Jezus wraca do swoich uczniów, aby za sprawą Ducha Świętego tchnąć w nich największy dar jaki istnieje – swoją bliską obecność. Historia dla dzieci i nie tylko,
W niebie wielkie poruszenie. Sam Bóg wybiera się w podróż. Cheruby są już gotowe, a wszyscy inni marzą, żeby też z Nim polecieć. Wiedzą, że z tych podróży zawsze wynika coś wspaniałego, poza tym jest to czas największych przygód i niezapomnianych wrażeń.
Jednym z takich marzycieli był Wiatr. Zawsze kiedy słyszał opowieści o Bożych podróżach, myślał: „Och jak bardzo chciałbym wziąć kiedyś udział w jednej z takich wypraw. Tak bardzo marzę, aby Bóg mnie zabrał na przynajmniej jedną z nich i wybrał mnie do jakiegoś specjalnego zadania”.
Kiedy tak siedział i marzył, Bóg podszedł do Niego i przemówił. Wiatr nie mógł uwierzyć własnym uszom. Bóg zdecydował się zabrać go w swoją podróż! To był jego szczęśliwy dzień! Bóg chciał szybować na jego skrzydłach. Ale jak to się miało odbyć? Wiedział jak się mknie na deskorolce czy serfuje na wzburzonych falach oceanu, ale na jego skrzydłach? Biblia opisuje to tak: „Dosiadł (Bóg) cheruba i uleciał. Poszybował na skrzydłach wiatru” (Ps 18,11), „I ukazał się na skrzydłach wiatru” (2 Sm 22,11), „Suniesz (Boże) na skrzydłach wiatru” (Ps 104,3) . Od tego momentu Bóg i Wiatr stali się wielkimi przyjaciółmi i wspólnie uczestniczyli w wielu niesamowitych misjach.
Uczniowie Jezusa byli zdziwieni tym jak dobrze Jezus dogadywał się z wiatrem i mówili jeden do drugiego: „Kim więc jest Ten, że i wiatr, i morze są mu posłuszne?” (Mk 4,41). Uczniowie jeszcze nie rozumieli wtedy, że Jezus jest Bogiem z nieba i zna wiatr doskonale.
Wiatr był szczęśliwy jak nigdy, ale Bóg miał dla niego coś więcej, czego tamten nie umiał sobie wyobrazić, misję życia. Chodziło o możliwość przebywania tam, gdzie miały dziać się rzeczy największe, gdzie ludzkie serca były przemieniane. Wspólną pracę rozpoczęli już w ogrodzie Eden. Kiedy Bóg stworzył Adama i Ewę tchnął w ich nozdrza dech życia. Tchnięcie przypominało delikatny powiew wiatru. Wiatr był zachwycony tym co mógł oglądać. Kiedy Bóg spotykał się z ludźmi w raju, przechadzał się po ogrodzie w jego towarzystwie. Biblia tak o tym wspomina: „Usłyszeli szelest Pana Boga przechadzającego się po ogrodzie w powiewie dziennym” (Rdz 3,8). Wiatr wszędzie wędrował z Bogiem, a Adam i Ewa dobrze znali ten łagodny powiew. Nie tylko pierwsi rodzice go znali, ale rozpoznawał go również Eliasz. Kiedy ten był smutny, Bóg chciał go pocieszyć i powiedział do niego: „Wyjdź i stań na górze przed Panem. A oto Pan przechodził, a wicher potężny i silny, wstrząsający górami i kruszący skały szedł przed Panem; lecz w tym wichrze nie było Pana. A po wichrze było trzęsienie ziemi, lecz w tym trzęsieniu ziemi nie było Pana. Po trzęsieniu ziemi był ogień, lecz w tym ogniu nie było Pana. A po ogniu cichy łagodny powiew. Gdy go Eliasz usłyszał, zakrył płaszczem swoją twarz” (1 Krl 19,11-13).
Wiatr był bardzo szczęśliwy. Widział jak Bóg prowadzi ludzi, wspiera i ratuje ich życie. Wszystko to było bardzo niesamowite, ale miał zobaczyć rzeczy jeszcze większe! Bóg ma zawsze w zanadrzu jakieś niespodzianki, które zaskakują nas jeszcze bardziej.
Kiedy Jezus powrócił do nieba jako zwycięzca, wszystkich ogarnęła wielka radość. Szatan został pokonany! Cała władza, moc i panowanie należą tylko do Boga! Nie ma nikogo innego tak potężnego jak On! Jezus wraca do swoich uczniów, aby za sprawą Ducha Świętego tchnąć w nich największy dar jaki istnieje – swoją bliską obecność (tak jak tchnął w Edenie). Biblia tak o tym mówi: „Przyszedł Jezus, stanął pośrodku i rzekł do nich: Pokój wam! A to powiedziawszy, ukazał im ręce i bok. Uradowali się tedy uczniowie, ujrzawszy Pana. I znowu rzekł do nich Jezus: Pokój wam! Jak Ojciec mnie posłał, tak i Ja was posyłam. A to rzekłszy, tchnął na nich i powiedział im: Weźcie Ducha Świętego” (J 20,19-22). Nie wiemy dokładnie jak to wyglądało. Biblia nie podaje szczegółów, ale musiało to być niezwykłe wydarzenie, bo Duch Święty zstąpił na ziemię. Zgadnijcie kto towarzyszy Duchowi Świętemu. Oczywiście, że był to Wiatr! Jakby mogło go zabraknąć w takim momencie. Biblia tak to wspomina: „A gdy nadszedł dzień Zielonych Świąt, byli wszyscy razem na jednym miejscu. I powstał nagle z nieba szum, jakby wiejącego gwałtownego wiatru, i napełnił cały dom, gdzie siedzieli. I ukazały się im języki jakby z ognia, które się rozdzieliły i usiadły na każdym z nich. I napełnieni zostali wszyscy Duchem Świętym, i zaczęli mówić innymi językami, tak jak im Duch poddawał” (Dz 2,1-4).
Uwielbiam czytać historie biblijne, bo pokazują jak bardzo Bóg jest niesamowity! Nieustannie zaskakuje nas wszystkich. Nie ma roku, miesiąca, dnia, godziny czy nawet sekundy, żeby był z dala od nas. Pragnę Go coraz bardziej. Kiedy czuję jak wieje wiatr to moje myśli są przy Bogu. Rozkładam wtedy swoje ręce i modlę się o Jego szczególne tchnięcie, o powiew Jego obecności.
Agnieszka Głaz
Super historia. Też lubię wiatr a teraz będę go lubić jeszcze bardziej. Mojego ukochanego męża zawsze porównywałam do wiatru i jest on moją miłością… Nigdy nie wpadłam na to, żeby i Boga do niego porównać…;] z chęcią to zrobię bo wiatr jest jak Bóg – wszechobecny ….