Co ma wspólnego ze sobą las, jazz i kościół? Może wydawać się, że nic, a jednak. Zgromadzenie wierzących może przypominać las i jazz, a może też być ukształtowane jak miejskie blokowisko.
Blokowisko
Urodziłam się i wychowałam w Warszawie. Przez długie lata mieszkałam w szarym bloku na dziewiątym piętrze, pod numerem 1001. Na naszym osiedlu było około dwudziestu takich bloków. Wszystkie z takimi samymi balkonami. Ustawione pod kątem 90 stopni do ulicy, z inżynierską dokładnością wyznaczały nam kierunki świata. Mozarta 3 na północ i południe, Mozarta 2 na wschód i zachód. Wszystkie bloki pasowały do siebie wyglądem, zawartością i bezbarwną przewidywalnością. Niejeden mężczyzna po zakrapianej imprezie w pracy szukając po omacku swojego M-3 wchodził do mieszkania sąsiada piętro niżej. Te same pawlacze, segmenty, jednakowe kredowe K+M+B na drzwiach z płyty pilśniowej. Na zewnątrz podobne stonowanie elewacji bez okiennic, portyków, gzymsów, wywijasów, pergoli, zbędnych ozdób. Wszystko proste, solidne, takie same, przyzwoicie współgrało bez zbędnych ekscentryzmów, wybujałych indywidualności. W poszukiwaniu odmiany bawiliśmy się na pobliskim cmentarzu, jedynym zadrzewionym zakątku w okolicy. Robiliśmy pikniki na granitowych płytach ciesząc się cieniem, swobodą i różnorodnością.
Las
Uwielbiam drzewa. Chodzenie do lasu to dla mnie prawdziwa uczta. W lesie odczuwam spokój i harmonię, o którą tak trudno w naszym zaganianym świecie. Moje potargane emocje doznają ulgi a myśli uwolnione od przymusu zmartwień zaczynają krążyć wokół spraw niepospolitych.
Pamiętam, jak kiedyś do mnie dotarło, że tak naprawdę to w lesie panuje bałagan. Żadna z gałęzi na drzewach nie rośnie pod jednakowym kątem, spadające szyszki nie układają się w rzędy, czy nawet okręgi, pnie drzew wcale nie trzymają pionu a runo leśne to prawdziwy śmietnik. Leżą tam w bezwładzie liście, odchody, poplątane korzenie wraz z poplątanymi pnączami, smakowite grzyby i trujaki, szyszki, ziarna, sierść zwierząt. Stare i świeże, suche i mokre, śliczne i obrzydliwe. Wszystko razem, w poplątaniu i braku symetrii, jakby nikt o to nie dbał. A jednak…. Gdy patrzę na to kłębowisko przypadkowości zachwyca mnie dogłębny zamysł Stwórcy. Jak wielkiej wyobraźni trzeba by wyczarować wspaniałość z tak wielkiej złożoności. Jak bardzo trzeba widzieć wartość w tych małych, by zbudować taką wielkość. Gdy wchodzę do lasu nie bulwersuje mnie jego pozorna nieprofesjonalność, niezorganizowanie, brak dyscypliny. Ogarnia mnie zachwyt i poddaję się urokowi niejednakowości, która w tak niestosowny sposób tworzy jedność, nie tylko ze sobą nawzajem, ale również ze mną. Czuję, że przynależę do tego miejsca, że je uzupełniam, choć tak niepodobna jestem do czegokolwiek, co tam widzę. Sama również poplątana, nierówna i nieprzewidywalna czuję czystą, dziecinną radość, że jestem tu, gdzie moje miejsce, wśród innych poplątanych, nierównych i nieprzewidywalnych. Tu czuję, że mam stworzoną przestrzeń, by móc się rozwijać, piąć w górę, zapuszczać korzenie, zmieniać kolory i rodzić owoce. Nikt mnie tu nie ocenia na jakim etapie jestem, czy moje gałęzie są już wystarczająco proste czy długie, czy moje owoce są jeszcze cierpkie czy słodkie. W lesie mam ochotę być, wzrastać i dzielić się tym jaka jaką jestem naprawdę.
Bóg jest Bogiem porządku. Jego porządek wygląda jednak inaczej niż ludzki porządek. Porządek w Królestwie Ojca polega na takim ukształtowaniu warunków zewnętrznych by sprzyjały wewnętrznemu wzrastaniu i owocowaniu. Boży porządek to harmonia nakreślona złożoną i bujną naturą samego Stwórcy. Jego stworzenie, przyroda i dzieci odzwierciedlają Jego fantazję, pomysłowość, pozorną paradoksalność. Porządek Boży to nie równo ustawione krzesła, jednakowe krawaty, dźwięki ustawione w marszową melodię, klasyczne zestawienie kolorów.
Jazz
Bardzo lubię słuchać jazzu. Według mnie jest on najlepszą muzyczną ilustracją na czym polega Królestwo Boże i jaki jest prawdziwy charakter Boga. Zazwyczaj nie ma tam wyraźnej melodii, ale czy jest tam porządek? Pozornie nie. Instrumenty nie grają tej samej melodii, ale uzupełniają się nawzajem we wzajemnym szacunku i skupieniu na współpracy w tworzeniu czegoś, czego nie można określić mianem: piosenka. A jednak cały ten pozorny harmider i bałagan układa się w najpiękniejszą w świecie harmonię dźwięków, których nie można samemu odtworzyć, ale można się im poddać by doświadczyć wspaniałego przeżycia – jedności w różnorodności. Pozostawienie wolności muzykowi, który jednak dobrowolnie poddaje się dyscyplinie współpracy, owocuje najbardziej twórczą i wzruszającą ekspresją ludzkiego i Bożego geniuszu. Takiego efektu nie uzyska się poprzez nakaz grania tej samej melodii przez wszystkich muzyków.
Kościół
Wspólnota, przyjaźń i miłość może być tworzona na dwa sposoby. Według ludzkiego lub Bożego porządku. Jedność w byciu razem jest niezbędna by móc zachować relacje i osiągnąć wspólne cele. Niewłaściwie rozumiana jedność czy porządek prowadzą do przemiany wspólnoty w bezduszną organizację, w której źle widziane są przejawy indywidualności. Duch religijności jest nudny i okrutny. Religijne ujednakowienie wszystkich wyznawców służy łatwiejszemu zachowaniu kontroli i władzy nad nimi, co z kolei sprzeciwia się Bożym planom wobec Jego dzieci, które mają mieć miejsce na spokojne rozwijanie się w miłości.
Jednakowość to podróbka jedności. Dążenie do niej jest szkodliwe, bo wiąże się nieodłącznie z wymuszaniem, osądzaniem i wykluczaniem ze swojego grona tych, którzy są braćmi. Prawdziwa jedność ma tysiące kolorów i odcieni a pomimo tego funkcjonuje doskonale, gdyż spójnią jest miłość i szacunek a nie identyczne przekonania. Wytyczanie właściwych standardów jest niezbędne, ale trzeba pamiętać, że harmonia rodzi się jedynie w miejscu miłości i szacunku. Bez nich najpiękniej poukładane biblijne prawdy stają się niezrozumiałym chaosem. Cudownie byłoby właściwie myśleć na każdy temat, ale jeszcze ważniejsze jest by umieć kochać innych, umieć się nimi cieszyć i doceniać jak bardzo różni są od nas samych. Prawdziwa miłość trwa pomimo, a nie ponieważ. Pomimo różnic i niedoskonałości a nie dlatego, że tak samo myślimy. Umiejętność nawigowania w morzu ludzkich indywidualności wymaga prawdziwej mądrości. „A ponad to wszystko przyobleczcie się w miłość, która jest spójnią doskonałości” (Kol 3,14). To najtrudniejsza lekcja w ewangelii.
Agata Strzyżewska
Przepraszam, muszę się powtórzyć:
“W lesie panuje bałagan” – BEZCENNE! 🙂
Jednak jeszcze ważniejszą obserwacją jest drugi cytat: “Duch religijności jest nudny i okrutny”.
I tu właśnie jest pies pogrzebany…
Jaką byśmy nie wizięli Organizację kościelną, mniejszą czy większą (choć szczególnie tę większą), potrzebuje ona organizacji. I wnet pojawiają się “pewne osoby”, które poczuwają się do liderowania.
To by jeszcze było pół biedy, jednak wśród tłumu znajdą się i tacy, którzy będą gotowi tej osobie za pełnienie swej – przecież “tak potrzebnej” roli – płacić.
I tak oto – całkiem niepostrzeżenie, w poczuciu dbałości o pobożną różnorodność, tak oczywistą po lekturze powyższego tekstu – zadbamy de facto nie o Boga, a o coś zupełnie innego…
Dzięki za ten arcywartościowy artykuł.
Gdyby Bóg chciał stowrzyć nas wszystkich takich samych, to nie miał by z tym żadnego problemu. Przecież jest Wszechmogący. A jednak tak się nie stało. Jesteśmy inni pod każdem względem, podobnie jak w przyrodzie, o czym pisałaś. Jest w tym Jego zamysł. Jedność nie ma nic wspólnego z jednakowością, z takim samym myśleniem, postępowaniem, jedzeniem tego samego, ubieraniem się itd. Warto o tym pamiętać zanim wydamy sąd o innych. Diabeł bez przerwy wysyła swoje demony, aby poddawały nam myśli osądu i krytycyzmu o innych. Chodzenie w miłośći jest dla każdego zabezpieczeniem przed demonicznymi atakami. Jezus nie chciał abyśmy koncentrowali się na cudzych błędach i słabościach, ponieważ wystarczająco dużo posiadamy własnych niedoskonałości. Pozwól, aby Bóg zajął się najpierw Tobą, a dopiero wtedy nauczysz się, jak pomóc Twojemu „innemu” bratu lub siostrze wzrosnąć w Panu. Jest taki fajny fragment z pisma z Listu do Rzymian 2,1: „Dlatego nie ma dla ciebie wymówki, obrony ani usprawiedliwienia – kimkolwiek jesteś – jeżeli sądzisz i potępiasz innego. Stawiając siebie w pozycji sędziego i wydając wyrok na drugiego,potępiasz samego siebie, ponieważ ty, który sądzisz, masz w nawyku robić dokładnie te same rzeczy.” Dokładnie te same, które krytykujesz i potępiasz. Jak to się dzieje, że zazwyczaj jesteśmy całkowicie przekonani o słuszności własnego postępowania? Na siebie patrzymy przez „różowe okulary”, a na innchy przez „szkło powiększające”. Całkowicie zgadzam się z tym co napisałaś Agatka w roździale kościół, bo sam tego doświadczyłem razem z przyjaciółmi w zborze w Olsztynie. „Miłość znosi wszystko, jest gotowa wierzyć w to, co najlepsze odnośnie każdej osoby…” I List do Koryntian 13,7. Szczerze przyznaję, żę posłuszeństwo temu wersetowi Pisma to dla mnie wyzwanie.
Prosto, Prawdziwie, …Pięknie 🙂
Super! Uwielbiam jazz i rzeczywiście pasuje 🙂
Jedność w rónorodności – jedność w Jezusie Chrystusie
Amen! Musimy być różni, bo Bóg ceni sobie nasza różnorodność i chce byśmy byli odmienni, ale zarazem byśmy byli Jego dziećmi:)I naprawdę nimi jesteśmy, pomimo innych upodobań estetycznych, pasji i zainteresowań. To nas ubogaca i przemienia, a zrazem uczy otwartości na naszą odmienność, odmienność dzieci Bożych. Jestem ewangelikiem, lubię nasze luterskie nabożeństwa i nawet jeśli ktoś by powiedział,że są one za mało duchowe i że wiele prawd w moim kościele jest niewłaściwych, to i tak Bóg mnie kocha, a ja uczę się odpowiadać na Jego miłość poprzez codzienne sytuacje i życie, które prowadzę. Dziękuję Agatko za ciekawy wpis i czekam na więcej:) Z Panem Bogiem:)