Jadłodajnia

portal ludzi głodnych i spragnionych Boga

Ulica Ducha Świętego

10590629_324265447772844_6682617253402381231_nW sierpniu 2014 Bartek przyjechał na Power Camp, który odbywa się co roku na Kaszubach. Częścią programu było wychodzenie do miasta, aby modlić się za ludźmi. Jeszcze niedawno było to jedno z pierwszych wyjść Bartka na ulicę. Teraz, po pół roku praktyki, jest jednym najmocniejszych ewangelistów jakim znam. Właśnie trafiła w moje ręce jego relacja z kilkudniowego pobytu w Gdańsku. Gorąco ją polecam.

Maciej Strzyżewski

Na wstępie chcę powiedzieć, że nasz Tato znowu zaskoczył mnie swoją dobrocią, mocą, prowadzeniem i miłością. Chcę Mu za to oddać chwałę słowami z listu do Efezjan: „Temu zaś, który według mocy działającej w nas potrafi daleko więcej uczynić ponad to wszystko, o co prosimy albo o czym myślimy, Temu niech będzie chwała w Kościele i w Chrystusie Jezusie po wszystkie pokolenia na wieki wieków. Amen” (Ef 3,20-21)”.

Do Gdańska pojechałem przede wszystkim na młodzieżową konferencję o nazwie „Zimowy Zjazd”, ale nie tylko. Miałem przekonanie, aby zostać tam dłużej, szukać Boga i m.in. pójść się na Kościół Uliczny. Nie było jednak pewne czy będę miał nocleg. Nie miałem gdzie się zatrzymać. Bóg jednak okazał się wierny, ale po kolei.

Bóg pokazał mi pewne rzeczy. Wyraźnie przemówił do mnie odnośnie tego, że On zaopatruje, może wszystko zorganizować i że nie powinienem na pierwszym miejscu koncentrować się na pracy zawodowej, lecz na pracy dla Jego królestwa.

6 lutego 2015, piątek
Koncert Hillsong był dużym wydarzeniem ewangelizacyjnym, na którym znalazło się wielu ludzi „z zewnątrz”. Pod koniec koncertu Duch Święty przemówił do mnie wyraźnie: „Idź przed budynek, aby modlić się o uzdrowienie”. Wtedy zapytałem: „Ale jak, Boże? Ja nie mam odwagi, aby iść samemu. Proszę daj mi kogoś, jakieś wsparcie”. A On powtórzył: „Idź!”. Myślałem żeby wkręcić w to jakiegoś znajomego, ale nie widziałem nikogo. Poczekałem jeszcze z minutę, ale jak iść to iść. Więc poszedłem. (Przyznam się, że mi się nie chciało.) Jak tylko zszedłem z trybun to wpadłem na Mateusza, którego poznałem dzień wcześniej i stąd wiedziałem, że też działa w temacie uzdrowień. Po tak błyskawicznej odpowiedzi na modlitwę wszystkie przeszkody zniknęły. Przedstawiłem mu plan, a on bardzo się zapalił. Zgarnęliśmy kurtki i wyszliśmy przed obiekt.

Pierwszą chętną osobą był mężczyzna, którego bolały kolana. Położyliśmy na niego ręce. Zgodziliśmy się w modlitwie, aby związać ból i wszelkie niemoce. Ze zdziwieniem stwierdził, że ból minął. Powiedzieliśmy mu, że Jezus jest taki sam jak 2000 lat temu.

Później nawiązaliśmy kontakt z grupką trzech osób. O modlitwę poprosiła kobieta, która podpierała się kijkami. Cierpiała z powodu mocnego bólu wywołanego kontuzją biodra (skala 8/10). Po pierwszej modlitwie ból określiła na symboliczny (2/10). Pomodliliśmy się jeszcze dwa razy, aż odzyskała pełną sprawność. Nie zdążyłem nawet z nią porozmawiać, bo druga kobieta z grupy zapytała czy pomodliłbym się także o jej kolana. Mateusz rozmawiał z pierwszą kobietą, a ja dwa razy modliłem się o kolana tej drugiej, aż wszystko wróciło do normy i wszelki ból odszedł. Z wdzięczności zostałem uściśnięty.

Następnie modliliśmy się o mężczyznę, który szedł razem z nimi. Chorował na raka. Był nam wdzięczny. Nie mogliśmy stwierdzić czy coś się wydarzyło, ale wierzę, że tak. Było też kilka innych modlitw o dolegliwości, które nie dawały takich objawów, więc trudno było stwierdzić czy coś się zmieniło. W każdym razie było to bardzo uwalniające doświadczenie.

7 lutego 2015, sobota
Postanowiliśmy powtórzyć plan pomimo, że tego dnia koncerty w Ergo Arenie były mniejsze i było znacznie mniej ludzi „z zewnątrz”. Tylko jedna osoba zgłosiła się do modlitwy. Była to przeziębiona dziewczyna z bólem gardła. Po pierwszej modlitwie ból odszedł, a po następnych trzech przestała zupełnie odczuwać infekcję i wszystko wróciło do normy. Zostaliśmy przez nią uściśnięci i pobłogosławieni.

Po pewnym czasie postanowiliśmy pójść do sklepu. Tam na luzie rozmawialiśmy sobie z panią sklepikarką. Temat zszedł na konferencję w Ergo Arenie. Zapytaliśmy ją czy coś jej nie dolega, bo może zostać uzdrowiona. Powiedziała, że raczej nie, ale po chwili przypomniała sobie, że ma zakwasy. Położyliśmy na nią ręce i ogłosiliśmy pełną funkcjonalność. Po czym za zdziwieniem powiedziała: „Macie dar”. Była otwarta, więc powiedzieliśmy jej parę zdań o Jezusie i daliśmy książeczkę ze świadectwami, którą przyjęła z radością.

9 lutego 2015, poniedziałek
Po spędzeniu czasu z rodziną nadszedł czas, aby pozwiedzać Gdynię. W trakcie spacerów natknąłem się na człowieka, który żebrał pod sklepem. Oparty o ścianę trzymał w ręce kule. Po chwili zastanowienia podszedłem do niego i zagadałem. Miał uraz biodra. Nie był zbyt chętny, aby rozmawiać o wierze. Jednak po zapewnieniu, że nie biorę pieniędzy za modlitwę, zgodził się. Położyłem na niego ręce i po jednej kilkunastosekundowej modlitwie został uzdrowiony! Mógł się sprawnie poruszać. Zdziwił się, że Bóg tak działa. Zapytałem go czy jest już zupełnie dobrze, bo jeżeli nie, to pomodlę się za nim ponownie. Powiedział: „Panie, no dobrze jest! Jak pochodzę więcej, to będę wiedział, ale na teraz jest dobrze”. „Czy nie jest to dla Pana niezwykłe doświadczenie?” – spytałem. „Tak. To jest coś od Boga” – odparł. Chciał się jeszcze spotkać, ale odparłem, że nie jestem stąd. Porozmawialiśmy jeszcze o Jezusie. Dałem mu Biblię i skierowałem go do lokalnego kościoła.

10 lutego 2015, wtorek
Wydarzyło się kilka uzdrowień. Dołączyłem się do trzech modlitw o uwolnienie od demonów. Bracia na KU walczyli dzielnie. Podczas modlitwy demony wyraźnie manifestowały się, a najmocniejszy był przypadek chrześcijanina, który odpadł od wiary. Była to konkretna przestroga, aby nawet nie myśleć o zbaczaniu z drogi prawdy. Ogólnie był to niezwykły czas świadczenia o Bogu. Wielu bezdomnych zostało nakarmionych i pokrzepionych.

11 lutego 2015, środa
To miał być zwyczajnym dzień relaksu. Okazało się jednak, że był to dzień, w którym poznałem nowy wymiar Bożej łaski i prowadzenia. Koleżanka obiecała oprowadzić mnie po Gdańskiej Starówce. Pierwszy raz nie podchodziliśmy do ludzi, aby ich ewangelizować. To oni podchodzili do nas.

Pierwszy zagadnął nas starszy pan, który rozdawał gazety. Po chwili rozmowy zapytałem go czy ma jakąś chorobę lub kontuzję. Okazało się, że bolą go plecy. Położyliśmy z Justyną na niego ręce, zgodziliśmy się w modlitwie, że ta niemoc ma go opuścić, bo Bóg daje uzdrowienie. Po czym mężczyzna zdziwił się i powiedział, że już go nie boli. „To takie cuda czynicie? A ja właśnie kupiłem tabletki na ten kręgosłup…” – powiedział i wskazał palcem na aptekę. Spytał nas kim jesteśmy. Opowiedzieliśmy, że naśladujemy Jezusa i zaprosiliśmy go na Kościół Uliczny. Mówił, że już widział tamtych ludzi, ale bał się że to „Jehowi”. Gdy mu wyjaśniliśmy, powiedział, że przyjdzie.

Następnie zaczepiła nas kobieta, która prosiła o jedzenie. Dostała je. Zapytaliśmy ją o choroby. Modliliśmy się o nią. Zaprosiliśmy ją na Kościół Uliczny, mówiąc, że tam dostanie jedzenie i wsparcie.

Pod koniec spaceru zaczepił nas bezdomny, prosząc o kupno jedzenia. Justyna poszła coś kupić, a ja stałem i rozmawiałem z nim o łasce Boga. Gdy koleżanka wróciła, mężczyzna stwierdził, że chciałby uwierzyć, ale potrzebuje doświadczyć czegoś namacalnego. Zapytaliśmy go o choroby. Okazało się, że ma padaczkę oraz problemy z nerkami i wątrobą. „Jeśli chcesz czegoś doświadczyć, to pomodlimy się o twoje zdrowei” – powiedziałem. Zgodził się. Położyliśmy na niego ręce. W trakcie modlitwy zrozumiałem, aby ogłaszać, że Bóg go kocha oraz modlić się o to, aby Duch Święty przyszedł do niego i go dotknął. Gdy skończyliśmy, mocno płakał.

– Przepraszam, że płaczę. Nie patrzcie na mnie – czuł się zakłopotany.
– Nic nie szkodzi. Też płakałem jak poznałem Jezusa! Możemy płakać razem – powiedziałem.
– Widzisz? Doświadczyłeś czego potrzebowałeś. Już nie jesteś jak Tomasz – dodała Justyna.

Mężczyzna był poruszony. Chciał jednak odejść. Wydaje mi się, że za dużo przeżył i musiał to wszystko przetrawić. Zatrzymałem go i powiedziałem, że jeżeli musi już iść, to koniecznie z czymś. Wyjąłem i dałem mu książeczkę ze świadectwami. Zapisałem w niej kiedy i gdzie spotyka się Kościół Uliczny, na który go wcześniej zapraszałem. Swoją drogą dla mnie też tego wszystkiego było dużo. Mimo niezwykłej delikatności i subtelności z jaką działa Duch Święty (a może właśnie dlatego), powyższa sytuacja była dla mnie chyba najbardziej niezwykłym przejawem Bożej mocy z jakim się do tej pory zetknąłem.

Do domu wracałem „rozbrojony”. Czułem, że nie chcę żyć dla niczego innego.
Wieczorem przypomniałem sobie fragment z historii życia Smith’a Wigglesworth’a, kiedy w zaawansowanej starości siadał na ławeczce nieopodal dworca i po prostu cieszył się Panem w modlitwie i czytaniu Pisma. W tamtych chwilach towarzyszyła mu tak silna Boża obecność, że prawie co dzień przyprowadzał kogoś do Chrystusa. Bardzo mnie to dotknęło i zrozumiałem, że w tym właśnie objawia się w największy sposób Boża moc i piękno. On ma przede wszystkim moc, aby zbawić. Do czego byłyby potrzebne uzdrowienia, wskrzeszenia i cuda gdyby nie było zbawienia? Pomyślałem, że chciałbym doświadczyć czegoś podobnego. Powiedziałem Bogu, że chciałbym kiedyś, tak jak Smith, promieniować Jego obecnością i łaską do tego stopnia, że ludzie zaczną przychodzić do Jezusa. „Tak się stanie” – odpowiedział Bóg. Jego odpowiedź mnie powaliła. Najbardziej niezwykłe było to, że tej obietnicy doświadczyłem już następnego dnia.

Późnym wieczorem zaczęły przychodzić do mnie Boże prawdy i Boże obietnice. Boża miłość rozbroiła mnie bardziej niż kiedykolwiek. Coraz bardziej zdawałem sobie sprawę z tego jak bardzo Jego dobroć jest realna. Z jej powodu z trudem wykonywałem zwykłe codzienne czynności. Fala Jego miłości zalewała mnie do tego stopnia, że ledwo mogłem ustać. Myłem zęby i nagle zacząłem płakać ze szczęścia tak mocno, że nie mogłem utrzymać szczoteczki. Przed nawróceniem nigdy nie płakałem ze szczęścia i uważałem, że ze szczęścia płaczą jedynie mocno rozemocjonowane kobiety. Później, gdy poszedłem do pokoju, aby czytać Psalmy, ten stan się tylko nasilił. Chyba udzieliło mi się to co dotknęło tamtego bezdomnego.

12 lutego 2015, czwartek
Nadszedł czas powrotu do domu, ale Bóg zadecydował inaczej. Przez własne zaniedbanie i pewne zewnętrzne okoliczności o jedną minutę spóźniłem się na pociąg. Poszedłem do kasy, aby kupić bilet na dzień następny. Gdy stałem w kolejce podszedł do mnie żebrak i poprosił o drobne. Powiedziałem mu żeby poczekał, bo nie wiedziałem czy mi starczy nawet na bilet. On powiedział, że jak mi zabraknie to on dołoży. Czekał wytrwale choć trochę to zajęło. Czułem, że Bóg chce mu okazać łaskę. Miał na imię Jasiek. Dostał o co prosił i zaczęliśmy rozmowę. Twierdził, że jest chrześcijaninem i wierzy w Boga. Spytałem czy naśladuje Chrystusa. Powiedział, że nie i dodał, że chciałby przestać pić. Tłumaczyłem mu co zrobił dla niego Jezus. Mówiłem o Bożej łasce, odwróceniu się od wszelkiego grzechu, przebaczeniu oraz  życiu w Jego królestwie. Był zdumiony. Co chwilę robił wielkie oczy i mówił: „Panie, ale że aż tak to jest?!!! W końcu rozumiem”. Ja też byłem zdziwiony, że komuś tak łatwo weszła koncepcja. Kątem oka dostrzegłem, że przygląda się nam kilka osób, które słuchają naszej rozmowy. Zapytałem go czy chce należeć do Chrystusa. Odpowiedział, że tak. Powiedziałem, że może to się stać od razu, jeśli tylko odwróci się od grzechu i uwierzy. Nie lubię standardowej „modlitwy grzesznika”, bo jest ona jak pokuta w spłyconej formie skrótu myślowego. Pomogłem mu pokutować, wyznać grzech i zwrócić się do Jezusa o przebaczenie. Modliliśmy się razem. Mężczyzna z błogą radością stwierdził, że coś się zmieniło, że czuje się jak nowa istota. Powiedziałem mu o konieczności świadomego chrztu. Powiedział, że pragnie tego (gdyby tylko woda była w pobliżu :). Potem rozmawiałem z nim o nałogach. Powiedziałem mu, że ma wolną wole, więc może trwać albo w Bogu albo w grzechu. Powiedziałem, że jeśli nie może natychmiast przezwyciężyć uzależnień to pomodlę się za nim, a Bóg go uwolni i zabierze od niego uzależnienie. Jednak to będzie jego decyzja, by w tym wytrwać. Usłyszałem: „O kurka! Chcę tego! Jeżeli do Boga trzeba bez nałogów, to chcę być wolny!”. Położyłem na niego ręce i zacząłem się modlić. Rozkazałem wszelkim związaniom, aby go opuściły. Ogłosiłem, że jest nowym stworzeniem. Nakazałem duchom nałogów wyjść z niego. Po wszystkim bardzo mi dziękował. Dałem mu kartkę, na której zanotowałem kiedy i gdzie odbywają się spotkania Kościoła Ulicznego. Spytałem go czy przyjdzie na spotkanie. Powiedział, że jeśli tylko nie wydarzy się nic złego, to na pewno. Wtedy powiedział: „Dziękuję braciszku!”. Rzucił mi się na szyję i przytulił. Potem pocałował mnie w policzek. Rozeszliśmy się w pokoju Chrystusa. Dopiero po 5-10 minutach zacząłem ogarniać tę całą sytuację.

Kiedy pół roku temu zaczynałem nieśmiało praktykować w kwestii uzdrawiania, nie sądziłem, że tak wspaniale to może wyglądać. Bracia i Siostry chcę wam powiedzieć, że taka służba jest dostępna dla każdego! Wybaczcie mi, że ta historia jest taka długa. W sumie to nawet nie planowałem jej wrzucać do internetu. Chciałem ją spisać dla siebie. Potem pomyślałem, że mogę się nią podzielić. Jeżeli przez nią przebrnąłeś i coś cię w niej zbudowało, to piona. Warto było ją napisać.

Bartek Misiek

10982259_324265457772843_5080348550734854830_n

10590629_324265447772844_6682617253402381231_n

 

 

 

 

 

Skomentuj

Wprowadź swoje dane lub kliknij jedną z tych ikon, aby się zalogować:

Logo WordPress.com

Komentujesz korzystając z konta WordPress.com. Wyloguj /  Zmień )

Zdjęcie na Facebooku

Komentujesz korzystając z konta Facebook. Wyloguj /  Zmień )

Połączenie z %s

Informacja

This entry was posted on 28/02/2015 by in Doświadczanie Boga.
%d blogerów lubi to: