Jeśli chcemy być podobni do Jezusa w mocy, musimy być do Niego podobni w świętości, w posłuszeństwie, w pokorze i w miłości. Musimy być do Niego podobni także i w modlitwie, i w społeczności z Bogiem, w wierze, jak też w poście i zaparciu się samego siebie.
,,Uczeń nie przewyższa swego mistrza. Lecz doskonały będzie każdy, kto będzie jak jego mistrz” (Łk 6, 40). Mój duch złamany, upokorzony i zdruzgotany pierwszymi słowami poselstwa został podniesiony nagle do podniosłego stanu, kiedy uświadomiłem sobie słowa, którymi Bóg do mnie przemówił. Powiedział, że nie mogę wprawdzie stać się nad Mistrza swego, lecz mogę zostać takim, jak Mistrz. Znalazłem także te słowa zapisane w Biblii (Łk 6, 40). Nie jest to, jak niektórzy myśleli i myślą, obietnica, która się spełni z chwilą przyjścia Pana Jezusa. Odnosi się ona do tych, którzy chcą z całej siły i skutecznie naśladować Jezusa w dzisiejszych czasach. Obietnica ta wprawdzie była przez Boga skierowana do mnie w celu pouczenia, ale znajduje się ona także w Biblii. Należy więc nie tylko do mnie, ale do każdego człowieka, który wierzy Bogu. Należy i do ciebie. Możesz i ty uzdrawiać chorych, możesz czynić cuda. Możesz używać darów Ducha (1 Kor 12, 8–12), możesz czynić rzeczy, jakie On czynił. Bóg tak powiedział, a On nie kłamie (Ps 89, 35 i Lb 23, 19). Każdy, więc, kto chce być doskonały i chce spełniać Bożą wolę, musi stać się jak Chrystus.
Być może myślisz sobie: „To niemożliwe, ponieważ Chrystus był nie tylko człowiekiem, ale i Bogiem, my zaś jesteśmy tylko ludźmi.” Ci, co tak mówią, nie są świadomi prostego i stanowczego zapewnienia Pisma Świętego (Hbr 2, 16, 17 i 1 Tm 2, 5). Kiedy pewnego razu Jezus był na morzu, siedząc w małej łódce, rozszalała się wielka burza, którą On uciszył słowem. „Cóż to za człowiek, że mu wiatry i burze są posłuszne?” — dziwili się ludzie. Podobne pytania stawia i dziś wielu ludzi, gdy widzą, jak niektórzy Jego uczniowie walczą i dostępują przez wiarę obietnic Bożych, uzdrawiając chorych, wskrzeszając martwych, zwiastując słowa, które są potwierdzone nadnaturalnymi znakami, tak jak im Jezus przykazał (Mk 16: 17, 18). Niektórzy myślą, że jest to jakiś specjalny rodzaj ludzi, którzy takie rzeczy mogą czynić. W żadnym razie tak nie jest. Są to całkiem zwykli, prości ludzie, ale pełni Ducha Świętego, którzy podjęli się pracy Bożej. Są to ludzie, którzy zrozumieli, że mają być takimi, jak ich Mistrz, i poświęcili swoje życie Bogu, aby ten cel skutecznie osiągnąć.
Kiedy ludzie w Listrze ujrzeli, że mąż chromy od urodzenia został na rozkaz Pawła uzdrowiony, tłumaczyli, że bogowie, upodobniwszy się do ludzi, zstąpili między ludzi. Poganie nie mogli tego pojąć, bo nie znali dzieł Bożych. Wydaje się jednak, że i liczni chrześcijanie tak samo mało wiedzą o Bożej mocy, którą Bóg uczynił dostępną swemu ludowi. Gdy ci biedni poganie chcieli złożyć ofiary Pawłowi i Barnabie, ci zabronili im tego (Dz 14, 8–15). Jezus oczywiście był nie tylko Bogiem, lecz i człowiekiem. Chodząc tu po ziemi, nie czynił jednak cudów korzystając ze swej Boskiej natury, musimy się więc jako Jego uczniowie zapytać: Jaki to człowiek? Z Jego własnych wypowiedzi wynika, że Jezus jest uczestnikiem boskiej trójjedyności, obejmującej Ojca (Jahwe), Syna (Jezusa Chrystusa) i Ducha Świętego. Istniał, zanim świat powstał, i uczestniczył w jego stworzeniu (J 1, 1–3). Nie tylko był z Bogiem, lecz sam był Bogiem. Miał wszystkie cechy boskości. Wraz z Ojcem był wszechmocny, wszechwiedzący, wszechobecny i wieczny. Jest takim z pewnością i dzisiaj, kiedy siedzi po prawicy Ojca w niebie. Gdy zakończył ziemską służbę uzdrawiania chorych i czynienia cudów i gotów był ponieść ofiarę za nasze grzechy, modlił się o chwałę, która należała do Niego przedtem niż świat został stworzony (J 17, 4–5). Tę właśnie chwałę odłożył i przyjął śmiertelną ludzką postać. Przyszedł na świat jako bezsilne dziecię, narodzone z niewiasty, a żył w takich samych warunkach, jak równi Jemu żydowscy chłopcy, dojrzewając w mądrości (Łk 2, 52). Płakał, odczuwał głód i pragnienie, czuł się zmęczonym, doświadczał każdej słabości ludzkiego ciała i krwi (Hbr 2, 14 i 4, 15; J 1, 2–3). Dlatego Jezus nie miał takiej siły, która by i dzisiaj nie była dostępna każdemu wierzącemu.
Boskim planem było, aby każdy wierzący osiągnął tę samą moc, którą posiadał Jezus od Ojca i Ducha Świętego, gdy chodził po ziemi. Kto jest jak Mistrz, doskonały jest (Łk 6, 40; J 17, 18 i 14, 12). Mimo, że Jezus był wszechmocnym Bogiem, to jednak oświadcza podczas swojej ziemskiej służby: „Zaprawdę, zaprawdę powiadam wam: Syn nie może nic czynić sam od siebie, tylko to, co widzi, że czyni Ojciec, co bowiem on czyni, to i Syn czyni tak samo . Bo Ojciec miłuje Syna i ukazał Mu wszystko, co sam czyni. I pokaże mu większe dzieła niż te, abyście się dziwili.” (J 5, 19–20). „Nie wierzycie, że ja jestem w Ojcu, a Ojciec we mnie? Słów, które ja do was mówię, nie mówię od samego siebie, lecz Ojciec, który mieszka we mnie, on dokonuje dzieł. Wierzcie mi, że ja jestem w Ojcu, a Ojciec we mnie. Przynajmniej z powodu samych dzieł wierzcie mi. Zaprawdę, zaprawdę powiadam wam: Kto wierzy we mnie, dzieł, których ja dokonuję i on będzie dokonywał i większych od tych dokona, bo ja odchodzę do mego Ojca” (J 14, 10–12). Odpowiedzi na pytanie uczniów :„Jaki to człowiek?” nie znajdziemy w siłach bóstwa, z których korzystał zanim przyjął na siebie nasze ciało, mieszkając między nami, ani w mocy, którą posiada dzisiaj w niebie. Odpowiedź można znaleźć w jego ziemskim, ludzkim życiu. Żył On takim życiem, aby być przykładem dla tych, których zostawił na ziemi, aby były dokończone dzieła, które On rozpoczął (1 P 2, 21). Jest naszym nauczycielem i mistrzem, a my Jego uczniami. Gdyby Jezus jako człowiek używał siły, która nie byłaby nam także dostępna i osiągalna, niemożliwym by dla nas było brać z Niego przykład. Ale On dał nam obietnicę otrzymania tej samej siły i z tego samego źródła, jaką On miał, gdy był między nami jako człowiek (Łk 24, 49; Mk 16, 17–18; Łk 10, 19; Dz 1, 8).
Chociaż był bogaty w moc Bożą i niebieską świątobliwość, dla nas stał się uniżonym i ubogim, abyśmy my Jego ubóstwem ubogaceni byli (2 Kor 8, 9). Odłożył On wszystko, całą swoją wielkość, bogactwo i przyszedł jako dziecię na świat, przyjął na siebie postać sługi, obdarty został z wszelkiej dostojności, był jako najbardziej wzgardzony człowiek między ludźmi (Flp 2, 7). Ustne ludzkie podania i legendy ubrały Jego dzieciństwo w różne cuda i dziwne wydarzenia, lecz Słowo Boże mówi całkiem jasno i prosto: „Takiego pierwszego cudu dokonał Jezus w Kanie Galilejskiej, gdzie przemienił wodę w wino” (J 2, 11). Jezus nie czynił cudów, ani nie przejawiał jakiejkolwiek nadnaturalnej mocy, dopóki Duch Święty na niego nie zstąpił (Mt 3, 16–17; J 1, 33). Dopiero kiedy Bóg wylał Ducha Świętego i moc, wtedy zaczął chodząc dobrze czynić (Dz 10, 38). To jest tajemnica Jego zwycięstwa jako człowieka. Jakiego człowieka? Tego, który został namaszczony Duchem Świętym i mocą z góry, z którym był Bóg. Nie zapominaj jednak, iż Jezus jako człowiek był w każdym calu człowiekiem. Człowiekiem doświadczonym we wszystkich ludzkich pokuszeniach, nad którymi odniósł zwycięstwo. Był człowiekiem, który w jednym czasie mógł być tylko w jednym miejscu, aczkolwiek jako Bóg był i jest wszechobecny. Albowiem jako Bóg nie śpi i nie drzemie (Ps 121, 4), to jednak był zmęczony (J 4, 6) i potrzebował też snu (Mt 8, 24). Jako człowiek musiał Jezus gorącymi, umęczonymi i zaprószonymi stopami chodzić z miejsca na miejsce, przy czym szybkość podróżowania była szybkością marszu. Nogami, które kiedyś chodziły po ulicach z czystego złota w niebie, a teraz były zabrudzone, zmęczone i poranione o kamienie niebrukowanych, rozbitych dróg Orientu i palestyńskich ścieżek.
Jakże On cenił zwykłe oczyszczające i orzeźwiające umycie nóg przed posiłkiem, jeżeli jakiś niesamolubny człowiek przypomniał sobie o tym sposobie usłużenia Mu! Cierpiał głód i pragnienie, samotność, zmęczenie, a także boleści. Z tego, co jest zapisane w Psalmie 50, 10–12, nie rościł sobie do tego jako człowiek najmniejszego prawa, wyzbył się wszystkiego, co jako człowiek potrzebował, i nie miał nawet tego, co mają lisy i ptaki, bo nie miał, gdzie by głowę skłonił (Łk 9, 58). Czynił to ochotnie dla nas ludzi, byśmy mogli wziąć udział w Jego świątobliwości i chwale. Kiedy był kuszony na pustyni przez diabła (Mt 4, 3–4), pierwsze pokuszenie szatana dotyczyło twórczej mocy Syna Bożego, do której użycia chciał on skłonić Jezusa w celu zaspokojenia Jego głodu. Gdyby tak Pan uczynił, nie byłby we wszystkich rzeczach na równi ze swoimi braćmi. Ważnym dla szatańskiego planu było przeprowadzenie tego, ale Jezus nie uległ pokuszeniu. W Jego odpowiedzi nie widać domagania się cech istoty właściwej bóstwu. Odpowiada ze stanowczością jako człowiek: „Nie samym chlebem będzie żył człowiek, lecz każdym słowem pochodzącym z ust Bożych.” (Mt 4, 4) Z upodobaniem nazywał siebie Synem Człowieczym. Zauważmy więc, czy to nie jest potwierdzone w Piśmie Świętym, że Jezus wziął na siebie naszą naturę i nasze niedostatki, aby przez to stać się dla nas stosownym przykładem? Przypatrzmy się wnikliwie przykładowi Jezusa i zwróćmy uwagę na pytanie w 2 Piotra 3, 11- ,,Skoro to wszystko ma się rozpłynąć, to jakimi wy powinniście być w świętym postępowaniu i pobożności?”
Jezus był mężem mocy. Uczył jako moc mający (Mk 1, 22). Ludzie byli zadziwieni, ponieważ przywódcy religijni ich czasów nie znali takiej mocy. Uczyli oni tradycji, teorii i dawali teologiczne wykłady i formułki. Jezus zaś zrywał misterną przędzę ich nauki, którą oni chytrym sposobem uprzędli i rozwinęli, a sam mocnym słowem wypędzał wszystkie choroby, dolegliwości i szatana. Czynił to wszystko w pełnej mocy. Nie mogli zaś przywódcy religijni mówić tak, jak On, ponieważ im nigdy nie była dana moc i siła Boża nad mocą i siłą nieprzyjacielską. A jakże wiele dzisiaj jest przywódców i nauczycieli, którzy mówią jak ówcześni Faryzeusze i znawcy Pisma Świętego! Ci zaś, którzy są jak Mistrz i Pan, mówią z pełną mocą, tzn., że z taka samą, jaka obfitowała w Jezusie, kiedy jej używał, będąc tu na ziemi, a którą przyjął od swojego Ojca (J 5, 26). On przyszedł w imieniu Ojca (J 5, 43) jako Jego uznany przedstawiciel, aby czynił sprawy Ojca swego (J 9, 4). Wybrał najpierw 12 uczniów (Łk 9, 1–7), a potem powołał 72 innych (Łk 10, 19), którym dał tę sama moc, której On używał (Łk 10, 17). Pod Jego bezpośrednim kierownictwem zostali przygotowani po to, aby mogli czynić nadal Jego dzieła, a On miał wrócić do Ojca. I chociaż teraz jest u Ojca, został wywyższony i dano mu miejsce po Jego prawicy, nie ma bynajmniej zaniechać tego dzieła, które z takim trudem i cierpieniem tutaj na ziemi rozpoczął. Zanim odszedł do Ojca, pozostawił rozkaz i moc do prowadzenia nadal tego dzieła. Tych, co w niego wierzą, uczynił swoimi przedstawicielami, przykazując im w swoim imieniu (w Jego pełnomocnictwie, jakiego udzielił swym pełnoprawnym przedstawicielom), aby czynili wszystko to, co On by czynił, gdyby był obecny ciałem. „W moim imieniu będą wypędzać demony, będą mówić nowymi językami; Będą brać węże, a choćby wypili coś śmiercionośnego, nie zaszkodzi im. Na chorych będą kłaść ręce, a ci odzyskają zdrowie.”, nie aby Boga kusić, ale gdyby się to przytrafiło tak, jak to miało miejsce z Pawłem (Dz 28, 3–5; Mk 16, 17–18 i J 14, 19). Dary, które dał Bóg Kościołowi ku jego zbudowaniu (Ef 4, 8–12), zawierają wszystkie te tak mocne rzeczy, które czynił Jezus, kiedy chodził w ciele (1 Kor 12, 7–11). Nigdy też nie uczył Jezus, że ta moc po Jego odejściu do Ojca miała zaniknąć. W swoim ostatnim nakazie do tych, którym powierzył swoje dzieło, podkreślił raczej, że ta moc z nimi pozostanie (Łk 24, 19 i Dz 1, 8). „Nauczajcie wszystkie narody” (Mt 10, 8 i 28, 18–20). Uczniowie, którzy byli namaszczeni Duchem Świętym (Dz 2, 4), szli głosząc wszędzie Słowo, a Pan działał przez nich, potwierdzając ich słowa znakami, które im towarzyszyły (Mk 16, 20). Dopóki ludzie są namaszczani Duchem Świętym, a Bóg jest z nimi, jak był z Jezusem i z pierwszymi uczniami, (Dz 10, 38 i Mk 16, 20), będą się zatem rzeczy, które czynił, dziać także i nadal, a tak zgodnie ze słowami Jezusa ma pozostać do skończenia świata.
Uczeń nie ma być nad Mistrza, ale ma być jak Mistrz. Jeśli chcemy być do Niego podobni w mocy — bądźmy do Niego podobni w świętości, w posłuszeństwie, w pokorze i w miłości. A musimy być do Niego podobni także i w modlitwie, i w społeczności z Bogiem, w wierze, jak też w poście i zaparciu się samego siebie. Gdyby mógł uczeń i służący być podobny do Jezusa w mocy, nie płacąc za to ceny, którą Jezus zapłacił, wtedy byłby uczeń nad Mistrza swego. Pod pewnym względem jest wszystko za darmo, ale za to wszystko, co Bóg daje ludziom, musi być zapłacona cena posłuszeństwa i gotowości. Samo odkupienie, które uczynił dla nas Chrystus może należeć do nas tylko wówczas, jeśli usłuchaliśmy Bożego napomnienia, pokutujemy i idziemy naprzód wierząc Jezusowi. Dar Ducha Świętego bywa nam darowany, jeśli jesteśmy posłuszni Bogu (Dz 5, 32). Zaś moc Boża jest dla ochotnych, a zwłaszcza tych, którzy spełniają warunek: „Doskonały będzie każdy, gdy będzie jak jego mistrz” (Łk 6, 40).
A. A. Allen
Zaczerpnięto ze strony: http://www.leszekkorzeniecki.pl