Czasami wydaje się jak gdyby pewne wersety biblijne zostały napisane specjalnie dla nas, właśnie na tę chwilę. Pod jeszcze większym wrażeniem pozostajemy kiedy Bóg przemawia do nas bezpośrednio.
W listopadzie 1990 znalazłem się w Kalifornii. Późną jesienią w strugach rozwiewanego przez wiatr deszczu wsiadałem do małego samolotu, który wieczorem po siedemnastu godzinach lotu wylądował w gorącym Los Angeles.
Ojciec znajomej, którą odwiedzałem był pastorem w nowo założonym kościele. Pomimo, że powstał dopiero dwa lata wcześniej posiadał już przeszło 1500 wyznawców. Byłem oczarowany tym, jak może funkcjonować kościół. Pomijając wszelkiego rodzaju grupy wsparcia dla ludzi z problemami, wysokiej jakości kazania, świetną muzykę, w oczy przede wszystkim rzucał się fakt, że ludzie, którzy tam chodzili byli ciepli, pomocni i duchowo poruszeni.
Amerykańska tajemnica
Do Los Angeles udało mi się dotrzeć, ale mój powrót do Polski dwa miesiące później miał się odbyć z odległego o 4 tysiące km Chicago. Nie wiedziałem jak się tam dostać. Odsuwałem od siebie tę myśl aż do dnia, gdy dowiedziałem się, że podróż na lotnisko będzie kosztować mnie $170 w przypadku autobusu lub $600 w przypadku samolotu. Czułem się zdruzgotany tą wiadomością. Nie było mnie stać ani na jedno, ani na drugie. Ponadto nie chciałem obciążać tym problemem moich gospodarzy, którzy i tak już wiele dla mnie zrobili. Nie wiedziałem co robić, a czas leciał.
Po ostatnim nabożeństwie, które zakończyła piękna pieśń subtelnie zagrana na fortepianie przez wytrawnego pianistę oraz zaśpiewana przez czarną kobietę o głosie Whitney Houston, wprost ze sceny podszedł do mnie ów pianista prosząc o chwilę rozmowy. Miał na imię Chris. Porozmawialiśmy przez chwilę, po czym wypowiedział słowa, po których przeszły mnie ciarki: „Czy wiesz już jaki Bóg ma dla ciebie plan w związku z tym, że znalazłeś się w tym kościele?” Wtedy jeszcze nie wiedziałem, ale wkrótce się dowiedziałem. Po powrocie do kraju w moim życiu zaczęła klarować się wyraźna wizja pracy i służby dla Boga. Poza tym wszędzie tam, gdzie opowiadałem o tym, co widziałem pojawiało się zainteresowanie Bogiem i duchowe poruszenie.
Chris zaproponował mi wspólną modlitwę. Położył rękę na moim ramieniu i przez chwilę milczał. Wówczas powiedział coś po czym przeszły mnie jeszcze większe dreszcze: „Masz jakiś problem związany z wyjazdem z tego kraju. Powiedz mi na czym on polega.” Gdy zapytałem skąd o tym wie odpowiedział: „Bóg mi powiedział w modlitwie.” Opowiedziałem mu o moim zmartwieniu, a on zapytał w jaki sposób chcę jechać do Chicago, autobusem czy samolotem. Wybrałem autobus. Chris zapłacił za mój bilet. Wciąż pozostaję pod wrażeniem tamtego doświadczenia, podczas którego Bóg wyjawił mu moją tajemnicę. Zakryta wiedza na czyjś temat objawiana w modlitwie przez Ducha Świętego nazywa się słowem wiedzy. To było moje pierwsze doświadczenie tego typu.
Samarytańska tajemnica
Gdy Jezus spotkał przy studni Samarytankę rozmawiali ze sobą przez jakiś czas. Rozmowa toczyła się dosyć zwyczajnie aż do momentu, kiedy Jezus opowiedział historię jej małżeństwa. Kobieta była pod takim wrażeniem, że nazwała Go prorokiem. To doświadczenie otworzyło ją na przyjęcie Jego jako Mesjasza. Potem pobiegła do miasta opowiadając o tym, co ją spotkało. Wynik był taki, że „Wielu Samarytan z owego miasta zaczęło w Niego wierzyć dzięki słowu kobiety świadczącej: Powiedział mi wszystko, co uczyniłam.” J 4,39
Dary Ducha Świętego to nadnaturalne zdolności dawane ludziom przez Boga w celu rozszerzania wpływu Królestwa Bożego. Według apostoła Pawła mamy o nie zabiegać: „Dążcie do miłości, starajcie się też usilnie o dary duchowe, a najbardziej o to, aby prorokować.” 1 Kor. 14,1
Polska tajemnica
Jeden z moich przyjaciół z południa Polski poważnie wziął sobie te słowa do serca i często stara się praktykować różnego rodzaju dary. Jakiś czas temu poszedł do dentysty. Gdy siedział z otwartą buzią dentystka z pielęgniarką zaczęły rozmawiać ze sobą o sile pozytywnego myślenia w kontekście uzdrowienia. Mój przyjaciel coś na ten temat wiedział, ale niestety nic nie mógł powiedzieć. Odezwał się natychmiast, gdy już tylko mógł: „Drogie Panie! Przez przypadek usłyszałem waszą ciekawą rozmowę. Pozytywne myślenie ma znacznie lepszy wpływ na proces leczenie niż myśli negatywne, ale istnieje jeszcze coś znacznie więcej niż to. Jest Bóg w niebie, który ma władzę nad chorobą i grzechem.” Patrzyły na niego jak na kosmitę, a on wtedy dodał: „Jedna z pań ma problem z prawą nerką.” Pielęgniarka przyznała że to ona. Pomodlił się za nią na głos, tam w gabinecie. Po modlitwie zapłacił za leczenie i wyszedł.
Po miesiącu poszedł tam ponownie. Kolejny ząb został naprawiony. Nikt nie nawiązywał do tamtego doświadczenia. Gdy już mieli się rozstawać dentystka powiedziała: „Mam ciężko chorego bratanka. Czy mógłby pan pojechać, aby modlić się za nim?” Mój przyjaciel powiedział, że chętnie będzie się modlił za nim, ale wolałby, aby to ona z rodziną modlili się za chłopcem. Udzielił wskazówek jak to robić. Podziękowała. Potem zwrócił się do pielęgniarki:
– A jak pani nerka? – zapytał.
– Normalnie. – odpowiedziała.
– Normalnie dobrze czy normalnie źle?
– Dobrze. Nic mnie nie boli. Po tym jak pan wyszedł zaczęło mnie strasznie palić w nerce. Potem jadąc autobusem intensywnie o tym wszystkim myślałam. Jestem pod wielkim wrażeniem tego co się stało.
– Czy wie pani skąd to gorąco w nerce?
– Nie.
– To ogień Ducha Świętego zstąpił i wypalił w niej wszystko to co było chore i niepotrzebne.
Obie kobiety słuchały z pełną uwagą.
To zdarzenie miało miejsce tego roku w Polsce. To świadczy o tym, że Jezus jest wierny swojej obietnicy: „A oto Ja jestem z wami, aż do skończenia świata”. (Mt 28,20) „Nawróćcie się …, a otrzymacie dar Ducha Świętego.” (Dz 2,38) Powodem braku mocy nie jest brak Ducha Świętego, lecz masowy brak nawrócenia wśród chrześcijan zachodniego świata.
Gdybyśmy tylko byli nawróceni takie doświadczenia mogłyby mieć miejsce za każdym razem kiedy wychodzilibyśmy z domu do miasta. Jak wyglądałyby wówczas nasze kościoły, nabożeństwa, służba? Nie trzeba byłoby organizować ewangelizacji, bo codzienne życie uczniów Jezusa by wystarczyło, aby świat dowiedział się o dobrej nowinie, a na nabożeństwach słyszelibyśmy doświadczenia bardziej budujące niż kazania.
Maciej Strzyżewski
Pewnej rzeczy nie rozumiem. Bóg potrafi uzdrowić nerkę, a czy zębów nie można wyleczyć przez wiarę?
Nie mamy czekać aż ktoś nas poprowadzi do tego, aby pełnić wolę Jezusa. Jeżeli Jezus uczył uczniów, że mają uzdrawiać i wyrzucać demony to znaczy że i my mamy to robić. Jeżeli nie będziemy czekali na innych, ale po prostu zaczniemy słuchać Boga i robić to co nakazał, to będziemy oglądali cuda na codzień.
Gdy Kościół budowany jest na Jezusie, wtedy przejawia się w nim moc. Ta sama moc, która towarzyszyła pierwszym uczniom i wczesnemu Kościołowi, gdy Jezus zamieniał wodę w wino, chodził po wodzie, uciszał burze, karmił tysiące ludzi dwiema rybkami. Ewangelia, która była głoszona również przez Jego uczniów miała wpływ, ponieważ była autoryzowana przez cuda, uzdrowienia i pozostałe ponad naturalne dary Ducha Świętego. Przez swoje 25 lat bycia w kościele nie byłem świadkiem ani jednego cudu czy uzdrowienia.
Na tegorocznym Campie w Zatoniu, pewna niezrównoważona kobieta, wieczorem w piątek, błąkała się po całym obozie mówiąc i prosząc o pomoc. Na drugi dzień demon włożył w jej usta przekleństwa i bluźnierstwa, którymi zakłóciła nasze nabożeństwo. Nie znalazł się jednak nikt kto mógłby jej pomóc w imieniu Jezusa.
Wierzę, że rodzi się nowe pokolenie, które dołączy do Kościoła Jezusa Chrystusa i będzie nauczać narody o Bożej Miłości, cudownej łasce i o tym, że tak Bóg umiłował świat, że Syna dał, by świat wybawić! Dzięki takim artykułom jak ten, rośnie we mnie wiara i entuzjazm, że powstanie Kościół, który pójdzie na cały świat w mocy danej Jezusowi, a On będzie z nimi aż do jego (świata) skończenia.
Odkąd zrozumiałam, że Bóg tak bezpośrednio przemawia to mam z Nim niesamowite przeżycia. Chodzę w miejsca do których sama bym nie poszła, mówię rzeczy których sama bym nie wymyśliła i doświadczam Jego mocy w tym, co robię. Lubię tak sobie stać patrząc na ludzi wokoło i pytać Boga: A co teraz robimy Boże? I On czasami daje radę mnie przekonać do swoich nieoczekiwanych pomysłów.