Dwa banery, dwa stoliki, sześć krzeseł i cztery osoby wystarczyły, aby na ulicy, w najbardziej ruchliwej części Sopotu, przeżyć niezwykłe nabożeństwo.
Na ten moment czekaliśmy od miesięcy. Najpierw potrzebowaliśmy pieniędzy na sprzęt, a potem pogody. W końcu nadszedł dzień kiedy wszystkie warunki zostały spełnione.
Najpierw oddaliśmy Bogu chwałę w domu. Potem obejrzeliśmy motywujący film na temat działalności kościoła ulicznego. Spakowaliśmy samochód i pojechaliśmy do Sopotu, by stanąć w okolicach mola.
Pogoda była piękna. Rozstawiliśmy sprzęt, usiedliśmy przy stolikach i zaczęliśmy się modlić o wskazówki. Potem zacząłem rozdawać ulotki ze świadectwami uzdrowień osobom, które przystawały przy naszych banerach.
Jako pierwsza podeszła do nas pewna pani, która usiadła na krześle na przeciwko nas. Opowiedziała o swoim trudnym dzieciństwie i trudach życia obecnego. Poprosiła o modlitwę w tej sprawie. Pełni współczucia usłużyliśmy jej.
Po ulicy chodziły setki osób. Większość z nich jadła lody i piła piwo i nawet nie zerkała na to co prezentowaliśmy. Dlatego zaskakującym było, gdy pewien pan z kawiarni z naprzeciwka podszedł i sam poprosił o ulotkę, a potem podszedł znowu, aby poprosić o inną. Po pewnym czasie podeszła do nas jego żona, która cierpiała z powodu migreny. Po otrzymanej modlitwie była tak zainteresowana Bogiem, że zadawała liczne pytania i wyraziła chęć studiowania Biblii. Dostała ją od nas.
Mieliśmy kubki i baniaki z wodą, którą rozdawaliśmy ludziom podczas tego upalnego dnia.
W pewnym momencie podszedł do nas i usiadł na krześle młody mężczyzna z butelką piwa. Nie był pijany. Było widać, że czegoś potrzebował, ale nie potrafił tego nazwać. Jego twarz i ręce pokryte były bliznami po cięciach. Wtedy powiedział z tęsknotą w twarzy: „Nie chcę już tak dłużej żyć”. Opowiedziałem mu o tym co Jezus dla niego zrobił, a potem modliłem się za nim. Bóg pokazywał mi jakich kwestii dotykać. Bardzo płakał w trakcie tej modlitwy. Podziękował i odszedł zakłopotany swoimi łzami. Powiedział, że jeszcze wróci.
Po chwili podeszła pewna maturzystka. Nie wiedziała czym się zajmujemy i co możemy jej dać. Usiadła na krześle i nic nie mówiła. Uśmiechała się jedynie, a potem zapytała: „Ale o co tutaj chodzi?”. Opowiedziałem jej o tym jak wielką wartość posiada w oczach Boga. Była poruszona. Mieliśmy długą rozmowę na temat życia. Potem modliłem się za nią i Bóg ją dotykał. Było widać, że została pokrzepiona i bardzo pocieszona.
Ludzie bez problemów zgadzali się, aby położyć na nich ręce. Było widać, że sprawia im to radość. Nie wstydzili się tego. My też nie. Był to najpiękniejszy widok na świecie.
W ciągu trzech godzin modliliśmy się za 5 osobami, z trzema rozmawialiśmy, kilkanaście otrzymało wydrukowane świadectwa, a setki dowiedziało się z banerów, że Jezus żyje i ma moc zrobić coś w ich życiu. Nie pamiętam czy kiedykolwiek w ciągu jednego nabożeństwa do kościoła przyszło ośmioro gości albo abym modlił się za pięciorgiem osób w ciągu jednego dnia. W kościele ulicznym takie cuda to standard.
Jesteśmy zachęceni, aby stanąć tam ponownie i modlić się za ludźmi, którzy chodzą po ulicy. Było to jedno z najbardziej budujących nabożeństw na jakim byłem. Ciężko było je kończyć, choć przebywaliśmy tam przez przeszło trzy godziny.
Po raz pierwszy spojrzałem na Sopot w zupełnie inny sposób. Zawsze jeździłem tam, aby odpocząć i zrelaksować się. Teraz patrzyłem na to miasto przez Boże okulary. Tym razem również odpocząłem i to znacznie bardziej, bo zanurzyłem się w cudownym Bożym jacuzzi. Czekam z utęsknieniem na następny raz.
Wracając do domu przez całą drogę rozmawialiśmy o napotkanych ludziach i ich problemach, o wspaniałości i mocy Boga, o tym jak odwaga jest budowana poprzez właściwe decyzje a strach znika, gdy obecna jest miłość i Boża obecność. Będąc na ulicy po raz kolejny zauważyliśmy, że Królestwa Bożego można doświadczyć nie poprzez słowa i intelektualne rozmyślania, ale poprzez pełną mocy obecność Boga. To ona zmienia atmosferę i sposób myślenia. Albowiem Królestwo Boże zasadza się nie na słowie, lecz na mocy (1 Kor 4,19-20). Boża moc może być wspaniale obecna także na polskich ulicach, wystarczy tylko na nie wyjść!
Maciej Strzyżewski
Dobra robota. Boza robota.
Niech moc Boga objawia się w tej służbie,a Wam Pan da z niej wiele radości i błogosławieństw 🙂
Super. Niech Pan Was prowadzi nadal:)
Fenomenalne i piękne! Niech ten ogień zapłonie w każdym mieście dla naszego narodu! Chwała Jezusowi!!!
AMEN!!! A byli jacyś „hejterzy” ?
Bardziej marudy niż hejterzy. Było kilka takich osób, ale nie dyskutowaliśmy z nimi długo.