Tydzień temu odszedł Marek. Ta informacja w naturalny sposób wywołała smutek u rodziny i u przyjaciół. Co jednak ciekawe, jego pożegnanie na cmentarzu wywołało radość i wdzięczność. Stało się to za sprawą nadziei jaką zebrani otrzymali w Chrystusie.
Na początku 2014 roku Marek źle się poczuł. Poszedł do lekarza. Ten skierował go na badania, a potem na natychmiastową operację. Diagnoza brzmiała – rak. Padł też wyrok – dwa miesiące życia. Ta informacja uderzyła w rodzinę jak grom z jasnego nieba. Żona Marka, Jolanta, robiła rzeczy możliwe i niemożliwe, aby ratować męża. Dzięki temu Marek żył przez jeszcze dziesięć miesięcy. W zeszłym tygodniu po trudnej walce odszedł.
Mój teść był zawsze bardzo silnym człowiekiem. Miał mocny głos i był pewny siebie. Był urodzonym inżynierem. Musiał rozkręcić wszystko, co się tylko dało, aby sprawdzić jak to działa. Umiał też wszystko naprawić. Robił to z technicznej pasji, która mu nieustannie towarzyszyła. Był człowiekiem pogodnym, szlachetnym i pod wieloma względami niezwykłym. Podczas choroby bardzo zbliżył się do Boga i złożył w Nim nadzieję do tego stopnia, że nie bał się śmierci i odchodził w całkowitym spokoju.
Uroczystość pożegnania Marka odbyła się na Cmentarzu Ewangelicko-Reformowanym na Powązkach. Było to wydarzenie inne od tych, które widziałem do tej pory. Nie było tam rozpaczy i prawie żadnych łez. Nie działo się tak dlatego, że zebrani nie kochali zmarłego. Pod jego adresem wypowiedziano wiele ciepłych słów, które przypomniały to, jak dobrym i ciekawym był człowiekiem. Decydujący wpływ na atmosferę wśród zebranych miało kazanie pastora. Z jego przemówienia popłynęła nie tylko nadzieja, ale także zachęta do życia z Bogiem.
W budynkach wangelickich nie ma ozdób. Znajduje się tam jedynie krzyż i to pusty. Nie ma na nim osoby Jezusa i nie jest to przypadek. Pusty krzyż to symbol tego, że Jezus zmartwychwstał, żyje i panuje. Jest to dobra nowina, z której protestanci czerpią siłę i nadzieję do życia. Jezus Chrystus obiecał, że powróci po swoich: „A gdy odejdę i przygotuję wam miejsce, przyjdę powtórnie i zabiorę was, abyście i wy byli tam, gdzie Ja jestem (J 1,3). Marek w ostatnich chwilach życia wypowiedział piękne słowa świadczące o jego duchowej przynależności: „Jezu! Mój Panie!”. Biblia mówi, że … każdy, kto wezwie imienia Pańskiego, będzie zbawiony” (Rz 10,13). W kazaniu pastor przypomniał także, że dobry Bóg przygotował to „czego oko nie widziało i ucho nie słyszało, i co do serca ludzkiego nie wstąpiło, to przygotował Bóg tym, którzy go miłują” (1 Kor 2,9). Wierzymy, że w związku z tą obietnicą pewnego dnia Marek powstanie, aby żyć życiem wiecznym. Wtedy znowu wszyscy się zobaczymy.
Według woli rodziny goście nie przynieśli kwiatów, lecz złożyli dar na cele charytatywne. Zebrano blisko 1400 zł.
Prochy Marka spoczęły na pięknej, 200 letniej nekropolii, gdzie pochowanych jest wielu znanych Polaków wyznania protestanckiego m.in. Stefan Żeromski, Jeremi Przybora i Anna German oraz inni.
Do domu wróciliśmy z uśmiechem na twarzy i uwielbieniem dla naszego Boga, który pokonał śmierć i zapewnił życie wieczne. Długo będę wspominał tę uroczystość jako doświadczenie podnoszące na duchu.
Maciej Strzyżewski
Jeżeli kiedyś wrócisz nakryję biały stół
Uciszę w sobie smutek radosny będzie dom
Przepraszam Cię za wszystko co we mnie było złe
Dziś dobrze to rozumiem czym zraniłam Cię
Tęsknię tak za Tobą chyba już wiesz.
Jest coś co pewnie wiedzieć chcesz.
Przez ten cały czas świt był wtedy bliski gdy
Czułam cię tak pod skórą jak
Jeżeli kiedyś wrócisz rozpalę w Tobie żar
Nic się nie będzie liczyć po prostu Ty i ja
Umilkną telefony ten sławy cały zgiełk
I wciąż nienasycony życia bieg
Tęsknię tak za Tobą chyba już wiesz.
Jest coś co pewnie wiedzieć chcesz
Przez ten cały czas świt był wtedy bliski gdy
Czułam cię tak pod skórą jak
Tęsknię tak za Tobą chyba już wiesz.
Jest coś co pewnie wiedzieć chcesz
Przez ten cały czas świt był wtedy bliski gdy
Czułam cię tak pod skórą jak
Byś był
Rok niczym wiek..:((
Mój kochany zapytał mnie kiedyś : czy zawsze będziesz mnie kochała?
Odpowiedziałam: jeśli wieczność jest chwilą pomiędzy moim sercem pustym a moim sercem wezbranym z miłości, nigdy nie będzie czasu, w którym nie kochałabym Ciebie…
Kolejny , piąty już siedemnasty.:(….ileż to dni…..A ja podaję Ci rękę., czuję Twoje ciepło…
….
Całymi dniami słyszę krzyczących ludzi, ale gdy mnie przytulasz oddalasz tłum.
I choćby nie wiem jak się starali, nie zgadną nigdy co zostało przez te lata, powiedziane między moim sercem a Twoim.
Tylko dobry Bóg wie…i chroni nas przed niemiłością tej ziemi, bo nasza miłość nie z tego świata.
Nikt i nic..nie zadepcze Twych śladów..
bo:
Pamiętać… to znaczy być dalej twoim posłańcem
Tu
– Na tym świecie
Trzymać Cę za rękę
– Choć dzień daleki, nie ta okolica
Wciąż trzymać Cię za rękę w tamtej chwili
Gdy nieba reset
Ziemia spod stóp leci
– Odtąd na całą twoją wieczność…
Pamiętać, to widzieć cię w drobiazgach
W codzienności
Na horyzoncie rozpoznawać sylwetkę
Odwijać Cię spod powieki
– Rozpoznawać jak refren
– Jak powracające ptaki
Z niewidzialnym zasiadać obok przy stole
Wtrącać Twój głos do rozmowy
– Pamiętać, to być wiernym…
Pamiętać.. Żyć, jakby się miało zaraz
– Zaraz, za chwilę
Po imieniu odezwać do siebie
A z odwróceniem głowy
– Jakby się miało znowu spojrzeć sobie w oczy…
Skarbie, to już siedem miesięcy jak jesteś w innym, lepszym świecie, w objęciach Ojca Naszego.
Dał nam …jedno życie ziemskie
Zatem, niech się stanie…jedno życie, jeden mężczyzna, jedna miłość.
Jednak to życie wieczne …jest naszym pragnieniem i celem..
Zatem i ono niech się stanie…
Kocham Cię , Mareczku..:)**
Moje, najdroższe sercu kochanie, zapytałeś mnie kiedyś:
..”czy zawsze będziesz mnie kochała?”
Odpowiedziałam:
jeśli wieczność jest chwilą pomiędzy moim sercem pustym a moim sercem wezbranym z miłości, nigdy nie będzie czasu, w którym nie kochałabym Ciebie..
Kochanie…to dla Ciebie….i choć już nigdy nie będzie tak samo, tak pięknie, tak dobrze….żadne święta wspólne..
wierzę, że :
..nadzieja znów wstąpi w nas.
Nieobecnych pojawią się cienie.
Uwierzymy kolejny raz,
W jeszcze jedno Boże Narodzenie .
I choć przygasł świąteczny gwar,
Bo zabrakło znów czyjegoś głosu,
Przyjdź tu do nas i z nami trwaj,
Wbrew tak zwanej ironii losu.
………..
Rację miał…ma i ma tysiące lat.. Św. Paweł, gdy powiedział:
„Tak więc trwają wiara, nadzieja, miłość – te trzy: z nich zaś największa jest miłość”
…………..
..”Że odeszli po to by żyć,
I tym razem będą żyć wiecznie..”
A my…..no cóż ..nie martw się…nawet teraz wszystkie drogi prowadzą nas ku sobie..:)
WSZYSTKIM WAM…:)
Skarbie:)
Dzisiaj Twoje urodziny….Ty wiesz ,że byłam dziś u Ciebie z Kasią i Martą…zostawiłam Ci wiersz sercem piany.
Teraz inny załączam..bo tamten …tylko był dla Ciebie.
Ja zawsze tylko Ciebie będę kochała ,
I ciągle wiernie na Ciebie czekała.
Tyle dni bez słowa i żadnego gestu
zero czułości …żadnego protestu
to tak niewiele …fotografia to zbyt mało
choć piękne rzeczy nam się przydarzyły
i w jednej chwili wszystko się skończyło
to nie tak być miało, nie tak przecież…lecz
nie zapomnę ile szczęścia , ciepła mi dałeś
i jakim gorącym uczuciem mnie obdarowałeś
i dlatego jedno, czyste serce tylko kocham,
które w sobie Ty nosiłeś:
…… dlatego szlocham..:((
Dla Ciebie kochany mój:)
Robiłam porządki
ręka się zawahała
mój wzrok padł na
zeszłoroczny kalendarz
nie miałam odwagi go otworzyć
przecież wszystko pamiętam
zapisane jak na twardym
dysku , nieprzemijający ślad
złapałam się za głowę
obydwoma rękoma
aby nie pękła na pół
co mam zrobić dzisiaj..?
aby nie zapomnieć bólu
i Ciebie ukochany… M
przecież nawet nasze
oddechy były wspólne..
Czy pamiętasz kochanie naszą wizytę w Teatrze Roma na musicalu „Les misérables „?
Przedstawienie oparte na ponadczasowej powieści Wiktora Hugo „Nędznicy”.
To wielka literatura, wielkie namiętności, wielkie ideały.
I ogrom naszych – wspólnych , niezapomnianych wrażeń.
Napisałam, ..wtedy, pełna emocji ten wiersz.
… było genialnie … jak to w teatrze: Pamiętasz?
„Zapominamy nasz tekst”
Wokół czuło się się zapach starości,wszystkie miejsca zajęte
Światła gasną tylko małe światełka oświetlają schody
Kurtyna jeszcze wysoko , szmery się uciszają
Kurtyna , światła zaczynają grać… spektakl się rozpoczyna
Wtopieni w życie aktorów zapominamy nasz tekst
Nasze życie jest tylko teatrem …tutaj
W którym codziennie odgrywamy jakąś rolę
Nieobecni jakby obok, wzruszeni do nieprzytomności
Zapominamy nasz tekst …serce staje w bezruchu
Widownią jest świat… błądzimy po niej wzrokiem
Potem już tylko cisza , brawa na stojąco
Zaczynam czuć się pewniej…koniec?
Jeszcze …tylko powrót do naszego domu
Nie chcę wracać! NIE..prawda to li tylko omam?
Piękny omam …jak kolorowy „nocny” motyl
Ledwie oddycham …obejmujesz mnie czule
Wracam z Tobą , mocno trzymasz mnie za rękę..:)
Przedstawienie musi trwać!!…….
Jest piękne…bo:
Bo to jest nasze, jedyne życie..
zatem, niech trwa po kres dni naszych i
jeden dzień dłużej..
tylko:
kresu miłości naszej jeno nie ma…:))
I już mija czwarty miesiąc gdy Cię nie ma obok mnie… mój Najdroższy .:(
a ja nadal gorąco i tak żarliwie proszę w modlitwach do Pana ….
Panie mój, Panie mój, Panie mój
Zostaw go mi
Choć na trochę
Mego ukochanego
Jeden dzień, dwa dni, osiem dni…
Zostaw go
Jeszcze na trochę
Ze mną
Czas by się uwielbiać
i rozmawiać
Czas by tworzyć
wspomnienia
Panie mój , o tak… , Panie mój
Zostaw go mi
By wypełnił
me życie
Panie mój, Panie mój , Panie mój
Zostaw go mi
Jeszcze na trochę
Mego ukochanego
Sześć miesięcy, trzy , dwa…
Zostaw mi go
Choć na miesiąc
Czas by zacząć
lub zakończyć
Czas by zachwycać
lub cierpieć
Panie mój, Panie mój , Panie mój
Nawet jeśli się mylę
Zostaw go mi
Na trochę
Nawet jeśli się mylę
Zostaw go mi
Jeszcze raz..!
Ładnie napisałaś córeczko…wiem, że ciężko Ci to przyszło ale dałaś radę…dziękuję.
Dzisiaj mijają 4 tygodnie…. i choć to bardzo trudne i smutne…
napiszę słów kilka.
Cóż można jeszcze powiedzieć o Twoim Tacie, mężczyźnie ….przy którym przez kilkadziesiąt lat czułam się kobietą kochaną, szczęśliwą, szanowaną i spełnioną…i piękną.
Który nigdy nie uchybił mi :
słowem, gestem ,uczynkiem a nawet (czego jestem pewna) …złą myślą.
Jakże niewielu NIESTETY jest takich MĘŻCZYZN na świecie….Twój Tata, mój mąż Marek taki był. Udowadniał mi swą miłość każdego dnia…choć często zapominał o naszej rocznicy ślubu…ale nic to, nic.
Wielu Go kochało i szanowało…ale tylko Ci co Go znali i ci co chcieli poznać…
Ci co nie…niech żałują…bo warto znać takie osoby … bo są ludzie , którzy zaciemniają a są :
jak Twój Tata ……co rozświetlają.
Czy miał ambicję “błyszczeć” NIE…ale błyszczał.
Czy pragnął zaszczytów, majątku czy sławy?..NIE..bo miał coś o wiele cenniejszego…miał szacunek i miłość najbliższych.
Czy był aniołem? NIE…wystarczy, że był dobrym człowiekiem, skromnym … choć z całym bagażem ludzkich wad……zupełnie nieistotnych wad…….jakby były pomyłką Boga.
……………….
Często ludzie po śmierci gloryfikują tego kogo stracili….nie ja.
Całe życie doceniałam i wiedziałam jakim był wspaniałym i fajnym człowiekiem….człowiekiem pokoju, tolerancji , zgody i miłości…
Był moim dobrym duchem…mówił do mnie:
Joluś ..przestań walczyć, przestań udowadniać, że nie jesteś wielbłądem…świata nie zmienisz…ludzie są jacy są…Zależy ci na opinii innych?……ja wiem i ty wiesz jak jest..reszta to marność.
Sam też nie udowadniał niczego..był dumny i nigdy małostkowy…. ani względem innych ani siebie .
.Niczego ani nikogo nie udawał choć nie akceptował wielu zjawisk, był często pryncypialny , zasadniczy w sprawach zawodowych.. w wielu perfekcjonistą ….ale zawsze uczciwy, szczery i otwarty do ludzi, bez uprzedzeń i pretensji do świata.
Miał szeroki wachlarz zainteresowań i ogrom marzeń….większości nie zdążył zrealizować…los nie dał Mu czasu:((
…mówił mi:
Joluś..jak chciałbym pobyć z Tobą jeszcze…nawet teraz gdy jestem chory…czuję się szczęśliwy przy Tobie.
………………..
Jest takie powiedzenie na dobre i zgodne małżeństwo:
„Są jak dwie połówki jabłka…”
My byliśmy jak dwa jabłka w jednym koszyku…. Charakterologicznie bardzo się różniliśmy ale tym koszykiem była i nadal jest ….. nasza miłość.
Ukułam sobie przez te lata takie o nas takie powiedzonko. Nie znajdziecie go w żadnej księdze, nie wymyślił go żaden filozof…czy mędrzec:
Ty nie masz nic,
ja nie mam nic
razem mamy wszystko..:)))
………………..
Ludzie sami się rozchodzą..bo nie mogą żyć ze sobą
My nie (mogliśmy) nie możemy żyć bez siebie… bo tylko razem czuliśmy się dobrze, byliśmy silni i pełni wiary w przyszłość…no to nas okrutny los rozdzielił….
………….
I tak bym pisała i pisała…aby „zabić” ból..i tęsknotę…
Mówią: czas to najlepsze lekarstwo…
Jeśli to prawda …oznacza to także częściowe zapomnienie…a jeśli to prawda …to jest to największe okrucieństwo:((
Nie jestem….okrutna !!!
Zatem kochajmy i pamiętajmy… i żyjmy jak najpiękniej potrafimy bo tego by chciał Twój Tata..!
Napisałam …jakiś czas temu taki tekst…Było to wtedy…gdy z Markiem odwiedzałam takie miejsca…z nadzieją na wyzdrowienie.
Gdy modliłam się do Boga i prosiłam ludzi o pomoc.. Gdy ze wszelkich mych sił i wszystkimi znanymi mi metodami…walczyłam o Jego życie.O każdy Jego uśmiech i każdy wspólny dzień
……….
Gdyż:
Jak śpiewał Jan Pietrzak:
Jest takie miejsce
U zbiegu dróg,
Gdzie się spotyka
Z zachodem wschód…
Nasz pępek świata,
Nasz biedny raj…
Jest takie miejsce,
Ósma rano…We dwoje, troje, za rękę i pod rękę wraz z owym (Nie) szczęśnikiem przekraczają bramy miejsca gdzie rzucił ich zły, przeklęty los. Gdzie być nie chcą ale muszą.
Smutni, zrozpaczeni i zagubieni…i WSPANIALI!! Tylko te ich ogromne, przestraszone i załzawione oczy zdradzają ….wszystko..Cały ból i rozpacz.
Wyjechali z domów wczesnym rankiem ..często z odległych krańców kraju…aby tu zaczerpnąć dobrych wieści , garstkę pomocy od Boga i ludzi . Czekają na cud…cud życia i ..i wiary, że może być jeszcze dobrze.
Tak jak kiedyś..normalnie. Trwają razem i mają nadzieję…….
Bo jak rzekł: Dante Alighieri
„Nadzieja przychodzi do człowieka wraz z drugim człowiekiem”
…” ale wszyscy ci ludzie
– dawniej i teraz – tworzyli i tworzą
nowe światy dla
reszty z nas
mimo ognia i mimo lodu
mimo
wrogości rządów
mimo wrodzonej nieufności mas
tylko po to, żeby umierać
pojedynczo
i zazwyczaj
w osamotnieniu.
należy ich podziwiać
za odwagę
za cały ten trud
za to, co w nich najlepsze i
najgorsze.
niezła banda!
to z nich bije światło!
to z nich bije radość!”
Charles Bukowski
>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>
Jest takie miejsce:
Gdzie zawiązują się nowe i trwałe więzy i głębokie przyjaźnie..
Gdzie pomocna dłoń i szczery , życzliwy uśmiech jest normą ..od progu na powitanie i dla wszystkich..
Oni wiedzą co znaczy pragienie życia i jak o życie walczyć.. . Nie na wirtualnych , słownych barykadach. gdzie słowo nigdy ciałem się nie stanie..bo puszczane jest na wiatr,,,często wiatr złości, nietolerancji i nienawiści.
Gdy się żegnają..mówią: ..Szczęścia do zdrowia wszystkim!!!
Jest takie miejsce:
Gdzie ludzie się wzajemnie szanują a na Twoją szczerość odpowiadają zrozumieniem i wyrozumiałością. I nikt nie dziwi się łzom…nawet tym „oficjalnym”, na korytarzu…Gdzie ludzie uczą się siebie wzajemnie….szukając w ludziach tylko dobra…. a Zło..pozostaje za drzwiami.
Wymieniają numery telefonów i potrzebne adresy. To daje poczucie więzi, że nie jest się samemu i pewnego rodzaju – bezpieczeństwa. To mało ale i bardzo DUŻO!!
Jest takie miejsce:
Gdzie wszelkie niepewności, obawy i strachy nabierają realnego kształu i smaku . Tam dopiero przegyzają wszystko czego doświadczyli, co było im dane przeżyć, wzloty i upadki…i o dziwo wszystko zaczyna smakować inaczej…. prawdziwiej , lepiej i aromatyczniej.
Jest takie miejsce..gdzie wszelkie burze, rodzinne, społeczno-polityczne.. zmieniają i kształt i kolor. Bledną i tracą na znaczeniu bo powrotu realnego do pewnych rzeczy już nie ma, co najwyżej można czekać na nowe .
I oni czekają..
Jest takie miejsce..gdzie wszystko się zmienia … cyzeluje się ten spowolniony czas. Każdą chwilę. …bo razem. To nabiera wielkiej wartości jak nigdy dotąd . Wtedy, teraz , gdy trwa jeszcze życie, a nie tylko oczekiwanie na śmierć .
Tylko szum z otwartego okna i siadające ptaki na parapecie przypominają , że tam gdzieś, na zewnątrz.. istnieje pozostawione ich , dawne i ..dobre w sumie życie.
Jest takie miejsce:
Gdzie nikt nikogo nie pyta ..kim jesteś, jakie masz wykształcenie, jakim samochodem przyjechałeś, w co wierzysz, jakiej partii sekundujesz .. .??
…Tylko jak się czujesz, co nowego i w czym mogę pomóc?…Chcę wiedzieć nad czym bolejesz, co Cię martwi i jakie masz marzenia???
Zaczynają żyć z dnia na dzień, bo każdy dzień musi być uporządkowany i celowy.. … Jednak i pomimo z nadzieją …łagodzą ból nowego istnienia – rozmowami , na które jakże często brakowało w dawnym życiu czasu a może chęci.. i wspomnieniami tego co było umilają sobie czas , …z niepokojem czy będzie jeszcze. Czy wróci…
Już nie poprawiają swojego ani niczyjego życia… tylko perfekcyjnie, tkliwymi dłońmi , poprawiają poduszkę pod głową kochanej osoby.
„Zostań ze mną” …..TAM nabiera nowego, świeżego znaczenia.
Podsłuchałam rozmowę starszej wiekiem i zapewne stażem małżeńskim pary … w tym pytanie :
On:
„dlaczego dopiero teraz mówisz mi, że mnie kochasz?”
Ona na to:
Powinieneś już dawno wiedzieć to, że cię kocham…zawsze kochałam.
On:
Ależ wiem, wiedziałem..udowodniłaś to całym swym życiem przy mnie…..ale dlaczego mi tego nie mówiłaś?:(((((
Tak bardzo na to czekałem…tak chciałem to usłyszeć.
…………………………………………………………………………………………….
Jeśli Ci źle, narzekasz na swoje życie…masz pretensje do losu, że nie jesteś młody, piękny i bogaty:
Pomyśl o tym , że ktoś właśnie walczy o kolejną sekundę swojego życia.
>>>>>>>>>>>>>>>>
LECZ TEGO MIEJSCA WAM NIE ŻYCZĘ…ABYŚCIE NIGDY JEGO PROGU NIE PRZESTĄPILI….
Cieszmy się zatem z każdej dobrej chwili życia , nie zważając na te gorsze bo życie tylko wtedy ma smak…gdy masz go z kim smakować..delektować się każdą chwilą… każdym wspólnym porankiem i całusem na dobranoc.
Żyjmy radością i nie szukajmy zbyt pedantycznie sensu życia..bo gdy go już ewentualnie znajdziemy, może być za późno na jego smakowanie.
………….
Są takie miejsca, jest taki czas…gdzie zmienia Ci się optyka świata a życie wywraca do góry nogami.
Pozdrawiam wszystkich serdecznie.. …
a teraz …jeśli masz obok kogoś bliskiego….Kochaj go mocno..miłością bezwarunkową..i ….przytulaj do serca jak najczęściej…bo nie jest Ci dany na zawsze…i wiedz, że dobro dane …wróci do Ciebie zwielokrotnione.
Kochałam Cię Mareczku, kocham i zawsze kochać będę,
Wiara jest źródłem miłości, ale źródłem życia jest miłość … dlatego zawsze będziesz żył w moim sercu.
Miłość czyni nas bogatymi … my byliśmy i nadal jesteśmy bogaczami.
Miałam Cię przy sobie przez wiele lat, kochającego, wiernego i niezastąpionego. Walczyłam o Ciebie jak umiałam …, ale dobry Bóg zapragnął Cię wziąć do siebie.
Tęsknię bardzo, ale wierzę, że jest Ci dobrze i spokojnie w objęciach Jezusa.
Kochałam i byłam kochana … Nie ma większego szczęścia na ziemi.
Dziękuję za piękne życie z Tobą … i za dar miłości jakim mnie obdarzyłeś … :))
Ciebie łatwo było kochać …, bo byłeś wspaniałym mężczyzną …, bo byłeś mi brylantem bezcennym !!!
Twoja żona
Joluś … Tak zawsze mówiłeś do mnie … :)))
Jesteś już po drugiej stronie rzeki …, a ja nadal idę … ale spotkamy się niebawem … i znów przytulimy, jak kiedyś … Czekaj na mnie***
Małżenstwo moich rodziców jest dla mnie dowodem wielkiej miłości jaką ludzie moga siebie obdarowywać. Jest to miłość potężniejsza niż śmierć, ona trwała i trwa i trwać będzie. Miłość bowiem jest ponad wszystko. Moja mama dała całą siebie aby ratować tatę, wiedziała, że on umrze ale nigdy nie odbierała mu nadzieji na życie. W dniu jego śmierci, patrząc jak się męczy po raz pierwszy przy nim rozpłakała się. Serce jej tak bardzo ją bolało widząc jak jej ukochany cierpi. Ale kochać tzn też pozwolić odejść, i tak zrobiła moja mama. Tuliła go do siebie, głaskała po głowie i pozwoliła odejść, bez lamętu, szału, szaleństwa. Wierząc że tacie będzie lepiej po tej drugiej stronie naszego życia.
Przyszłam na cmentarz parę dni po pogrzebie, byłam zupełnie sama, nie bylo nikogo wokół. Stanęłam przed miejscem, gdzie stoi urna taty i poczułam niesamowity spokój. Nie płakałam, nie odczuwałam nawet smutku, po prostu pokój – poczułam, że mój tata jest w dobrych rękach i przyjdzie dzień, że dołączę do niego.
Wiem, że to nie koniec tej historii, to dopiero początek. Spotkamy się wszyscy w Niebie, u Naszego Ojca, tam nie będzie chorób, płaczu, cierpienia. Wiem, że spotkam tam mojego tatę i będziemy szczęśliwi już na wieki.