Jacek na co dzień ciężko pracuje w fabryce. Żyje oszczędnie, bo zbiera pieniądze na wyjątkowy cel. Każdego roku wyjeżdża na kilka tygodni do Indii, aby za własne pieniądze budować sierocińce dla porzuconych dzieci. Dwa lata temu pojechało wraz z nim dziewięciu innych Polaków. Zapowiada się, że w roku następnym liczba ta się podwoi.
Z nędzarza na biedaka
Są miejsca na świecie gdzie zostanie biedakiem jest poważnym awansem społecznym, dla większości niedostępnym. Indie nie są najbiedniejszym krajem. Pakistan, Afganistan, Bangladesz, Nepal wyprzedzają Indie pod względem ubóstwa. Dla mieszkańców tych krajów dostanie pracy w Indiach jest tym, czym dla Polaka wyjazd do Norwegii. W związku z tym nie widziałem jeszcze biedy w wydaniu skrajnym, a jednak widziałem świat, jakiego nie chciałbym oglądać, świat, który bez interwencji Boga nie może być piękny.
Zarażony pomaganiem
W roku 2013 po raz pierwszy wyjechałem do Indii, gdzie spędziłem mój kilkutygodniowy urlop. Pomagałem budować sierociniec dla porzuconych dzieci. Pod wpływem czytania Biblii zobaczyłem, że Bóg uwrażliwia nas na los osób pokrzywdzonych. Już od jakiegoś czasu próbowałem pomagać. Spotkałem kiedyś człowieka, który przedstawił mi zagadnienie adopcji na odległość. Uświadomił mi, że niewielkie pieniądze w Polsce, które nam uprzyjemniają trochę życie, gdzieś indziej mogą je uratować.
Zacząłem czytać i oglądać programy o najuboższych na świecie. Myślałem, że będę przygotowany na to co zobaczę w Indiach, ale niestety nie byłem. To co zobaczyłem w jednym z najszybciej rozwijających się krajów na świecie jest trudne, a wręcz niemożliwe do przekazania Europejczykowi.
Na portalach internetowych zamieszczone są relacje wielu ludzi, którzy oczarowani folderami turystycznymi polecieli na wakacje do Indii, ale po wyjściu z lotniska po 20 m zawracali, aby najbliższym samolotem wrócić do domu.
Przy budowie sierocińca pracował z nami góral, który pamiętał czasy, kiedy buty zakładało się jdynie do kościoła i w zimie. Latem biegał na bosaka. Gdy miał 6 lat po raz pierwszy zobaczył zapaloną żarówkę. Do tamtej pory jego chałupa była oświetlana kawałkiem żywicznego drewna wsadzonego w słoik postawiony na piecu. Po trzech dniach pobytu w Indiach powiedział: „Trzy noce przepłakałem, patrząc na tę biedę. Więcej nie mogę już płakać, bo skończyły mi się łzy.
25% ludności Indii mieszka w slumsach, ale i wśród najbiedniejszych istnieje rozwarstwienie społeczne. Mieszkanie pod mostem może nam się wydawać najgorszą z opcji, ale nie tam. Dla wielu osób takie warunki są wymarzone. Most, wiadukt jest gwarantem, że podczas deszczów monsunowych dach nie przecieka i wiatr go nie zerwie.
Większość biedaków mieszka w „domach” z szmat i worków foliowych. Ludzie, którzy wyszli na zewnątrz, aby zobaczyć co się dzieje, zapewne byli budowlańcami, sprzedawcami, stolarzami, a gdzieś mieszkać przecież trzeba. Może dopiero co rozpoczęli życie w mieście albo mieszkają tu już od któregoś pokolenia. Gdybyśmy nie urodzili się w Polsce tylko tam, to być może część z nas mieszkałaby w takich właśnie warunkach. Doceniajmy więc kraj, w którym mieszkamy.
Jacek Grzybowski
Ze względu na sytuację polityczną w Indiach dane autora i szczegóły dotyczące misji muszą pozostać niejawne. Można się z nim kontaktować za naszym pośrednictwem. Za kilka miesięcy autor wyjeżdża na kolejną wyprawę misyjną, aby budować trzeci już sierociniec, w którym zaangażowani chrześcijanie z różnych krajów opiekują się małymi dziećmi wyrzuconymi przez swoich rodziców z domu, dziewczynkami wyciągniętymi z domów publicznych – dziećmi, którymi uratowano życie.
Jacek jest naszym wieloletnim przyjacielem. Wielokrotnie dał się poznać jako znakomity pracownik i mówca. Jest bardzo poświęcony w pracy misyjnej na rzecz najuboższych. Na swój najbliższy wyjazd potrzebuje kwotę 5.000 zł. 1500 zł już posiada. Pomóżmy mu zebrać resztę. Wpłaty można kierować na konto:
Fundacja Wszystko Jest Możliwe
56 1140 2004 0000 3302 7479 4194
z dopiskiem: INDIE 2015
akcja godna rozpropagowania
Tak się składa, że znam osobiście Jacka i zachęcam do wspomagania tego, co robi.