W internecie krąży filmik pt. „Nienawidzę religii, ale kocham Jezusa”. Młody człowiek ubrany w skórę przez cztery minuty wyjaśnia różnicę pomiędzy martwą religią a życiem z Bogiem. Jest szczery, bezpośredni i, o zgrozo, rapuje! Jego wystąpienie wzbudza wiele kontrowersji wśród ludzi religijnych. Niereligijnym jego wyznanie się podoba.
Próbując zrozumieć dlaczego coraz częściej „religia” źle się kojarzy postanowiłam przebadać kwestię konotacji tego słowa. Wydaje się, że zrozumienie znaczenia „religii” odgrywa tu kluczową rolę. Słownikowa definicja mówi, że religia to „system wierzeń i praktyk, określający relację pomiędzy różnie pojmowaną sferą sacrum (świętością) i sferą boską, a określonym społeczeństwem, grupą lub jednostką. Manifestuje się ona w wymiarze doktrynalnym (doktryna, wiara), w czynnościach religijnych (np. kult czy rytuały), w sferze społeczno-organizacyjnej (wspólnota religijna, np. Kościół) i w sferze duchowości indywidualnej.”
Niemożliwe do wykonania
Religia to pewien określony i uregulowany społecznie sposób postrzegania Boga. Z tego postrzegania wynika następnie to, co robimy dla Boga, aby Go uczcić. Wymagania stawiane wierzącym dotyczą właśnie tych dwóch sfer: widzenia Boga (doktryna) i czczenia go wyrażonym przez określone praktyki (kult). Ciekawe jest to, że w przypadku chrześcijaństwa sprawa wygląda nieco inaczej niż w innych religiach. Jezus, również stawia wymagania wierzącym, lecz są one, najnormalniej w świecie, niewykonalne. „Bądźcie świętymi jak i ja jestem święty”, „uzdrawiajcie, wypędzajcie demony, wskrzeszajcie umarłych”, „kochajcie swoich wrogów”, „zawsze wybaczajcie”, „bądźcie sobie poddani”, „umierajcie dla siebie samych”, „czyńcie uczniami wszystkie narody”. To tylko część zaleceń, które Jezus kieruje do swoich uczniów. Nie jest to religia w znaczeniu przytoczonym powyżej.. Zalecenia Jezusa to można by powiedzieć „fantastyczne instrukcje”, niemożliwe do spełnienia. Nie jest to system praktyk ustanowionych przez człowieka, czy jakąś społeczność, jest to raczej wezwanie do życia życiem nadprzyrodzonym, życiem w wymiarze Bożego świata, w Jego ponadnaturalnej mocy. Religia, tymczasem, należy do tego świata.
Substytut posłuszeństwa
Religia jest wyrazem dążenia ludzkości do uczczenia swojego bóstwa, korzystając z ludzkich zasobów i możliwości. Wypełnienie słów Jezusa było niemożliwe dla tych, co chcieli czy też musieli być chrześcijanami, ale nie chcieli poddać się Bogu w doświadczeniu skruchy i nowonarodzenia. To ludzkie dążenie do Boga na własnych zasadach zaowocowało wypracowaniem bardziej realistycznych, religijnych sposobów radzenia sobie z przykrą sytuacją braku możliwości wypełniania słów Jezusa. O wiele prościej przecież niż chodzić po wodzie można chodzić na pielgrzymki. Zamiast rozmnażać jedzenie dla dzieci w Afryce można odprawiać posty. Zamiast uzdrawiać chorych można ich namaszczać olejem na łożu śmierci. Rytuały, kadzidła, święte budowle, błyszczące szaty, woda święcona, sól błogosławiona, relikwie, odpusty, litanie. Jest dużo takich ludzkich „atrakcji” w chrześcijaństwie wyrosłych na bazie religijnych potrzeb człowieka. Człowieka, który nie umarł wraz z Chrystusem na krzyżu, nie poddał się Bogu w akcie pokuty i nowonarodzenia. Bo śmierć nigdy nie była ani przyjemna ani popularna.
Choć chrześcijaństwo przez wieki obrosło w różne religijne praktyki, które z nauczaniem Jezusa niewiele mają wspólnego, to gdy skupimy się jedynie na Jego słowach okazuje się, że Jezus religii nie uczył. Co więcej, można śmiało powiedzieć, że Jezus przyszedł by usunąć religię. Czy zatem był fantastą, szaleńcem, który chciał frustrować swoich uczniów przykazaniami, których wypełnić nie można? A może raczej widział sprawy z innej perspektywy, niedostępnej dla ludzi religijnych. Sedno Jego nauczania leży w tym, że nie uczył On innych by robili coś dla Boga, ale aby pozwolili Bogu robić coś w sobie i przez siebie. Zrozumie to jedynie człowiek, który choć raz wkroczył na ten nadprzyrodzony teren, ktoś kto poszedł za jedną z „fantastycznych instrukcji” Jezusa i… narodził się na nowo. Choć ci, którzy tego nie zrobili zachodzą w głowę, śladem Nikodema, jak dorosły może wejść do brzucha swojej matki, to Ci którzy przeżyli to doświadczenie wiedzą jak taki poród się odbywa. Narodzenie się na nowo oznacza, że pozwoliliśmy zrobić coś Bogu w nas. Poddaliśmy się z ufnością, że nie zrobi nam krzywdy, gdy otworzymy przed Nim całych siebie. Podczas tej śmierci i ponownych narodzin On daje nam nowe serce i nowy sposób myślenia. To, że On coś dla nas, za nas, w nas, zrobił otwiera nam oczy na fakt, że Jego „religia” polega na Jego działaniu a nie na naszym. Po narodzeniu się z Ducha przestajemy chcieć zadowalać Boga, bo wiemy, że On jest z nas zadowolony. Wiemy, że sami nie jesteśmy w stanie uzdrawiać, wskrzeszać, przebaczać, ale że On to robi przez nas. Pozwalanie Mu na to jest wyrazem naszej miłości do Niego. To właśnie miłość do Niego, więź i relacja jaką z Nim mamy jest siłą sprawczą wszelkiej chrześcijańskiej aktywności.
Bóg w nas
Chrześcijaństwo to nie jest religia. To coś znacznie więcej. Chrześcijaństwo, które zaczyna się od nawonarodzenia jest dziełem Ducha Świętego, czyli jest dziełem Boga na ziemi. Chrześcijaństwo to ingerencja Boga na tym świecie, nie wytwór ludzkiej potrzeby sakrum czy bycia „w porządku”. Taką Bożą ingerencją była osoba Jezusa Chrystusa, która „zakłóciła” bieg historii ludzkości. Ta pełna miłości ingerencja, najazd Bożego Królestwa na tym świecie nie może być nazwana religią. Ponieważ inni bogowie nie istnieją, nie są wstanie w podobny sposób ingerować w życie swoich wyznawców. Czasami szatan ingeruje w życie religijnych ludzi podszywając się pod różnych bogów, ale wymiar jego działania nie jest ani twórczy ani przemieniający.
Chrześcijaństwo nie jest jedną z religii, choć świeccy ludzie tak chcą je widzieć. Jezus nie namawiał ludzi do zachowań religijnych, On ich od nich wyzwalał. Religia, która z definicji opiera się na ludzkim usiłowaniu zadowolenia Boga jest jedną ze zwodniczych podróbek szatana, który chce ludzi trzymać z dala od Boga, w uśpionym poczuciu własnej sprawiedliwości. Czy Jezus był religijny? Czy był religijny gdy przewracał stragany, gdy bawił się na weselach, gdy wypędzał demony, gdy chodził po wodzie? Czy był religijny gdy umierał na krzyżu? W żadnym wypadku! To nie były czyny religijnego człowieka, ale czyny człowieka-Syna Boga. Jeżeli narodziłeś się na nowo to nie jesteś teraz religijny, ale jesteś nowym stworzeniem, synem czy córką Boga. Ta nowa tożsamość znacznie wykracza poza słowo „religia”, dotyczy ona Królestwa Bożego. Religia jest jedynie częścią ludzkiego życia, w odróżnieniu od części świeckiej, niezwiązanej z Bogiem. W prawdziwym chrześcijaństwie nie ma takiego rozdziału. Jest się dzieckiem Króla cały czas a nie tylko w niedzielę czy sobotę, i nie tylko w kościele. Królestwo Boże to nie kościół, nie obrzędy, nie religijne aktywności, to codzienne życie, w każdej chwili, w wypełnieniu Duchem Świętym.
Radość w Bożej obecności
W Ewangelii Łukasza 5,33-34 widzimy wyraźną różnicę między religią a relacjami w Królestwie Bożym.
„Oni zaś rzekli do niego: Uczniowie Jana często poszczą i odprawiają modły, podobnie i uczniowie faryzeuszów, twoi zaś jedzą i piją. A Jezus rzekł do nich: Czy możecie sprawić, by uczestnicy wesela, dopóki oblubieniec jest z nimi, pościli?”
Religia wymaga by Boga przebłagać, namówić, przekonać, przywołać, w jakiś sposób zaspokoić. Post jest jednym ze sposobów przydatnych w tych wysiłkach. Królestwo Boże natomiast to nowa rzeczywistość, w której Jezus i Jego uczniowie dobrze się bawią, spędzają ze sobą czas, w żaden sposób nie zachowują się religijnie. Oni po prostu celebrują obecność Jezusa. Chrześcijaństwo skupia się wokół bardzo ważnej prawdy: Jezus jest z nami. Słowo ciałem się stało, Emanuel przyszedł, gdzie dwaj lub trzej, zawsze, do końca świata, razem z Pocieszycielem. To Obecność Boga wśród nas sprawia, że nie musimy być religijni. Nie musimy zabiegać o Boga, bo On z nami już jest. Boża obecność wyróżnia chrześcijaństwo spośród wszystkich kultów i religii. Bycie wypełnionym Jego Duchem sprawia, że nie zajmujemy się już religią, jesteśmy dziećmi i dziedzicami Króla.
Coraz lepsze zrozumienie duchowego wymiaru Królestwa Bożego sprawia, że słowo „religia” nieco zmieniło ostatnio swe znaczenie. Kiedyś pozytywne, kojarzone z Bogiem, w odróżnieniu od rzeczy świeckich, które są wrogie Bogu. Ostatnimi czasy jednak religia zaczyna raczej określać jakiś system zachowań niekoniecznie wypływających z żywej więzi z Bogiem. Bardzo dobrze, że wielu ludzi dostrzega tę różnicę i zaczyna mieć dość martwych uczynków religii, które nie potrafią przemienić człowieka. Zmęczeni przebłagiwaniem Boga zaczynają szukać z Nim relacji głębszych, relacji, których Bóg pragnie nade wszystko. Relacji, które zostały utracone jeszcze w raju, a które Bóg usiłuje odbudować przez swojego Syna, Jezusa Chrystusa.
Agata Strzyżewska
Agata Strzyżewska ukończyła fizykę na Uniwersytecie Warszawskim oraz filologię angielską na Uniwersytecie Łódzkim. Autorka na co dzień pracuje jako nauczycielka języka angielskiego. W kościele prowadzi cykle spotkań poświęconych szukaniu bliskiej obecności Boga. Agata jest także instruktorką tańca izraelskiego.
Podobne artykuły:
Kosciół marzen mych i koszmarów
Wierzę w Boga Ojca, Jezusa Chrystusa, który umarł za nas na krzyżu by umożliwić nam
zbawienie i wieczne życie („jeśli wyrażamy na to zgodę”) i Ducha Świętego obecnego tutaj
na Ziemi by dotrzeć do każdego z nas. Tak było zawsze ale czy byłem religijny? Byłem
katolikiem, który nie chodził do kościoła, nie spowiadał się, nie przyjmował komunii. Więc
kim byłem? Ani katolikiem, ani ateistą – co to za religia, która uczyniła ze mnie wierzącego
agnostyka. Pojechałem z Leną (moją żoną adwentystką) do Zakościela na ….grzyby. Poszedłem do lasu. Byłem w lesie w odległości ok. 2km od ośrodka i nagle usłyszałem śpiew
chwalący Pana (z tej odległości w środku lasu to niemozliwe, a jednak) szybko wróciłem
i już zostałem. Czy to była religia ? Nie. Ludzie w sposób spontantaniczny chwalili
Boga – po prostu tak od siebie właśnie w tej chwili. Religia to uporządkowana czynność.
Nasze zbory to czysta forma religii – porządek i ład i tak ma być. Ale czasami się zastanawiam, czy właśnie tak? Dlarego w Zakościelu byliśmy juz pięć razy i znowu będziemy.
Tam czujemy obecność Pana – uwielbienie przez muzykę, taniec, modlitwy, uzdrawianie
(jestem przykładem). Religia to definicja a wiara (chrześćjaństwo, połączenie z Bogiem) to
właśnie ta spontaniczność, pełna ciarków na całym ciele gdy czujemy obecność naszego
Zbawiciela. Pisząc to mam łzy w oczach, że mimo chrztu jaszcze nie jestem nowonarodzony.
Pamiętajmy, że to co mówią po chrzcie – właśnie na nowo się narodziłeś – jest czystą bzdurą.
By stać się nowonarodzonym musi na nas spłynąć Duch Święty, a to jak mamy to zrobić
dobrze o tym wiemy. Bądźmy z Panem każdego dnia: idąc gdzieś, jadąc samochodem, rano,
w południe, wieczorem, kiedy śpimy i budzimy się.
Ps 33,2-3 „Dziękujcie Panu na cytrze!
Grajcie mu na dziesięciostrunnej harfie!
Śpiewajcie mu pieśń nową,
Grajcie pięknie z okrzykiem radosnym!”
To prawda, że chrześcijaństwo nie jest religią, podobnie jak fakt, że nie jesteśmy zbawieni z uczynków. Jednakże czasem nasza polemika może dotyczyć spierania się o słowa i terminy różnie rozumiane. Dlatego można też stwierdzić, że chrześcijaństwo jest religią, tzn. tym, co Bóg czyni dla człowieka. W tym sensie jesteśmy też zbawieni z uczynków… ale Chrystusa.
To co pisze Agata jest prawdą ale wciąż tylko „teorią”. Nasze nabożeństwa są „religijne” i każdego tygodnia mają podobny układ. Nasze modlitwy są „religijne” do tego stopnia że wiesz już po osobie która będzie się modlić czego możesz się spodziewać. Nasze rozmowy są „religijne’ szczególnie w sabat lub niedzielę. Chrześcijaństwo nie jest tutaj wyjątkiem. Brakuje prawdziwej łączności z Bogiem, słyszenia Jego głosu, naturalnego zachowania w obecności Boga bez sztuczności…Naturalną sprawą jest to iż zachowujemy się adekwatnie do sytuacji która ma miejsce w życiu. Gdy nie ma się kontaktu z Bogiem pozostaje „religia”
Amen.