Czy tęsknisz za Bogiem czy jedynie za poprawą jakości swojego życia? Z tego pierwszego płynie owocne życie duchowe, z drugiego jedynie dobre samopoczucie.
Niech się już skończy
Często słyszę u chrześcijan wypowiedzi typu: „Niech Jezus już przyjdzie, bo nie radzę sobie w moim małżeństwie”, „Tęsknię za niebem. Tam nie będę musiała się już męczyć z żylakami”, „Ach, jak bardzo chciałbym by Jezus już wrócił wtedy rozwiążą się wszystkie moje problemy”. Jak się okazuje czekanie na powrót Jezusa niekoniecznie musi wypływać z tęsknoty za Bogiem. Może być po prostu zwykłą, ludzką, nie mającą nic wspólnego z wiarą, potrzebą zmiany na lepsze. Nie ma oczywiście nic złego w takiej potrzebie, którą odczuwają wszystkie istoty ludzkie na przestrzeni wieków. Niekoniecznie jednak musi ona wypływać z miłości do Boga. Inaczej tęskni się za świętym Mikołajem a inaczej za ukochaną żoną, która niedawno zmarła. Obawiam się, że głód osoby samego Boga to dzisiaj bardzo rzadkie zjawisko. Głód Boga często mylony jest z potrzebą ulżenia sobie w życiu, ze zmęczeniem życiowymi problemami, czy zwykłym znudzeniem. Gdzie się zatem rodzi prawdziwy głód Boga, prawdziwe czekanie, chęć zobaczenia Jego chwały?
Święte pragnienia
Apostołowie czekali na przyjście Ducha Świętego. Wiedzieli, że będzie to konkretne wydarzenie. A gdy przyszedł to wiedzieli, że to się stało. Dlaczego my nie czekamy w ten sam sposób na Boga? Dlaczego nie oczekujemy konkretnego wydarzenia? Zastąpiliśmy je wiarą, że stanie się to w przyszłości lub zadowalamy się faktem że już kiedyś miało miejsce i tyle wystarczy.
Z jakiegoś względu wiara (a raczej nadzieja), że coś się stanie, czy nie stanie, zastępuje nam rzeczywistość, która powinna zaistnieć, ale ponieważ nie jest wyczekiwana, nie może się pojawić. Tak bardzo chcemy wędrować w wierze a nie w oglądaniu, że z całej siły zaciskamy powieki, by nic nie zobaczyć.
Pragnienie niemożliwego
Mojżesz chcąc ujrzeć postać Boga na własne oczy był teologicznie niepoprawny, bo przecież wiedział że nie można Go zobaczyć i przeżyć. Poprosił jednak o to ryzykując swoim życiem, a Bóg spełnił jego pragnienie pomimo, że Mojżesz należał jeszcze do starotestamentowej ekonomii zbawienia. On nie wszedł do Królestwa Bożego na zasadach na których my teraz wchodzimy. Jego śmiałość wykraczała poza przynależne mu miejsce w historii.
Mojżesz był odważny. Szanujemy go za to. Imponuje nam. Dlaczego więc nie chcemy go naśladować? Dlaczego nie mamy takich pragnień jak on? Dlaczego nasze skrupuły, lęki i zahamowania są większe niż kiedykolwiek w historii? Skąd nasza nieśmiałość? Skąd przekonanie, że to co widzimy jest wszystkim co Bóg chce nam dać. Czyżbyśmy nie znali naszego Pana, który uwielbia dawać wszystko o co Go z wiarą prosimy? Dlaczego nie chcemy doświadczyć Go jeszcze bardziej? Dlaczego boimy się doświadczyć Jego nadnaturalnej obecności? Czyżby udało się diabłu zaszczepić w nas wiarę, że jego zwiedzenia są tak wyrafinowane i pełne mocy że szukanie Boga może być ryzykowne i skończyć się naszym pogubieniem?
Szukanie Boga
Szukanie Boga uznawane jest za biblijną koncepcję, ale w praktyce dla wielu chrześcijan oznacza ono zazwyczaj jedynie intelektualne ćwiczenie rozmyślania o Bogu, czytanie Biblii i czasami śpiewanie o Nim. Doświadczanie Jego nadnaturalnej mocy i Ducha jest raczej uważane za nieco ryzykowne, ocierające się o fanatyzm i świat magii. Jezus jednak zachęcał i uczył swoich uczniów by angażowali się w sferę nadnaturalną, tak jak On to robił. Uczył ich jak obchodzić się z diabłem, jak uzdrawiać, wskrzeszać martwych, jak usługiwać w mocy Ducha, jak mieć intymną relację z Ojcem.
Jezus przestrzegł też przed „podróbkami” diabła w sferze duchowej: „Powstaną bowiem fałszywi mesjasze i fałszywi prorocy i czynić będą wielkie znaki i cuda, aby, o ile można, zwieść i wybranych.” Mat. 24,24 . Niestety to jedno zdanie jest często brane przez wielu do serca tak mocno, że przekreśla wszystko inne co Jezus powiedział czy zrobił by zachęcić nas do naśladowania Jego w nadnaturalnej służbie.
Wielkie zwiedzenie
Ostrzeżenie Jezusa nie świadczy o tym, że można zwieźć wybranych, ale jakiegoś powodu są odbierane jako zapowiedź, że wybrani będą zwiedzeni. Nauczanie Jezusa pokazuje nam jednak obraz wręcz przeciwny. Nasz związek z Panem wystarcza, aby się oprzeć wszelkim zwiedzeniom diabła. Jezus całym swoim życiem pokazał nam, że dzięki bliskiej społeczności z Ojcem i napełnianiu się Jego Duchem możemy prowadzić święte życie wypełnione rzeczami powszechnie przez nas uważanymi za należące do przyszłości, do życia które nastanie po Jego powrocie. Jezus mówił o Królestwie Bożym, które jest między nami, które już nadeszło (bo demony były wyganiane, Mat 12,28). Jego rzeczywistość już nastała a my wciąż oczekujemy jej w przyszłośći. Boimy się prosić o więcej tutaj na ziemi. Paradoksalnie, panuje wśród nas silne przekonanie, że to diabeł rządzi tym światem a nie Jezus. A przecież to Jemu została dana po zmartwychwstaniu cała moc na niebie i na ziemi (Mat 28,18)
Dlaczego nie szukamy Boga tak jak gdyby było możliwe Jego zobaczenie, znalezienie i doświadczenie? Czyżby udało się diabłu zaszczepić w nas wiarę, że Bóg nie chce nam dawać niczego więcej od tego co mamy obecnie (nie mówię o rzeczach materialnych)? Czyżbyśmy dali się zwieźć przekonaniu, że to co widzimy dookoła w Polsce, w kościele jest wszystkim co istnieje? Czy usilne szukanie czegoś więcej w sferze duchowej musi być kojarzone jedynie ze zwiedzeniem. A może obawa przed tym, że Bóg nie przyjdzie powstrzymuje nas przed czekaniem na Niego?
Tylko tyle ile pragniesz
Jedna z zasad Królestwa Bożego mówi nam, że otrzymujemy jedynie tyle ile oczekujemy, gdyż według wiary nam się staje. Brak wiary w Boga owocuje brakiem Boga. Brak wiary w to, że Bóg uzdrawia owocuje brakiem uzdrowień, brak wiary w przebudzenie owocuje brakiem przebudzenia a wiara w to, że jesteśmy jedynie grzesznikami owocuje dalszym grzeszeniem.
Wiara chrześcijan w to, że diabeł jest silny i zwodzi nawet wybranych prowadzi do tego, że jego rządy się umacniają na tym świecie choć Biblia mówi nam, że to Jezus jest królem a ziemia pełna jest chwały Bożej.
Skoro nie można zobaczyć Boga to dlaczego Mojżesz o to prosił? Dlaczego nie uwierzył w powszechnie panujące wśród ludzi przekonanie? Bóg odpowiedział na jego wiarę i dał się mu zobaczyć. Myślę, że Bóg uwielbia taką wielką pasję w nas. On oczekuje od nas wiary, która sprowadzi niebo na ziemię i zaprowadzi Królestwo Boże wśród ludzi. W duchowej rzeczywistości istnieje znacznie więcej czego możemy doświadczyć z Bogiem, ale czy się odważymy, czy ośmielimy się o tym marzyć i szukać, pukać, łapać, latać, płonąć?
Nakarmieni
Istnieje taki zagadkowy werset dotyczący przyjścia Jezusa: „Gdzie jest padlina zlatują się i sępy” (Mat 24,28). Zawsze myślałam, że dotyczy on naszego pochwycenia gdy Jezus przyjdzie po raz drugi, ale ostatnio zaczęłam w nim widzieć jeszcze jedno znaczenie. Gdzie jest głód Boga tam objawia się Boża obecność. Gdzie jest nasze martwe dla tego świata ciało tam pojawia się Duch Święty. Padlina przyciąga sępy. Martwa ofiara na ołtarzu przyciąga ogień Bożej obecności. Zawsze tak było.
Jak rozpoznać Ducha Świętego i Bożą obecność? Jak się objawiają? Najróżniej, ale zawsze jest wiadomo, że to Bóg. Jeżeli nie zaczniesz prosić i czekać nigdy się nie dowiesz jak to jest gdy Bóg przychodzi. Ukóż swoje serce. Pozwól mu płonąć taką miłością i tęsknotą za Bogiem jaką On ma w stosunku do Ciebie i czekaj. A przyjdzie na pewno i będziesz o tym wiedział. Adwentysta to ktoś taki kto nie tylko wierzy w powtórne przyjście Jezusa przy końcu czasów, ale to osoba, która czeka na swojego Boga by ponownie przyszedł do jego serca i życia, by wypełnić je swoją obecnością, swoim Duchem. To właśnie ten Duch obecny w sercu człowieka jest pieczęcią, którą rozpozna Jezus gdy przyjdzie po raz drugi.
Agata Strzyżewska
Agata Strzyżewska ukończyła fizykę na Uniwersytecie Warszawskim oraz filologię angielską na Uniwersytecie Łódzkim. Autorka na co dzień pracuje jako nauczycielka języka angielskiego. W kościele prowadzi cykle spotkań poświęconych szukaniu bliskiej obecności Boga. Agata jest także instruktorką tańców izraelskich.
Ach gdyby tak stanął anioł Pana i powiedział ” musicie uczynić to i to” i okazałoby się że nie jesteśmy na to gotowi…Może lepiej nie wiedzieć
To już lepiej nie żyć wogóle.
Problem w tym, że Bóg właśnie do nas mówi, nie uciekniemy od Jego głosu, Jego nagabywań, bo On wie, że z tego głosu płynie życie. Możemy oczywiście udawać, że nie słyszymy, że nie rozumiemy, że nie jesteśmy jeszcze gotowi. Ale przez to tracimy życie, tracimy czas, tracimy samych siebie, bo nie realizujemy tego potencjału, który Bóg w nas umieścił przy naszym stworzeniu. Lepiej wiedzieć, lepiej wiedzieć szybciej niż później, boleśniej niż łagodniej, wiedzieć po to, aby się nawrócić i żyć a nie powoli umierać i nawet sobie z tego nie zdawać sprawy.
Jestem ciekaw co naprawdę stoi na przeszkodzie by przeżywać to o czym pisze Agata. Tęsknota za tymi doświadczeniami jest tematem tylu kazań, artykułów, komentarzy a jednak nic się nie dzieje. Jaki jest prawdziwy powód tylu rozczarowań? A może gdyby Bóg pokazał nam co należałoby w życiu zmienić okazało by się ,że leży to poza naszymi możliwościami, że na takie zmiany nas po prostu nie stać i wtedy nie było by już po co żyć a Bóg wiedząc o tym nie objawia nam tego by nie pozbawiać nas sensu dalszego istnienia. Osobiście uważam że manifestacja mocy Bożej nastąpi ale dopiero w czasie gdy nie będziemy mieli wiele do stracenia zgodnie zresztą z tym co pisała E.W. że to czego nie uczyniliśmy w czasie pokoju przyjdzie nam czynić w czasach bardzo niesprzyjających które moim zdaniem właśnie nadchodzą. Pozdrawiam
AMEN! Te wszystkie myśli to odpowiedź dla mnie! Wczoraj doznałam olśnienia, ( a dziś czytam to co napisałaś ), że właśnie przeszkodą w odpowiedzi na nasze modlitwy mogą być pobudki naszego serca z jakich to zanosimy błagania przed tron Najwyższego Boga JAHWE. Teraz wiem, że to On ma zasiąść na tronie mojego serca w całkowitej pełni i przejąć w nim Dowodzenie jako Król i Wybawiciel Wszechpotężny Wspaniały Bóg pełen miłości i łaski godzien pełni Chwały. Wiem, że dziecko, dom, miłość do kogoś może nam Go zasłonić stać się „bożkiem” ale wiem że Pan o sobie przypomni jeśli będziemy Go o to prosić, jeśli oddamy Mu całe nasze serca i uwielbimy pełnią naszej miłości, Najpierw Jego a Jego miłością obdarujemy świat wokół nas. Tak jak piszesz Agata, chcę Go wyczekiwać tylko dlatego, że pragnę Jego obecności, a reszta będzie dodatkiem, modlę się o to żeby wszystkie egoistyczne i niecne pobudki opuściły moje serce, żeby było w nim miejsce tylko dla Pana Panów i Króla Królów i żeby w końcu odpocząć w Jego cieniu od innych pragnień poza NIM. I tak już trwać… Wierzę że Pan Bóg pragnie dawać nam doświadczanie Jego Chwały, wierzę że aż dotąd manifestuje On swoją obecność tak jak było to zawsze od początków stworzenia jest tak aż dotąd tylko brak nam/ mi tego „czegoś” o czym piszesz brak nam wiary, że możemy tego doświadczyć, że kiedyś inni tak ale my teraz …- eee raczej nie 😦 Niech Wspaniały Bóg doda nam tak potrzebnej szczerej pełnej pasji wiary!