Poruszająca historia niemieckiej rodziny, która w czasach hitlerowskiego terroru i piekła wojny zachowuje bezkompromisową wierność Bogu. W ekstremalnie trudnych warunkach życia, Franz na wojnie, a Helen wśród swoich sąsiadów, na granicy utraty życia, Haselowie zawsze stają po stronie dobra i sprawiedliwości. W sytuacjach tych doświadczają Bożych cudów, które nie tylko pomagają im przetrwać okrutny czas wojny, ale także są wielką zachętą dla osób czytających to potężne świadectwo.
Helen wiedziała doskonale, że nigdy nie mogłaby przyjąć nazistowskich ideałów. Nie łatwo było jednak stać po przeciwnej stronie. W sklepach i miejscach publicznych ludzie od razu poznawali, czy jest się lojalnym po tym, że ktoś używał nowego niemieckiego pozdrowienia „Heil Hitler” (chwała Hitlerowi). Jeżeli dalej używałeś „Guten Morgen” lub „Guten Tag”, uważano, że jesteś nielojalny względem swojego narodu. Helen jednak nie chciała poddać się presji.
Pewnego wieczoru w domu Haselów rozległo się donośne pukanie. Przed drzwiami stał pan Doering – sąsiad, który od niedawna był urzędnikiem partii nazistowskiej.
– Heil Hitler! – przywitał ją, salutując wyciągniętym ramieniem.
– Dobry wieczór – odpowiedziała Helen tradycyjnie.
– Czy mogę wejść na moment?
Helen otworzyła drzwi i wpuściła go do pokoju stołowego.
– Pani Hasel, – zaczął – zauważyliśmy, że nie jest pani jeszcze członkinią naszej partii. Mieszkamy obok siebie od tylu lat. Wiem, że pani i pani mąż jesteście godnymi naśladowania obywatelami. Jesteście właśnie takimi ludźmi, na jakich nam zależy, aby stali się członkami partii narodowosocjalistycznej. Przysłano mnie, abym przedstawił pani propozycję przystąpienia do naszej partii. Co też z radością czynię.
Helen patrzyła na niego swoimi zielonymi oczyma. On natomiast przedstawiał jej korzyści płynące z członkostwa w partii.
– Przydziały żywności zostaną podwojone – przekonywał. – Pani dzieci otrzymają nie jedną, lecz dwie pary butów każdego roku, dwa komplety ubrań i ciepły płaszcz na zimę. Latem wyjedzie pani z dziećmi na sześciotygodniowe wczasy w góry lub nad morze, bez racjonowania żywności. Będziecie tam mogli jeść ile dusza zapragnie – zakończył z uśmiechem, wyraźnie z siebie zadowolony.
W czasie całej jego przemowy Helen modliła się cicho: Panie co mam zrobić? Jeżeli odmówię, obrażę tego człowieka i narażę na niebezpieczeństwo życie dzieci i własne. Może właśnie nadszedł czas, aby jak królowa Estera, zewnętrznie dostosować się, a w sercu pozostać wierną? Kochany Jezu, dodaj mi teraz swojej mądrości. Tak bardzo jej potrzebuję.
Pan Doering skończył mówić. Wcisnął w jedną jej dłoń deklarację partyjną, a w drugą długopis i patrzył wyczekująco. Helen zdecydowanych ruchem oddało to wszystko.
– Panie Doering – powiedziała, patrząc mu prosto w oczy – mój mąż jest na froncie od pierwszego dnia wojny. Zauważyłam, że mężczyźni, będący członkami partii, pozostali w swoich domach. Nie chcę przyłączać się do takiej organizacji. Poza tym ja już należę do partii.
– A cóż to za partia? – zapytał z kpiącym uśmiechem.
– To partia Jezusa Chrystusa – odpowiedziała Helen. – Nie potrzebuję innej!
Pan Doering był wyraźnie oszołomiony jej odwagą. Jednak poczuł się poniżony i nie zamierzał przejść nad tym do porządku dziennego.
– Jeszcze się przekonamy! – syknął przez zaciśnięte zęby.
Fragment książki Susi Hasel Munde pt.: „Nieugięty w armii hitlera”.