W radosnych chwilach życia jak i tych najtrudniejszych Bóg zawsze martwi się o człowieka. Kiedy modlimy się rozwiązujemy Mu ręce.
Po obejrzeniu filmików poświęconych wysłuchanym modlitwom zapragnęłam podzielić się z Wami pewną historią. Pewnego razu, gdy pracowałam w szpitalu na oddziale pediatrii, przyszła do mnie naczelna pielęgniarka. Opowiedziała mi o swojej ciężko chorej synowej, u której lekarze musieli wywołać poród poprzez cesarskie cięcie. Dziecko urodziło się bardzo małe i słabe. Zapytała mnie czy w razie potrzeby mogłabym jej pomóc przy pielęgnacji noworodka. Zgodziłam się i pocieszając ją powiedziałam, że będę również modlić się o mamę maleństwa.
Naczelna nie potrzebowała mojej pomocy przy dziecku. W dalszym ciągu jednak modliłam się o zdrowie dla jej synowej. Pojechałam na Kamp do Zatonia. Tam nad jeziorem każdego poranka odbywały się spotkania modlitewne, na które przychodziło kilkadziesiąt osób.
Podawane były różne intencje. Ja poprosiłam o modlitwę w sprawie Kasi. Po skończonych modlitwach prowadzący powiedział, abyśmy trwali jeszcze w skupieniu ponieważ
Bóg czasami odpowiada na nasze modlitwy i jeżeli teraz się rozejdziemy to możemy nie usłyszeć Jego głosu.
Gdy tak stałam w dużym kole w ciszy nagle usłyszałam wyraźny głos z tyłu głowy: KASIA BĘDZIE ŻYLA!. Natychmiast zadzwoniłam do naczelnej pielęgniarki i zapytałam o stan zdrowia jej synowej. Kobieta poinformowała mnie, że jest bardzo źle i nie ma nadziei. Powiedziała, że dziewczyna jeszcze żyje, ale jej godziny są policzone. Opowiedziałam jej o modlitwie i o obietnicy, którą usłyszałam od Ducha Świętego, że będzie żyła. Tak się stało. Dziewczyna jest dzisiaj zdrowa, chodzi do pracy, a dziecko do szkoły. Bóg jest bardzo dobry.
Miriam
CHWAŁA PANU :)))