają oczy. Po 15 próbach udaje się zrobić ujęcie, gdzie ma otwarte oczy i niestety też buzię. Nauczycielce zdjęcie się podoba, koleżankom też. Wszyscy dobrze wiedzą jaki to sukces. Dziewczyna jest szczęśliwa, bo udało sie jej w tym dniu załatwić bardzo ważną sprawę.
Maciej Strzyżewski
W mojej pracy można spotkać wielu ciekawych ludzi, jak to mawia mój przyjaciel i brat w Chrystusie – Zbyszek, to jest lecznica, a ja mawiam, że sprzedajemy zadowolenie. Miałyśmy z mamą pewien przypadek, kiedy kobiecie podczas przymiarki pękła żyła w łydce, a przymierzalnia w ciągu kilku minut zmieniła się w krwawą salę. Myślę, że Bóg celowo doprowadził ją do nas, udzieliłyśmy jej pomocy, lecąc do apteki i kupując bandaże do opatrunku, wezwałyśmy pogotowie. Sytuacja została opanowana. Potem zastanawiałyśmy się nad tym, co się stało… Przecież jej to mogło się zdarzyć wszędzie, ale to nam przypadła szansa by pomóc tej kobiecie.
Przychodzą do nas ludzie z problemami zdrowotnymi, emocjonalnymi, rozmawiają, dzielą się, bez jakiejkolwiek zachęty z naszej strony. Ot, taki zawód wykonujemy. 5 lat temu Bóg sprowadził mnie z powrotem do miasta, gdzie jako nienawrócona osoba narobiłam masę błędów, musiałam stanąć twarzą w twarz ze swoimi problemami, błędami, strachem.
Od 5 lat wykonuję zawód, który w żaden sposób nie spełnia moich marzeń ani nie jest czymś co kochałam od samego początku. Kiedyś modliłam się do Boga i prosiłam, by pomógł mi polubić moją pracę, jeśli jest to Jego wola bym tu była. Jestem już 5 lat, lubię to co robię…
Co tydzień przychodzi do mojej pracy – nie, nie przychodzi, przyjeżdża – na wózku piękna dziewczyna. W wypadku samochodowym straciła swoją sprawność, sparaliżowana od pasa w dół. Kiedy wjeżdża, chce mi się płakać. Nie z litości. Z wdzięczności. Za nią, że pojawiła się w moim życiu bym mogła każdego dnia dziękować Bogu za sprawne nogi, za uśmiech, za pracę. Egoistyczne? Bardzo.
Ta dziewczyna, silna i piękna, zadbana, gustownie ubrana, jest takim kołkiem w moim umyśle, podziwiam ją, jej historia jest niezwykła. Nie załamała się, żyje pełnią życia. Jest świetna…