Jadłodajnia

portal ludzi głodnych i spragnionych Boga

Chwała Pańska

Spotkanie z Bogiem może przybierać różne wymiary. Czasami może być ono bardzo bliskie.

gloryWiedzieć a znać

Wydaje nam się, że wiemy, gdzie mieszka Bóg. Wydaje nam się, że wiemy co On lubi i pewni jesteśmy czego On nie lubi, bo przestudiowaliśmy Słowo Boże. Niektórzy twierdzą, iż wiedzą na temat Boga wszystko. Na całym świecie różni ludzie w ciszy nocnej słyszą głos, który nieustannie i przejmująco powtarza słowa: „Nie pytam cię, ile o mnie wiesz. Pytam cię, czy naprawdę Mnie znasz? Czy naprawdę Mnie pragniesz?”

Przez lata wydawało mi się, że znam Boga. Czułem, że odniosłem sukces w służbie pastorskiej. Głosiłem przecież w największych kościołach w Ameryce. Zaangażowany byłem w zagraniczne przedsięwzięcia misyjne u boku wielkich mężów Bożych. Jeździłem do Rosji i pomagałem tam zakładać zbory. Robiłem dla Boga wiele. Wydawało mi się, że tak właśnie powinienem żyć, ale pewnej jesieni w niedzielę rano wydarzyło się coś, co wszystko zmieniło. Mój wieloletni przyjaciel, pastor zboru w Houston w Teksasie, zaprosił mnie na usługiwanie w jego kościele. Z jakiegoś nieznanego powodu odczułem, że ważą się moje losy. Jeszcze zanim zadzwonił, w moim sercu zrodziło się pragnienie Boga, który mnie nie opuszczało. Pomimo wszystkich moich osiągnięć, w moje wnętrze zaczęło ogarniać uczucie pustki. Spłynął na mnie strach, przygnębienie i wiedziałem, że stan ten pojawił się pod wpływem Boga. Kiedy zadzwonił mój przyjaciel, odczułem, że Bóg coś dla nas przygotował. Nie wiedziałem jeszcze, że nadchodzi czas spotkania z Bogiem.

Mniej niż w reklamie?

Wielu ludzi nosi kryształy na szyi i wydają setki dolarów na słuchanie guru. Odwiedzają wróżki, płacąc olbrzymie pieniądza. Pragną usłyszeć głos kogoś większego od nich samych, usłyszeć coś, czego nigdy nie usłyszeli w kościele. Wielu ludzi ma dosyć kościoła, ponieważ kościół nie daje tego, co reklamuje Księga! Pragną poznania żywego Boga! Głód, który dręczy ich dusze, starają się zaspokoić w ciele.

Jak na ironię, ja, kaznodzieja, cierpiałem te same bóle głodowe, co ludzie, którzy nie poznali Jezusa! Nie zadowalało mnie to, że dużo wiedziałem o Jezusie. Można wiele wiedzieć o prezydentach, rodzinie królewskiej i innych osobistościach. Można znać ich upodobania kulinarne, adres i stan cywilny. Ale ta wiedza nie oznacza bliskiej znajomości. Nie możesz powiedzieć, że ich znasz. W wieku informacji, korzystając z łakomych kąsków plotek przekazywanych z ust do ust, z gazety do gazety i od osoby do osoby, można handlować faktami z życia kogoś, kogo nie zna się osobiście. Kościół rozmawia o technikach ewangelizacyjnych, ale nie rozmawia o samym Bogu. Oto różnica między posiadaniem informacji na czyjś temat, a osobistą z nim znajomością. Gdybym gdzieś spotkał się ze znanymi ludźmi, musielibyśmy zostać sobie przedstawieni, ponieważ wiedza o kimś, nie jest równoznaczna z przyjaźnią. Nie wystarczy wiedzieć o Bogu. Nasze kościoły pełne są ludzi, którzy mogliby wygrywać quizy biblijne, a jednak Boga nie znają.

Jeśli nie będziemy uważać, damy się pochłonąć „kultowi wygody”, wraz z naszymi wygodnymi pastorami, wygodnym budynkiem kościelnym, wygodnym kołem przyjaciół. Zapomnimy o tysiącach zranionych, umierających ludzi, którzy każdego dnia mijają nasz wygodny budynek kościelny! Jeśli nawet nie próbujemy dotrzeć do nich z ewangelią Jezusa Chrystusa, to chyba na Golgocie zostało zmarnowane wiele Jego krwi.

Głód Boga

Właśnie wróciłem z usługiwania w zborze mojego przyjaciela. Gdy stałem przy kuchni, zadzwonił on ponownie. „Tommy! Nie wiem, czy kiedykolwiek prosiłem kogokolwiek, żeby przyjechał do nas drugi raz z rzędu, ale … Czy mógłbyś do nas przyjechać w najbliższą niedzielę?”. Zgodziłem się.

Druga niedziela była jeszcze bardziej niezwykła. Po wieczornym nabożeństwie ludzie nie chcieli wyjść z budynku.

– Co robić? – spytał mój przyjaciel, pastor.

– Zwołajmy spotkanie modlitewne w poniedziałek wieczorem – powiedziałem. – Zobaczymy, jak bardzo ludzie są spragnieni Boga.

W poniedziałek na modlitwę przyszło czterysta osób i wspólnie szukaliśmy Bożego oblicza. Wyraźnie coś się zbliżało. Na ciemnym niebie nad Houston pojawiło się malutkie pęknięcie. Głodni ludzie pragnęli spotkania z Bogiem.

Wróciłem do domu, ale pastor znowu do mnie zadzwonił: „Tommy! Czy możesz przyjechać do nas także w trzecią niedzielę?”. Usłyszałem wtedy nie tylko jego słowa, ale także i jego serce. Tak naprawdę to nie chodziło o moją osobę, ale o pragnienie Boga. Jego zbór rozpalił we mnie palący głód. Mieliśmy wrażenie, że „schwytamy” Boga. Ciekawe wyrażenie, prawda? Schwytać Boga. Przecież to jest niemożliwe. To jest jak zabawa z moją córeczką. Kiedy wraca do domu ze szkoły, często bawimy się w zabawę milionów ojców i dzieci na całym świecie. Kiedy próbuje mnie schwytać, to nawet przy mojej korpulentnej budowie, nie muszę przed nią uciekać. Wystarczy, że umiejętnie robię uniki w różne strony, a ona nie może nawet mnie dotknąć, ponieważ sześciolatek nie jest w stanie złapać dorosłego. Ale nie taki jest cel tej zabawy. Po kilku minutach prób, córeczka ze śmiechem woła: Ależ, tato! i w tym momencie chwyta mnie za serce. Wtedy odwracam się i teraz to już nie ona mnie goni, ale ja gonię ją. Chwytam i zaczynamy się turlać na trawie. A więc czy możemy Go schwytać? Tak naprawdę to nie, ale możemy ująć Go za serce, a wtedy On się obraca i zaczyna gonić nas. I o to właśnie chodzi w ściganiu Boga. Gonisz za niemożliwym, wiedząc, że to możliwe.

Niezwykłe nabożeństwo

Zbór w Houston miał w niedzielę dwa nabożeństwa. Pierwsze nabożeństwo rozpoczynało się o 8.30, a drugie o 11.00. Kiedy przyjechałem tam w trzecią niedzielę, już w hotelu odczułem ciężar unoszącego się Ducha Bożego. Zacząłem drżeć i płakać. Ledwie mogłem oddychać. Weszliśmy do kościoła na poranne nabożeństwo o 8.30, spodziewając się grupy zaspanych wierzących i spokojnego uwielbienia. Odczuwałem Bożą obecność tak mocno, że miałem wrażenie, iż powietrze jest gęste. Ledwie można było oddychać. Muzycy z trudnością usługiwali, bo przeszkadzały im w tym łzy. W końcu Boża obecność stała się tak silna, że nie mogli już dłużej śpiewać ani grać. Lider uwielbienia płacząc pochylał się nad klawiaturą.

Wtedy powiedziałem do mojej żony: ” Jeannie, prowadź nas do Boga”. Jeannie, jako lider uwielbienia i wstawiennik umie prowadzić ludzi w Bożej obecności. Spokojnie wyszła do przodu i kontynuowała uwielbienie. Nie było to nic nadzwyczajnego, zwykłe, proste uwielbienie.

Atmosfera przypomniała mi fragment z Księgi Izajasza 6, coś o czym czytałem, ale nawet nie śniło mi się, że sam mógłbym tego doświadczyć. We fragmencie tym czytamy, że chwała Pańska wypełniła świątynię. Nigdy nie rozumiałem, co to znaczy, że chwała Pańska wypełnia jakieś miejsce. Tym razem odczuwałem, jak Bóg przybywa. Jego obecność coraz bardziej napełniała pomieszczenie. Wydawało mi się, że budynek nie jest w stanie pomieścić już więcej. To tak jakby długi tren sukni panny młodej ciągnął się za nią, gdy wchodziła do sali. Chwilami powietrze było tak gęste, że prawie nie można było oddychać. Miało się wrażenie, że brakuje tlenu.

Pastor zwrócił się do mnie:

– Tommy, czy przejmiesz prowadzenie nabożeństwa?

– Boję się wyjść, bo czuję, że Bóg za chwilę coś uczyni – odpowiedziałem.

Kiedy to mówiłem, po twarzy płynęły mi łzy. Nie bałem się, że Bóg mnie przewróci albo że wydarzy się coś złego. Nie chciałem jedynie zakłócić drogocennej obecności, która wypełniała pomieszczenie. Zbyt często my, ludzie, pozwalamy Duchowi Świętemu przejmować nad nami kontrolę tylko do pewnego momentu. W zasadzie za każdym razem, kiedy wykracza On w strefę naszego poczucia bezpieczeństwa albo pozbawia nas nieco kontroli, wtedy ściągamy lejce (Biblia w l Tes 5,19 nazywa to „gaszeniem Ducha”). Tak często zatrzymujemy się przy świątynnej zasłonie zamiast wejść do miejsca najświętszego.

– Czuję, że powinienem przeczytać 2 Krn 7,14 i mam też słowo od Pana – powiedział mój przyjaciel. Wciąż płacząc, skinąłem głową na znak zgody i powiedziałem: – Idź, idź.

Mój przyjaciel nie jest z zasady człowiekiem okazującym emocje. Jest stabilnego usposobienia. Ale kiedy wyszedł na scenę, widać było, że drży. Czułem, że coś się wydarzy i dlatego wyszedłem z pierwszego rzędu i stanąłem z tyłu przy kabinie akustyka, aby to zobaczyć. Wiedziałem, że Bóg zamierza coś uczynić. Nie wiedziałem tylko co i gdzie.

Mój przyjaciel stanął za przezroczystą kazalnicą na środku podestu, otworzył Biblię i spokojnie przeczytał przejmujący fragment z 2 Krn 7,14:

„ukorzy się mój lud, który jest nazwany moim imieniem, i będą się modlić, i szukać mojego oblicza, i odwrócą się od swoich złych dróg, to Ja wysłucham z niebios, i odpuszczę ich grzechy i ich ziemię uzdrowię”.

Potem zamknął Biblię, drżącymi dłońmi chwycił brzegów kazalnicy i powiedział: „Pan mówi do nas, żebyśmy przestali szukać Jego dóbr, a zaczęli szukać Jego samego. Nie mamy już dłużej szukać Jego ręki, ale Jego twarzy”. W tym momencie w pomieszczeniu rozległ się dźwięk jakby grzmotu. Pastor upadł do tyłu, a kazalnica upadła do przodu. Piękna kompozycja kwiatowa przewróciła się. Kazalnica zanim dotknęła podłogi, była rozłupana na dwie części, jakby uderzeniem pioruna. Przerażenie spowodowane Bożą obecnością napełniło pomieszczenie. Pulpit był wykonany z akrylowego plastiku wysokiej jakości. Według opinii specjalistów materiał ten jest w stanie wytrzymać olbrzymie obciążenie na centymetr kwadratowy.

Ludzie płakali i jęczeli. Szybko podszedłem do mikrofonu i powiedziałem: „Jeśli ktoś jeszcze tego nie zauważył, to chcę powiedzieć, że Bóg właśnie wkroczył na to miejsce. Pastorowi nic się nie stało, ale wstał dopiero po przeszło dwóch godzinach. Porządkowi musieli go jednak podtrzymywać.

Pokuta

Nikt nie zwracał uwagi na rozbitą kazalnicę, byliśmy zbyt przejęci otwartym niebem. Obecność Boża uderzyła w nas jak bomba. Powiedziałem: „Jeśli twoje życie nie jest w takim stanie, w jakim powinno być, to masz dobrą okazję, żeby pojednać się z Bogiem”. Nigdy jeszcze nie widziałem takiego odzewu. Ludzie przepychali się jeden przez drugiego. Nie czekali, aż zrobi się miejsce w przejściach. Przechodzili przez ławki. Biznesmeni zrywali krawaty i przepychali się do przodu. W sali rozbrzmiewał dźwięk pokuty. Kiedy o tym myślę, to ciarki przechodzą mi po plecach. Apelując do ludzi, nie wiedziałem, że będzie to pierwsze wezwanie z siedmiu tego dnia.

Nadszedł czas drugiego nabożeństwa o godz. 11, ale nikt nie wychodził. Ludzie leżeli na twarzach i chociaż nie grała muzyka, słychać było spontaniczne wielbienie. Nawet małe dzieci płakały pokutując. Niektóre osoby leżały twarzą do ziemi, inne stały lub klęczały. Boża obecność i moc była tak potężna, że ludzie odczuwali gwałtowną potrzebę chrztu. Nie wiedziałem co robić. Pastor nadal leżał na podłodze. Poważni ludzie podchodzili do mnie i mówili: „Muszę zostać ochrzczony”. Ludzie nawracali się w zetknięciu z Bożą obecnością. Tego dnia nie było ani kazania, ani pieśni, tylko Jego Duch.

Jako gość w zborze nie mogłem wydać nikomu polecenia, żeby ochrzcić tych ludzi. Odesłałem ich do biura pastora, żeby tam uzyskali zgodę na chrzest. Zauważyłem, że żadna z osób odesłanych przeze mnie, nie wróciła. W końcu wysłałem tam drugiego pastora i poprosiłem: „Dowiedz się, co pastor zamierza zrobić w związku z chrztami, bo nikt do mnie stamtąd nie powrócił”. Drugi pastor zajrzał do biura i ku swojemu zaskoczeniu zobaczył, że pastor nadal leży przed Panem, a wszyscy, którzy tam weszli też leżą na ziemi, płaczą i pokutują. Szybko wrócił do mnie i opowiedział o tym, co zobaczył oraz dodał: „Pójdę go spytać, ale jeśli wejdę do biura, to nie wiem, czy uda mi się wrócić”.

Wielkie żniwa

Wzruszyłem ramionami i razem z drugim pastorem podjąłem decyzję. Zaczęliśmy chrzcić ludzi na znak pokuty przed Panem. Chrzciliśmy ich godzinami. Do kościoła wlewało się coraz więcej ludzi, a ponieważ osoby z pierwszego nabożeństwa jeszcze nie wyszły, samochody parkowano wszędzie wokół budynku. Duży plac obok kościoła, przeznaczony na pikniki na świeżym powietrzu, zapełniony był samochodami.

Kiedy ludzie wjeżdżali na parking, już wtedy odczuwali Bożą obecność tak mocno, że niektórzy zaczynali płakać. Wchodzili do głównej sali, ale nawet nie próbowali szukać miejsc siedzących. Od razu szli do przodu i wkrótce zaczynali płakać oraz pokutować. Tak jak powiedziałem, nie było kazania. Przez większość czasu nie grała nawet muzyka. Tego dnia działo się tylko jedno: Pojawiła się Boża obecność. A gdy coś takiego ma miejsce, ludzie robią to samo, co Izajasz, kiedy zobaczył wywyższonego Pana. Z głębi duszy zawołał: „Biada mi! Zginąłem, bo jestem człowiekiem nieczystych warg i mieszkam pośród ludu nieczystych warg, gdyż moje oczy widziały Króla, Pana Zastępów” (Iz 6,5). Kiedy prorok Izajasz, wybrany sługa Boży, zobaczył Króla chwał, to co dotychczas uważał za czyste i święte, wydało mu się jak szata splugawiona.

Wracali po więcej

Od tego niezwykłego nabożeństwa, które rozpoczęło się o 8:30, ludzie przez cały czas wypełniali audytorium. Poranne nabożeństwo trwało do l :00 w nocy. Nie musieliśmy ogłaszać naszych planów na poniedziałkowy wieczór. Wszyscy wiedzieli co mają robić. To nabożeństwo odbyłoby się czy byśmy je zwołali, czy nie. Ludzie wrócili do domu, żeby się przespać albo zrobić to, co musieli zrobić i wracali po więcej, nie po więcej człowieka czy programu, ale Boga i Jego obecności. Pastor i ja zadawaliśmy sobie pytanie: Co dalej robić? Próbowaliśmy prowadzić „normalne nabożeństwo”, ale głód w ludziach przyciągał Bożą obecność i nagle Bóg nas ogarniał!

Bóg nie interesuje dobra muzyka i imponujące budynki. Wykładzina w kościele nie robi na Nim wrażenia, On pokrywa pola dywanami. Boga nie interesuje, ile możesz dla niego „zrobić”. On chce jedynie, żebyś udzielił odpowiedzi na jedno pytanie: „Czy mnie pragniesz?”.

Tak dobrze planujemy nasze nabożeństwa, że nie zostawiamy miejsca dla Ducha Świętego. Oczywiście pozwalamy, żeby Bóg do nas przemówił przez proroctwo, ale zaczynamy się denerwować, kiedy zaczyna wyłamywać się z naszych grafików. Boimy się wypuścić Boga z pudełka, ponieważ może nam wszystko zepsuć.

Kiedy po raz ostatni poszliście do kościoła i powiedzieliście: „Będziemy czekać na Pana?”. Nie robimy tego, ponieważ boimy się, że On nie przyjdzie, a przecież istnieje obietnica: „ci którzy oczekują Pana, nabywają nowej siły” (Iz 40,31).

Jako chrześcijanie żyliśmy dotąd w słabości i nie braliśmy wszystkiego, co Bóg miał dla nas. Żyliśmy poniżej przywilejów danych Bożym synom i córkom. Nie mieliśmy ochoty wyjść poza cielesność religii, bo nie czekaliśmy, aż Bóg przyjdzie i udzieli nam mocy. Staraliśmy się służyć o własnych siłach.

Odnowiony kościół

W Houston Bóg zburzył dotychczasowe wyobrażenia o kościele. Nie próbuję wzbudzać w nikim poczucia winy. Wiem, że chrześcijanie i ich przywódcy chcą dobrze. Istnieje jednak coś więcej niż jedynie cotygodniowe wizyty w kościele, chodzi o spotkanie z żywym Bogiem! Przez lata mówiliśmy, głosiliśmy i nauczaliśmy na różne tematy, ale nic się nie zmieniało. Kościół ma już dosyć słuchania Bogu, potrzebuje życia z Nim.

Gdy nad Houston przyszło przebudzenie przez następne pięć tygodni, siedem dni w tygodniu setki ludzi ustawiały się w kolejce, żeby pokutować i przyjmować Chrystusa, uwielbiać, czekać i modlić się. To, co wcześniej miało miejsce w Biblii działo się teraz tutaj. I wtedy zrozumiałem, że Bóg chce to czynić wszędzie. Jego objawiona obecność unosiła się nad tym miejscem miesiącami. Bóg powrócił, żeby ponownie przejąć na własność swój kościół

O ile wiem, to tylko jedno może Go powstrzymać przed wylaniem swojego Ducha, kiedy nie widzi głodu. Bóg szuka ludzi głodnych. Głód oznacza, że jesteś niezadowolony ze swojego stanu, ponieważ zmuszony jesteś żyć bez Jego pełni. On przychodzi dopiero wtedy, gdy jesteś gotowy Mu to wszystko oddać.

Bóg chce się objawiać wśród nas. On chce przychodzić w swojej chwale do tego stopnia, że niezbawieni, przejeżdżający obok nie będą w stanie się temu oprzeć. To już zaczyna się dziać. Widziałem jak grzesznicy przejeżdżając obok miejsc, nad którymi otworzyło się niebo, gwałtownie skręcali, zatrzymywali się na parkingu, pukali do drzwi i mówili: „Tutaj coś się dzieje. Ja też tego chcę”.

Syty czy głodny?

Czy nie masz już dosyć rozdawania ulotek, pukania do drzwi i prób uzyskania jakichś efektów? Od tak dawna próbujemy osiągnąć jakieś rezultaty, lecz nic się nie zmienia. Teraz Bóg chce przejąć inicjatywę! Dowiedz się, co On czyni i przyłącz się do Niego! Tak postępował Jezus. Bóg chce się wprowadzić do twojego zboru. Kiedy ostatni raz byłeś tak bardzo spragniony Boga? Kiedy głód trawił cię tak bardzo, że nie zwracałeś uwagi na to, co ludzie o tobie pomyślą? Zachęcam cię, abyś zapomniał o wszelkich przeszkodach i opiniach ludzi. Co czujesz, czytając o tym, jak Bóg nawiedził kościół? Czy czujesz się zakłopotany? Co dzieje się w twoim sercu? Czy budzi się w tobie głód, o którym myślałeś, że już dawno umarł? Kiedy po raz ostatni czułeś się tak, jak czujesz się teraz? Powstań i szukaj Jego obecności. Nie mówię teraz o emocjach i ekscytacji pod wpływem muzyki, którą potrafimy perfekcyjnie wykonywać pod względem technicznym. Ona nie wywołuje prawdziwego głodu. Mówię o głodzie Bożej obecności. Kościół od tak dawna żyje w samozadowoleniu i przekonaniu o własnej sprawiedliwości, że stał się w Bożych nozdrzach przykrym zapachem zamiast miłą wonią. W tym stanie On nie może na nas patrzeć. Bogu przeszkadza nasze samozadowolenie i przekonanie o własnej sprawiedliwości. Nie jesteśmy tak poukładani, jak nam się wydaje. Pomóc może nam jedynie pokuta.

W owym czasie wystąpił Jan Chrzciciel i głosił na Pustyni Judzkiej te słowa: „Nawróćcie się, bo bliskie jest królestwo niebieskie”. Do niego to odnosi się słowo proroka Izajasza, gdy mówi: „Głos wołającego na pustyni: Przygotujcie drogę Panu. Dla Niego prostujcie ścieżki!” (Mt 3,1-3).

Pokuta przygotowuje drogę i prostuje ścieżki naszego serca. Pokuta wypełnia wszystkie doliny i obniża wyżyny w naszym życiu i życiu kościoła. Pokuta przygotowuje nas na Jego obecność. Nie możemy żyć w Jego obecności bez pokuty. Pokuta umożliwia dążenie do Jego obecności. Przygotowuje drogę, po której dochodzisz do Boga (albo Bóg do ciebie!). Gdy Jan Chrzciciel przygotował drogę, Jezus przyszedł.

Kiedy po raz ostatni powiedziałeś: „Ruszam za Bogiem”? Kiedy po raz ostatni odłożyłeś na bok wszystko, czym się zajmowałeś i poszedłeś drogą pokuty, by dojść do Boga? To kwestia głodu.

Kiedyś zależało mi na głoszeniu dobrych kazań przed wielkimi tłumami oraz dokonywaniu wielkich rzeczy dla Niego, lecz moje nadzieje legły w gruzach. Teraz zależy mi już tylko na poszukiwaniu Boga. Nic więcej już się nie liczy. Nie obchodzi mnie to co myślą o mnie inni. Biegnę za Bogiem. To nie kwestia pychy, ale kwestia głodu. Jeśli będziesz szukał Boga z całego serca, duszy i ciała, On zwróci się ku tobie.

Teraz kiedy czytasz te słowa, zachęcam cię, abyś pozwolił Duchowi Świętemu skruszyć twoje serce. Jest czas na uświęcenie twojego życia. Przestań oglądać to, co dotychczas oglądałeś, przestań czytać to, co dotychczas czytałeś, jeśli były one ważniejsze niż Boże Słowo. Bóg musi znaleźć się na pierwszym miejscu i być przedmiotem twojego największym głodu.

Jeśli jesteś zadowolony, to zostawiam cię w spokoju. Możesz odłożyć ten artykuł i nie będę cię już niepokoić. Ale jeśli jesteś głodny, mam dla ciebie obietnicę Pana: „Błogosławieni, którzy łakną i pragną sprawiedliwości, albowiem oni będą nasyceni” (Mt 5,6).

Nasz problem polega na tym, że nie zaznaliśmy dotąd głodu. Pozwalaliśmy, żeby rzeczy tego świata zaspokajały nas i syciły. Przychodziliśmy do Boga tydzień po tygodniu, rok po roku, a tylko po to, aby wypełniał braki. Bóg nie chce już dłużej być na drugim miejscu w naszym życiu, nawet jeżeli na pierwszym jest kościół!

Dobre rzeczy takie jak karmienie głodnych, ratowanie życia poczętych, nauczanie dzieci w szkółce powinny wypływać z Bożej obecności. Nasza motywacja powinna wynikać z Jego motywacji. Robimy to dlatego, że On by to zrobił. Jeśli nie będziemy mieli tego na uwadze, to możemy tak bardzo dać się wciągnąć w robienie rzeczy dla Niego, że zapomnimy o Nim.

Możesz być religijnym człowiekiem, ale nigdy nie stać przy Nim. Nie ma znaczenia, jak wiele się modlisz. Nieważne jak dobrze znasz Biblię albo ile o Nim wiesz. Ważne jest czy Go znasz.

Mąż i żona mogą robić dla siebie różne rzeczy, ale tak naprawdę nie kochać się nawzajem. Razem mogą przechodzić przez szkołę rodzenia, wychowywać dzieci, spłacać kredyty i nie cieszyć się przy tym bliską więzią, jaką Bóg zaplanował dla małżeństwa (nie mówię tutaj tyko o współżyciu). Często żyjemy na niższym poziomie niż Bóg dla nas zamierzył. Dlatego kiedy niespodziewanie Bóg przychodzi w swojej mocy, jesteśmy zaskoczeni. Większość z nas nie jest przygotowana na to, by zobaczyć „rąbek Jego szaty wypełniający świątynię”.

Może Duch Święty już do ciebie przemawia. Jeśli z trudem hamujesz łzy, to pozwól im płynąć. Proszę Pana, żeby rozbudził w tobie głód pierwszej miłości, o której prawie już zapomniałeś. Kiedyś gorąco kochałeś, ale pozwoliłeś, aby inne rzeczy zajęły miejsce Jego obecności. Modlę się dla ciebie o wolność od martwej religii. Modlę się, żeby twój głód był tak wielki, abyś nie mógł już marzyć o niczym innym jak tylko o Nim.

 

Tommy Tenney

Fragment książki pt.: „W pogoni za Bogiem”
2013

15 comments on “Chwała Pańska

  1. radek
    18/10/2013

    piękne! chwała Panu!

  2. Jacek Sadowski
    25/03/2013

    Najbardziej poruszył mnie akapit mówiący o chrzczeniu ludzi zaraz po wyznaniu grzechów. Tak własnie wyobrażam sobie nasze warsztaty, które organizujemy i w których uczestniczymy. Potężne działanie Pana objawiające się wyznaniem grzechów i chrztem. Tak działo się kiedy głosił JAN CHRZCICIEL i PIOTR. Pastor Mikę Bickle z Kansas opowiada, jak w 1982 r. w Kairze Bóg ukazał mu, że „zmieni formy i wyraz kościoła w ciągu jednego pokolenia do takiego stopnia, że nie będzie już można go rozpoznać”. Przyszłość pokaże, czy to rzeczywiście mówił Bóg, czy było to tylko marzenie.
    Rick Joyner, proroczy nauczyciel z Charlotte w Stanach Zjednoczonych, mówi coś podobnego: „W przyszłości widzę tak powszechny powrót do biblijnego chrześcijaństwa, że zmieni się samo pojęcie chrześcijaństwa, zarówno w świecie, jak i w kościele. Nie oznacza to, jakichś zmian doktrynalnych w pojmowaniu tego, co to znaczy być chrześcijaninem, ale zmianę, która sprawi, że zaczniemy żyć zgodnie z głoszonymi przez nas prawdami. A objawi się to wtedy, gdy prawdziwie damy się poznać po naszej wzajemnej miłości”.
    Płacąc za to własnym życiem, Szczepan przypomniał, iż Bóg nie mieszka w świątyniach ludzką ręką zbudowanych. Kościół to lud Boży. A zatem kościół był i jest tam gdzie są ludzie, w zwykłych domach. Tam właśnie Boży lud dzieli życie w mocy Ducha Świętego, spotyka się żeby jeść, często nie waha się sprzedawać prywatnej własności i dzielić się materialnym i duchowym błogosławieństwem, uczy się okazywać posłuszeństwo słowu Bożemu w naturalnych sytuacjach życiowych, nie podczas wykładów, ale dynamicznie, poprzez dialog, pytania i odpowiedzi.
    Ludzie modlą się o siebie nawzajem i prorokują do siebie nawzajem, nawzajem się chrzczą. Zdejmują z twarzy maski i wyznają sobie grzechy, zdobywając nową zbiorową tożsamość przez miłość, akceptację i przebaczenie.
    W miejscowym zborze, do którego uczęszczałem przez kilka lat, na porządku dziennym było stwierdzenie o niewłaściwym duchu czegoś, albo stwierdzenie znam tego ducha. Ale osoby, które to mówiły nigdy niczego nie wyjaśniały tylko autorytatywnie stwierdzały fakty. Trzeba być bardzo ostrożnym,w takich stwierdzeniach aby „nie ukrzyżować” kolejny raz posłańca do Boga, tym razem Ducha Świętego. Jest to ta sama zasada o której pisał Krzysztof, że ci którzy najbardziej wydawało się znali pisma nie rozpoznali Ducha Jezusa.

    • Krzysztof Waszczuk.
      25/03/2013

      Ta nowa forma chrześcijaństwa, o której Jacku piszesz i obecne pokolenie, idealnie do siebie pasują. Trochę widzę to tak: Bóg zatroszczył się o młodych ludzi i nie dopuścił, aby wielu z nich uczestniczyło w skostniałej religii rodziców. (Stąd średnia wieku w zborach 65lat.) Młodzi znienawidzili kościoły i denominacje, ale pragnienie Boga pozostało. To uchroniło ich od hipokryzji i religijnego nastawienia i teraz w ich sercu jest puste i czyste miejsce na zwykłą wiarę. Pokolenie to, już jest gotowe na Słowo o Królestwie i Królu. W międzyczasie Bóg przygotował mówców i nauczycieli i objawił im rzeczy, które jeszcze nigdy nie były głoszone w taki sposób i w takiej mocy jak obecnie. Widzę to w swojej rodzinie, jak moje własne dzieci słuchają tego co mówię z otwartymi szeroko oczami i nawracają się. Ta fala uwolniła się i nikt już jej nie powstrzyma. Polska nie wie co zrobić obecnie z stadionami, które pozostały po Euro 2012. Mega kościoły będą zbyt małe, żeby pomieścić tłumy, które odpowiedzą na Boże zaproszenie. Stadiony i audytoria zapełnią się tak samo jak sala weselna, do której zaproszeni byli szczególni ludzie, ale ci szczególni okazali się niegodni i….. zapełniła się nie szczególnymi, którzy nie zważali na przynależność denominacyjną tylko na Króla.

  3. Szamot
    24/03/2013

    Z jednej strony każdy czeka na wieści, które wskazują na Moc, Siłę i Potęgę Żywego Boga. Zaś gdy się takie wiadomości pojawiają, wraz z nimi rodzą się wątpliwości, czy aby na pewno jest to ingerencja Pana… Czytając ów artykuł – doczuwam nieokreślony lęk. Unosi się nad przytoczonymi wydarzeniami jakieś „nierazładowywalne” napięcie, które ów lęk jedynie potęguje. 2 rozdz. Dz.Ap. to nie jest…Oczywiście – to moja subiektywna ocena i nie wykluczam – błędna.

  4. stegie
    24/03/2013

    Bardzo zajmujący artykuł. Jestem głodny spotkania z Panem i to opowiadanie daje mi do myślenia. Dlaczego? Jestem gotów rzucić się w wir i marzę o tym, ale (zawsze musi być to ale) Pan mówi: „badajcie duchy!”. Nie byłem tam, nie mogę i nie chcę krytykować tamtego zjawiska, tego co spotkało narratora. Pragnę w naszym zborze ożywienia popartego pokutą zgodnie z tekstem, na który powołuje się narrator, mówiącym o tym, jak Jan nawoływał do upamiętania, bo przybliżyło się Królestwo Niebios. Jakub 5. 16 mówi o wyznawaniu grzechów jedni drugim. Czuję, że wielkie Boże poruszenie jest związane z moim pragnieniem odrzucenia grzechu, ze zmianami w moim życiu, które prowadzą do przestrzegania prawa Bożego. Jeśli tam w Huston miało to miejsce, to amen. Wiem jednak, że szatan nie śpi i jest coraz sprytniejszy. Jego zwiedzenie jest coraz subtelniejsze, jego dzieło coraz bardziej przypomina dzieło Pana. Rozdarta kazalnica jakoś mnie nie przekonuje :-). „Wielki zwodziciel” pociągnie za sobą miliony, a wśród nich i wybranych … więc wir jak najbardziej, o tym marzę, ale ostrożnie.
    pozdrawiam.

    • agata40
      24/03/2013

      Stegie to nie tylko do Ciebie 🙂 Biblia mówi: -Badajcie duchy. Tak, biblia to mówi i teraz pojawia sie pytanie – jak sie bada duchy ?? To jest bardzo konkretne pytanie wbrew pozorom. Ja na pdst tej wiedzy jaką mam (nie jest ona powalająca) i na pdst relacji z Jezusem mogę powiedzieć po przeczytaniu powyższego artykułu Amen! Moje pragnienie Boga rośnie po tym artykule. Nawet rozdarta kazalnica mnie przekonuje, bo coś istotnego mówi i przekazuje…Jeżeli chociaż jedna osoba upada na twarz, żeby uniżyć się przed Bogiem oddać Jemu chwałę, pokutując i znowu tego pragnie, i poznaje pokój Boży, to w jakim duchu się to dzieje? Łatwo powiedzieć – „badajcie duchy” a nie powiedzieć co to znaczy. Kto zrozumiał ewangelię i przyjął , ten ma rozeznanie i szuka, i pragnie obecności i chwały Bożej bez ustanku. Zamieszczam też fragment ze Słowa Bożego do przemyślenia w tym temacie.
      „Przeto i ja, odkąd usłyszałem o wierze waszej w Pana Jezusa i o miłości do wszystkich świętych, nie przestaję dziękować za was i wspominać was w modlitwach moich, aby Bóg Pana naszego Jezusa Chrystusa, Ojciec chwały, dał wam Ducha mądrości i objawienia ku poznaniu jego, i oświecił oczy serca waszego, abyście wiedzieli, jaka jest nadzieja, do której was powołał, i jakie bogactwo chwały jest udziałem świętych w dziedzictwie jego, i jak nadzwyczajna jest wielkość mocy Jego wobec nas, którzy wierzymy dzięki działaniu przemożnej siły jego, jaką okazał w Chrystusie, gdy wzbudził go z martwych i posadził po prawicy swojej w niebie ponad wszelką nadziemską władzą i zwierzchnością, i mocą, i panowaniem, i wszelkim imieniem, jakie może być wymienione, nie tylko w tym wieku, ale i w przyszłym; i wszystko poddał pod nogi jego, a jego samego ustanowił ponad wszystkim Głową Kościoła, który jest ciałem jego, pełnią tego, który sam wszystko we wszystkim wypełnia.” (List do Efezjan 1:15-23)

      • Agata
        24/03/2013

        Dzięki Agata za mądre słowa! Wiele osób mówi o badaniu duchów i rozumie to tak jak im się wydaje. Niektórym się wydaje, że wystarczy mieć jakieś odczucia pozytywne czy negatywne i że one świadczą o prawdziwości zjawiska. Upadająca, rozłupana kazalnica może wystraszyć na dobre, jak ogień i trzęsienie się ziemi na górze Synaj. Dziwność i gwałtowność choć są biblijnymi przymiotami Boga mogą być bardzo „niekościelne” i przerażające dla wierzącego. Badanie Pisma pod kątem wytropienia ducha również może zaprowadzić nas na manowce. Faryzeusze opierali się na Piśmie, a jednak nie przyjęli Jezusa, który według nich pochodził z Nazaretu a nie z Betlejem. Prości rybacy Go przyjęli choć nie znali tak dobrze proroctw. Jezus chodził po wodzie, przemienił wodę w wino, dotykał trędowatych i rozmawiał z kobietami – te wszystkie rzeczy były niebiblijne, niektóre z nich były nawet niezgodne z prawem. Nie chodzi o to by odrzucić Pismo jako kryterium oceny, ale by zrozumieć raczej Boże intencje zawarte w Piśmie a nie traktować Biblię jako listę: rób – nie rób.
        Rozumiem odczucia Stegie. Dobrze jest być ostrożnym, rozważnym, nie zachwycać się pochopnie, nie odrzucać też zbyt szybko. Jak więc rozpoznać co pochodzi od Boga? Znając Jego dotychczasowy sposób działania (w Biblii, w swoim życiu, ale przede wszystkim w Biblii, bo nasze doświadczenie może być po prostu brakiem doświadczenia), poznamy Jego unikalne DNA w innych ludziach i zjawiskach, które nas otaczają. Jedynie przez poznanie Jezusa, spędzanie z Nim czasu, poznawanie Jego głosu, poznamy czy coś jest z Boga. Mając wrażliwe serca na głos Ducha rozpoznamy Go w tłumie, hałasie, bałaganie, burzy. Tak jak prości wieśniacy poznawali, sercem, nie chłodnym rozumowaniem czy pobudzonymi emocjami.

      • Krzysztof Waszczuk.
        26/03/2013

        Agatko40, wybrałaś bardzo mocny fragment ewangelii, który mówi o nieograniczonej macy Boga. Dziękuje Jemu za Twoją wiarę! Niech takie rzeczy dzieją się wśród nas!

    • Krzysztof Waszczuk.
      24/03/2013

      Przez dwadzieścia pięć lat jedynym argumentem, który słyszałem na zjawiska niewytłumaczalne w kręgach chrześcijańskich było: „To jest diabelstwo”. No i…. tak też wierzyłem. Drugim argumentem podobnym temu – Badajcie duchy. No i ….nie badałem, bo już wiedziałem, że to musi być od diabła, bo przecież to ja miałem prawdę, czytaj „rację”. Po moich doświadczeniach rozumiem ostrożność Stefana. Mnie taka ostrożność przyblokowała na 25 lat. Mówiłem, że trzeba być ostrożnym i badać duchy, czy są z Boga, ale na tym się kończyło. Nigdy nie zadałem sobie trudu zbadania ducha, bo całkowicie nie wiedziałem jak to ugryźć. Argument, że wszystko co się dzieje trzeba weryfikować z Biblią dobrze brzmi, ale wszystko zależy od tego, jak Biblię interpretujesz. Znawcy zakonu i uczeni w piśmie, na podstawie Biblii zinterpretowali, że Jezus mocą demonów wyganiał demony, że czynił się synem Bożym, że łamał prawo i szabat, że miał demona, że był szalony, że był zwodzicielem i po trzech dniach zmartwychwstanie i to wszystko po zweryfikowaniu z Biblią. A wiec jak się bada te duchy? Przez 25 lat gadania o badaniu duchów nigdy nigdzie nie widziałem, żeby ktokolwiek badał! Wszyscy wiedzieli od razu!

      Oto ten słynny tekst z listu Jana, który jest nadużywany, gdy jest stosowany w każdej dowolnej sytuacji: 1J 4:1 „Umiłowani, nie każdemu duchowi wierzcie, lecz badajcie duchy, czy są z Boga, gdyż wielu fałszywych proroków wyszło na ten świat.” Ja czytam, że badanie duchów dotyczy proroków i proroctw, których w tamtych czasach było dużo. Byli prawdziwi i fałszywi i żeby określić kto jest kto, należało zbadać ducha. Jak? Ano tak:

      Po tym poznawajcie Ducha Bożego: Wszelki duch, który wyznaje, że Jezus Chrystus przyszedł w ciele, z Boga jest. (3) Wszelki zaś duch, który nie wyznaje, że Jezus Chrystus przyszedł w ciele, nie jest z Boga. Jest to duch antychrysta, o którym słyszeliście, że ma przyjść, i teraz już jest na świecie. (4) Wy z Boga jesteście, dzieci, i wy ich zwyciężyliście, gdyż Ten, który jest w was, większy jest, aniżeli ten, który jest na świecie. (5) Oni są ze świata; dlatego mówią, jak świat mówi, i świat ich słucha. (6) My jesteśmy z Boga; kto zna Boga, słucha nas, kto nie jest z Boga, nie słucha nas. Po tym poznajemy ducha prawdy i ducha fałszu.”

      Jak to teraz spasować z pękniętą kazalnicą i gościem leżącym dwie godziny na podium? Czy oni nie wierzyli, ze Jezus przyszedł w ciele? Oto cała nasza wiedza biblijna i elitarne oświadczenie, że to my mamy prawdę. Poza tym jest też dar rozróżniania duchów i jak każdy inny dar jest nieosiągalny bez namaszczenia Duchem Świętym. Ale to już inny temat.

  5. agata40
    23/03/2013

    “Będziemy czekać na Pana?”

    • Agata
      24/03/2013

      Agata, niczego bardziej nie pragnę w moim życiu. Wokół tego krążą tylko moje myśli i szukam też takich „fanatyków”!

  6. agaglaz
    23/03/2013

    Piękne….

  7. Agata
    23/03/2013

    „Nie możemy żyć w Jego obecności bez pokuty.” – Bardzo często spotykam się ze stwierdzeniem, że ludzie poszukujący Bożej obecności gonią za sensacją, za emocjonalnym zaspokojeniem. Tymczasem ten, kto choć raz doświadczył Obecności Boga, wie, że napawa ona lękiem, szacunkiem, powagą, radością, ulgą i potrzebą zmiany swojego serca. Taką zmianą, która umożliwiłaby Bogu głębsze dotknięcie, zamieszkanie w nas.
    „Przerażenie spowodowane Bożą obecnością napełniło pomieszczenie.” – modlę i pracuję nad tym, by podczas spotkań przebudzeniowych, w których biorę udział i które organizuję miała miejsce właśnie taka manifestacja Bożej chwały, by Bóg przychodził osobiście i z mocą. Wtedy dzieją się rzeczy jakich oko nie widziało a ucho nie słyszało, rzeczy jakie przygotował Bóg tym, którzy Go kochają.

  8. Krzysztof Waszczuk.
    23/03/2013

    Jest to pierwszy artykuł, do którego nie odważę się dodać komentarza zawierającego własną opinię. Powiem tylko, że pragnę doczekać się takich rzeczy w Polsce i w miejscu w którym żyję. Już zauważam przedsmak tych rzeczy, a to oznacza tylko jedno: Jezus przychodzi!

  9. Wiesiek
    22/03/2013

    Ja też mam taki głód Boga i proszę o modlitwę przebudzeniową tych
    ,którzy to czytają:)

Skomentuj

Wprowadź swoje dane lub kliknij jedną z tych ikon, aby się zalogować:

Logo WordPress.com

Komentujesz korzystając z konta WordPress.com. Wyloguj /  Zmień )

Zdjęcie z Twittera

Komentujesz korzystając z konta Twitter. Wyloguj /  Zmień )

Zdjęcie na Facebooku

Komentujesz korzystając z konta Facebook. Wyloguj /  Zmień )

Połączenie z %s

Informacja

This entry was posted on 22/03/2013 by in Najważniejsze teksty, Tak warto żyć.
%d blogerów lubi to: