Coraz więcej się o nich mówi i coraz więcej dla nich robi. Można jednak zrobić jeszcze więcej i jeszcze lepiej.
Czy warto?
Niektórzy mówią, że nie warto angażować się w tę grupę ludzi, gdyż znaleźli się w tym miejscu życia na własne życzenie według powiedzenia: „Jak sobie pościelisz tak się wyśpisz”. W dużym stopniu to prawda, bo bezdomność zazwyczaj związana jest z alkoholem, niechęcią do pracy, niechęcią do wzięcia odpowiedzialności za swoje życie. Inną częścią prawdy jest to, że jako chrześcijanie powinniśmy starać się tym ludziom pomagać. Do tego zadania trzeba się jednak podejść w mądry sposób.
Wiele lat temu, gdy studiowałem w Podkowie Leśnej powstał pomysł, aby pomóc kilku bezdomnym. Twórcy projektu pojechali na Dworzec Centralny w Warszawie skąd przywieźli 10 osób. Ludzie ci dostali czyste pokoje, łóżka, pachnącą pościel, ubrania, dostęp do stołówki studenckiej i płatną pracę na terenie campusu. Jednym słowem przeszli oni z piekła do nieba. Wydawało się, że będą wdzięczni i szczęśliwi. Niestety po tygodniu zostało ich tylko pięciu, a po dwóch nie było już żadnego. Nie potrafili sprostać jednemu ograniczeniu, absolutnemu zakazowi spożywania alkoholu i bycia pod jego wpływem. Być może wymagania były zbyt wysokie? Może trzeba było prowadzić ich mniejszymi krokami i mniej od nich wymagać? Ta inicjatywa, jak i każda inna, zasługuje na najwyższe uznanie. Nie jest to praca łatwa, bo wymaga wiele poświęcenia i w związku z tym niewielu się na nią decyduje. Dlatego pragnę wyrazić podziw i szacunek dla tych, którzy podejmują się tego trudnego zadania.
Okazuje się, że nadzieja jest nawet dla tych najbardziej upadłych. Ojciec mojej koleżanki od lat mieszkał na ulicy. Alkohol uczynił z niego wrak człowieka. Miał siny, złamany nos, poobijaną, pełną blizn twarz. Przed laty córka dała mu Biblię. Miesiąc przed śmiercią mężczyzna przestał pić i zaczął podejmować próby kontaktu z rodziną. Pozostała po nim tylko jedną rzecz – Biblia. Cała była w notatkach.
Przykład do naśladowania
W USA odwiedziłem niezwykłe miejsce – Pacific Garden Mission – siedzibę chrześcijańskiej organizacji pomagającej bezdomnym. Jej celem jest prowadzenie tych ludzi do Chrystusa, gdyż jak wierzą tylko w ten sposób będą oni w stanie ogarnąć swoje poszarpane życie.
Każdego dnia w doskonałych warunkach śpi tam 400 osób, a ponad tysiąc jest karmionych. Posiadają specjalny odział dla matek z dziećmi. PGM pomaga znaleźć pracę i mieszkanie. Pracownicy w gigantycznych pralkach piorą rzeczy nowoprzybyłych, dają im przybory toaletowe, środki czystości, nowe ubrania i posiłki.
W PGM panują bardzo stanowcze zasady. Nie ma tam miejsca na oszustwa, kradzieże, ani pijaństwo. Pracownicy nie są naiwni i nie dają się wykorzystać. Łatwo ich zauważyć. Ubrani są w białe koszule i krawaty. Są ludźmi modlitwy gotowymi, aby w każdej chwili upaść na kolana i wołać do Boga.
PGM prowadzi także rozgłośnię radiową, która swoim zasięgiem obejmuje niemalże całe Stany Zjednoczone, a także Kanadę. Z bezdomnych stworzono chór, który jest nieustannie w trasie dając koncerty. Posiadają Szkołę Biblijną dla podopiecznych i kościół. W szklarniach produkują dla siebie żywność. Instytucja działa nieprzerwanie od 1877 roku www.pgm.org.
Na polskiej ulicy
Coraz częściej widać na polskich ulicach chrześcijan rozdających bezdomnym zupę. Coraz więcej jest tych, którzy chcą coś dla nich zrobić. W Polsce na największą uwagę zasługuje to co robi Paweł Bukała, który prowadzi kościół uliczny w Warszawie www.koscioluliczny.pl. Założył go z inspiracji Artura Pawłowskiego, który prowadzi taki kościół w Kanadzie www.streetchurch.ca. Wspierajmy ich swoimi rękoma, środkami finansowymi, zachętą, a przede wszystkim modlitwą, bo tego najbardziej potrzebują.
Maciej Strzyżewski
Podobne artykuły:
https://jadlodajnia.org/2011/05/08/sluzba-na-ulicy/