Po raz kolejny Bóg dotknął mnie osobiście i ten fakt wszystko zmienił.
W ostatni weekend brałem udział w warsztatach poświęconych modlitwie o chorych. Wykłady były bardzo ciekawe i pouczające. Nie sądziłem jednak, że to właśnie ja będę głównym beneficjentem tych spotkań. Kiedy usłyszałem liczne historie uzdrowień, kiedy rozpoczęły się modlitwy, zdałem sobie sprawę, że sam mam problem, który wymaga naprawy. Od wielu miesięcy zmagałem się z nerwicą i silnym stresem, który mnie w wielu sferach paraliżował. Najdziwniejsze było to, że w moim życiu nie było żadnych powodów, aby tak się czuć.
Na sali było wielu potrzebujących i wielu usługujących. Podszedłem do dwóch wolnych mężczyzn. Przedstawiłem im problem. Położyli ręce na moich ramionach i z uśmiechem zaczęli się modlić. Już po chwili moje ciało zaczęło reagować na duchowe treści. Kołysało się, lekko przeginało. Byłem świadomy tego, co się działo. Nie było to nieprzyjemne. Wręcz przeciwnie. Mężczyźni modlili się z dużą gorliwością i głębokim duchowym wejrzeniem. Kiedy w pewnym momencie jeden z nich zaprosił Ducha Świętego, wylała się na mnie moc, która sprawiła, że przestałem kontrolować swoje ciało i w błogości upadłem na ziemię. Zacząłem płakać. Było to oczyszczające doświadczenie. Byłem wzruszony tym, co się działo. Czułem, że doświadczyłem osobistego dotyku Boga.
Mija pięć dni od tamtej chwili. Nie ma ani śladu po nerwach czy stresie. Dobrze sypiam. Oddycham swobodnie. Jestem szczęśliwy i łagodny. Moja żona jest tego świadkiem :). Przy okazji odeszło też kilka dolegliwości fizycznych, m.in. bóle głowy. Bóg jest mocny i wierny swoim słowom.
Maciej Strzyżewski