Jakie były te niezwykłe słowa? Dlaczego Bóg mówił je do mnie? „Nie jest uczeń nad mistrza swego, ani sługa nad Pana swego”. Słowa te czytałem już w Biblii, ale obecnie był to głos samego Boga, który powiedział je do mnie. Przede wszystkim musiałem zrozumieć to, że jest dla mnie niemożliwym być nad swego Mistrza, Jezusa Chrystusa. Powiesz może: „Cóż jest w tym nadzwyczajnego? Przecież na pewno nikt nie spodziewa się być większym nad Niego.” Jeżeli jednak zastanowisz się nad tym głębiej, to zauważysz, że oczekujesz i żądasz tego, co ja. Czytałem Jego obietnice (J 14,12). Aczkolwiek wydaje się być nieprawdopodobnym, by ktoś mógł czynić cuda większe niż Jezus, a mimo to, zdaje się jednak, że właśnie tak jest tam powiedziane. Często rozmyślałem nad tym właśnie miejscem Pisma Świętego i jego znaczeniem. Myśl, że uczeń mógłby czynić większe rzeczy niż jego mistrz, wydawała się duchowi Pisma wyraźnie przeczyć. Jednak mogłem zrozumieć i to, że także i ta obietnica, jak wszystkie inne Boże obietnice, jest prawdziwa, jeśli ją tylko prawidłowo zrozumiemy. Będziesz dokonywał większych czynów, a to w tym sensie, że Jezus stał sam, a Jego usługiwanie ze względu na niedostatek czasu i ówczesne mniejsze możliwości kontaktowania się musiało być ograniczone do mniejszych obszarów i mniejszej ilości ludzi. Tych znowu, którzy Jemu wierzą, jest bardzo dużo, a są rozproszeni po całej ziemi. Wielu z Jego dzisiejszych uczniów głosząc Słowo podróżowało po całym świecie, a dzięki urządzeniom takim jak np. radio, głosili o jednej porze ogromnej masie niewidocznych słuchaczy i przez to mieli możliwość głoszenia ewangelii większej ilości ludzi niż Jezus. Podczas gdy Jezus mógł swym głosem dosięgnąć tylko setek ludzi, Jego dzisiejsi następcy docierają do wielu tysięcy ludzi. Same zaś dzieła, które moc Boża czyni dzisiaj, są takie same, jakie czynił On. A większe są tylko co do ilości, nigdy zaś co do istoty rzeczy. Temu, który wierzy, jest obiecana taka sama moc, jakiej używał Jezus, tj. czynić cuda i znaki takie, jakie widzieli uczniowie, czynione przez Mistrza. Jakie nieopisane i niezmierzone rzeczy mogłyby być wykonane, gdyby wszyscy naśladowcy Jezusa używali tej, co On, mocy!
Słowa Chrystusa: „Nie jest uczeń nad mistrza, a sługa nad Pana swego” były poselstwem Jezusa do 12 uczniów, którzy zostali wysłani, aby czynić różne rzeczy i czyny, jakie nam Bóg obiecał (Mt 10,14–21; Mt 10: 8). Z tą cudowną obietnicą mocy złączona była obietnica prześladowania (Mt 10,14–21). A uwolnienie od tych rzeczy nie mieściło się w obietnicy Bożej dla tych, którzy chcą Go naśladować, chociaż mają do wykonania święte dzieło, które On czynił. Jezus Chrystus sam był prześladowany. Gdyby więc uczniowie mogli czynić te same rzeczy, które On czynił, nie będąc przy tym narażeni na nienawiść, nieprzyjaźń i prześladowania, wtedy byliby nad swego Mistrza (2Tm 3,12). Prześladowanie jest jednym ze składników Bożej mocy, który rozciąga się na wszystkich. Dopóki Jezus był w warsztacie ciesielskim w Nazarecie, nie był ani znienawidzony, ani prześladowany, ani atakowany z wielu stron. Ale zaraz po tym, gdy zaczął czynić wielkie rzeczy, zaczęto Mu złorzeczyć nazywając Go belzebubem, największym z diabłów, i starano się go zabić (Łk 4,29). Prześladowanie trwało przez cały czas – trzy i pół roku, i zostało ukoronowane przybiciem Go na krzyż. Stało się tak dlatego, że posiadał On moc, której się obawiali pozbawieni mocy ówcześni przywódcy religijni. Także Piotr w oczach ówczesnych ludzi był porządnym człowiekiem, dopóki był zwykłym rybakiem, ale kiedy uzdrowił chromego, wtrącono go do więzienia (Dz 3,7 i 4,3). Dopóki święty Szczepan był tylko członkiem pierwszego kościoła w Jerozolimie, nikt się o niego nie troszczył, ale z chwilą, gdy będąc pełnym wiary i mocy, czynił cuda i znamiona przed ludem (Dz 6,8), postawiono go przed sądem i ukamienowano. Także apostoł Paweł nie potrzebowałby uciekać przed prześladowaniami dla uratowania życia, gdyby został w wierze swych ojców. Spotkało go prześladowanie dopiero wówczas, kiedy w tak dziwny sposób spotkał się z Bogiem. Także i ciebie nie spotka żaden większy odpór ani prześladowanie, jeżeli będziesz, jak to świat określa, tylko normalnym chrześcijaninem, ale gdy weźmiesz Bożą obietnicę na serio, poważnie, aż do skutku i będziesz czynił rzeczy wykraczające poza normalny tryb, sięgniesz głębiej, spotkasz się z prześladowaniem. Ja także spotykałem się z minimalnym sprzeciwem, dopóki nie zdecydowałem się wziąć wszystkiego, co mi było obiecane, z Bożej mocy.
Wydaje się wtedy, jakby ta nienawiść spotykała nas od ludzi, ale w rzeczywistości jest ona kierowana ku nam przez szatana, wielkiego generała wojsk nieprzyjacielskich. Używa on wtedy wszelkich dostępnych mu środków od ataku wręcz, aż do zdrady w naszym własnym obozie. Wciąż na nowo ukazuje nam Jezus cenę, którą musimy zapłacić, jeśli chcemy wkroczyć w Jego ślady. Poleca nam obliczyć środki i daje okazję każdemu iść za Nim, jeśli nie uważa ceny, jaką trzeba zapłacić, za zbyt wysoką w stosunku do błogosławieństwa, które ma być darowane. (Hbr 12,2; 2Tm 2,12). Uczeń, który chciałby mieć udział w Jego mocy i świątobliwości, musi zrozumieć, że nie jest większy nad swego mistrza, gdyż musi iść tą samą drogą utrapienia, wierności i wydawania się na ofiarę, którą szedł Mistrz, jeżeli chce przez to, w tym życiu osiągnąć cel, przebogate życie, uczyć się je poznawać i uczestniczyć w niebieskiej sławie. Jeżeli Syn Boży musiał cierpieć będąc opuszczony, a rękami tych, którym przyszedł służyć, był okrutnie ubiczowany i na koniec ukrzyżowany, nie będą te cierpienia oszczędzone także Jego uczniom. Również będą oni zwiastować utrapionym radosną wieść o ich wykupieniu. Jezus Chrystus musiał na koniec zrzec się wszelkiej czci i dostojności ziemskiej, kiedy odrzucił propozycję ofiarowaną Mu przez księcia tego świata, poza ramami Bożego prawa (Mt 4,8–10). Dlatego Jego uczniowie muszą uczyć się poznawać moc i siłę Bożą, muszą mieć przed oczyma tylko zamiary Boże, a wszystkie inne propozycje odrzucać, choćby były najkorzystniejsze, oraz posiadać żywe pragnienia swego Mistrza (Hbr 10,7; Flp 3,8).
Jeżeli Syn Boży przebojował na górze wiele godzin nocy, trwał w poście i w samotności pośród gór na modlitwach do swego Ojca, aby mógł być zdolnym wyganiać takie demony, o których mówił (Mt 17,21), trzeba, aby i Jego uczniowie oczekiwali w postach i modlitwach na Pana i uczyli się myśleć i czynić zgodnie z wolą Bożą, aby także mogli takie demony wyganiać. W tym celu trzeba nieustannie się modlić, a nie ustawać (Łk 18: 1). Wytrwała i nieustanna modlitwa była najważniejszym elementem charakteryzującym życie Jezusa. Kiedy Judasz szukał Jezusa, aby Go wydać faryzeuszom, wiedział, że znajdzie Go w ogrodzie modlitwy. Modlitwa była dla naszego Pana rzeczą ważniejszą niż głoszenie i uzdrawianie. Często bywało tak że, chcąc mieć czas na modlitwę musiał chronił się przed ludem, który gromadził się całymi zastępami, by słuchać Go i otrzymać uzdrowienie (Łk 5, 15–16). Jezus odłączał się od tłumów i odchodził na pustynię, bo odczuwał potrzebę modlenia się. Modlitwa była więc dla Niego czymś ważniejszym niż czynienie cudów, a bez niej cudów , by nie było. Modlitwa jest przyczyną, cud zaś jest jej skutkiem. Modlitwa była Panu ważniejsza niż sen i odpoczynek (Mk 1,35).
A dlaczego właśnie tak? – czytaj Łukasza 6,12. Gdyby uczeń mógł osiągnąć takie same wyniki, jak jego Mistrz, nie płacąc za to takiej samej ceny, jaką zapłacił Jezus, moglibyśmy przypuszczać, iż jest większy nad swego Mistrza. Uczeń umiałby lepiej i skuteczniej, niż jego Mistrz go tego nauczył. W świecie bywają takie przypadki, że uczeń lub wychowanek wyprzedzi swojego mistrza. Ale Jezusowy uczeń w żadnym przypadku nie może być większy nad swego Nauczyciela. Nie może znaleźć krótszej drogi, aby osiągnąć Bożą moc. Jeśli ktoś chciałby tego spróbować, spotka go tylko zawód i rozczarowanie, a jego życie będzie bez pożytku. Dla ucznia aktualne jest słowo (Mt 10,25).
Zanim jeszcze zdołałem pojąć wszystko, co mi Bóg obiecał, zaczął On mówić nagle dalej, wyjaśniając słowo, które tworzy drugą część objawienia, jakie dał mi Bóg, gdy czekałem na Niego w poście i w modlitwie w swej komórce.
A. A. Allen
Zaczerpnięto ze strony: http://www.leszekkorzeniecki.pl