Pan po raz kolejny przemówił do mnie za sprawą snu.
Sen z 24 października 2009
Na zjazd pojechałem z głębokim pragnieniem zbliżenia się do Boga. Bardzo chciałem, aby On odmienił moje letnie życie. Czułem się bezsilny wobec swoich słabości. Byłem gotowy przyjąć wszystko czym Pan chciałby mnie obdarzyć.
W pewnym momencie toczących się spotkań odczułem silną potrzebę, aby pójść nad jezioro. Wyszedłem z budynku. Niebo było zachmurzone. Z każdym krokiem narastało we mnie odczucie, że wydarzy się tam coś szczególnego. Coraz mocniej ogarniał mnie też Boży pokój i Boża błogość, które odczuwałem wręcz fizycznie. Gdy dochodziłem do krawędzi wody dostałem silne przekonanie, aby się nie zatrzymywać i iść dalej. Postawiłem krok na wodzie i stała się rzecz niezwykła, zacząłem po niej stąpać. Chodziłem po tafli jeziora. Moje wnętrze było przepełnione uczuciem błogości i wolności. Doznanie było cudowne, ale nie było związane z faktem robieniem czegoś niezwykłego, lecz z doświadczaniem bliskiej obecności Boga, Jego łaski i miłości. Pomimo, że czułem się wspaniale, natychmiast chciałem wrócić do budynku, aby powiedzieć innym, że Bóg właśnie zaczął otwierać przed nami drzwi do głębszego poznania siebie samego.
W budynku panował wielki gwar. Wszyscy byli pochłonięci dyskusjami. Nie mogłem się przebić. Próbowałem ich uciszyć. Próbowałem wykrzyczeć to, co miałem do powiedzenia. Większość osób w ogóle nie zwracała na mnie uwagi, inni próbowali słuchać, ale nie mogli się skupić. Jedynie mała garstka osób pomimo przeszkód wysłuchała sprawozdania od początku do końca. Postanowili wyjść na zewnątrz, aby na własne oczy zobaczyć co się dzieje. Poszliśmy razem na brzeg jeziora. Na plaży chwyciliśmy się za ręce i wkroczyliśmy na powierzchnię wody. Na wielu twarzach pojawiło się przerażenie. Idąc nic nie mówili. Kroki stawiali powoli i niepewnie. Wiedzieli, że uczestniczą w czymś niezwykłym, ale nie wiedzieli w czym.
Gdy wróciliśmy na brzeg oni natychmiast wrócili do budynku. Wkrótce i ja tam przyszedłem pełen entuzjazmu. Zacząłem opowiadać, że Bóg zaczyna działać w swojej mocy i że jesteśmy w przededniu oglądania Jego wielkich dzieł. Tym razem panowała cisza, ale była to cisza złowroga. Słuchacze nie byli zadowoleni z powodu tego, co słyszeli. Mówili, że to co się wydarzyło się nad jeziorem to sprawa szatana. Błagałem ich, aby się nie zamykali na głos Boga i wysłuchali świadectw pozostałych osób, które również chodziły po wodzie. Oni jednak nie chcieli słuchać i wznieśli okrzyki oburzenia. Moi towarzysze nic nie mówili. Stali ze spuszczonymi głowami. Tonem proszącym mnie o zrozumienie, jeden po drugim informowali, że chcą się wycofać z tego doświadczenia. Pod wpływem presji zebranych wybrali spokój, nie zdając sobie sprawy, że właśnie zaparli się samego Boga.
Po przebudzeniu znalazłem w Biblii tekst: „Niemniej jednak i spośród przywódców wielu w Niego uwierzyło, ale z obawy przed faryzeuszami nie przyznawali się, aby ich nie wyłączono z synagogi” (J 12,42).
To dramatyczne zdarzenie rozegrało się pośród ludzi, którzy przyjechali po to, aby czytać Biblię, modlić się i poznawać Boga.
Maciej Strzyżewski
To zdecydowanie sen ukazujący stan duchowy „kościelnych” – czyli ludzi oddanych Kościołowi tak bardzo, że na jego podstawie stworzyli obraz Boga, jakiego chcą, czyli: bezpiecznego, nietolerującego tym podobnych „szaleństw”. …jak z kolei mówi Biblia: „Ale to, co u świata głupiego, wybrał Bóg, aby zawstydzić mądrych, i to, co u świata słabego, wybrał Bóg, aby zawstydzić to, co mocne,”(1 Kor.1,27)
Tak dawno nie doświadczaliśmy działania Ducha Świętego, że nie umiemy go rozpoznać gdy nadchodzi. Czujemy się nieswojo gdy Bóg pojawia się w kościele i dlatego nazywamy Go szatanem, bo nasz autentyczny niepokój przekonuje nas o tym. Ci którzy najbardziej boją się zwiedzenia i ulegania emocjom zwykle najszybciej im ulegają. Dzieje sie to gdy tylko poczują niepokój spowodowany czymś czego nie rozumieją lub nie znają. Emocjonalne przywiązanie do pisanego Słowa Bożego uważają za bardziej wartościowe niż osobistą znajomość Słowa Wcielonego. Dobrze jest kochać Słowo Boga, ale ono wskazuje na kogoś większego niż ono samo, na żywego Jezusa, którego kochać mamy jeszcze mocniej.
Niesamowity sen. Widzę w nim stan kościoła. Wolimy spełniać dobre uczynki niż doświadczać Boga. W ten sposób to co najpiękniejsze nas omija. Ale ten przełom nastąpi z nami czy bez nas, bo Bóg go zapowiada w Biblii. Marzę o tym, by chodzić po wodzie!