Otworzyli się we wtorek o 17.00, podczas spotkań Kościoła Ulicznego w Gdańsku.
Marcin
Jest zjawiskiem. Ma 24 lata. W lecie poczuł, że chce pomagać ludziom bezdomnym. Znalazł restaurację, która zobowiązała się dostarczać mu zupę. Znalazł miejsce, gdzie będzie ją wydawał. Tym jednak co jest najciekawsze to fakt, że opuścił swój wygodny pokój i zamieszkał w schronisku dla osób bezdomnych, aby być bliżej nich, aby zrozumieć jak myślą, aby móc im pomóc.
Mateusz
Czy byłbyś dzisiaj gotowy oddać swoje życie dla Chrystusa? – stawiam to trudne pytanie trzydziestoletniemu mężczyźnie.
– Tak, jestem na to gotowy. Przez dziesięć lat żyłem krawędzi. Uczestniczyłem w ruchu neonazistowskim, gdzie otaczała mnie skrajna przemoc. Skrzywdziłem wielu ludzi. Nie boję się śmierci – zaczyna opowiadać wstrząsającą historię swojego błądzenia i przyjścia do Boga.
Początek jego złości miał miejsce przy rozwodzie rodziców. Nie mógł się pogodzić faktem rozpadu rodziny. W zadawaniu cierpienia innym znalazł satysfakcję. Zaangażował się w okultyzm. Gdy pojawiły się nocne lęki i demoniczne manifestacje, poczuł się słaby i zagubiony. Zaczął wołać do Boga. Ostatecznie oddał mu swoje życie. Teraz pracuje w trudnych środowiskach, wśród faszystów i gangsterów. Czuje, że ma względem nich dług do spłacenia. Kilku się nawróciło.
Małżeństwo
Ona na wózku inwalidzkim. On z zaburzeniami w chodzeniu i w mówieniu. Ludzie wielkiej wiary, wielkiego optymizmu i wielkiego uśmiechu. Gdy nie wiadomo czy ktokolwiek przyjdzie na spotkanie Kościoła Ulicznego, aby pomagać, to oni będą tam na pewno i przyniosą jeszcze coś dla potrzebujących. Dotrą autobusem, tramwajem, na piechotę, w deszczu i podczas mrozu. Pomimo trudnych warunków materialnych, zabiorą do swojego domu, aby przenocować i nakarmić tych, z którymi trudno jest nawet porozmawiać. Piotr i Dagmara! Dziękuję, że jesteście.
Na trzy tygodnie mieli wyjechać do sanatorium. Pomimo wymarzonej perspektywy gór, opieki i dobrego jedzenia, byli smutni. – Dwa razy nie będziemy mogli przyjść na spotkanie Kościoła Ulicznego – wyjaśnili. Na miejscu okazało się, że NFZ opłacił im tylko trzy zabiegi, a potrzebowali ich znacznie więcej. Ostatecznie przez cały pobyt uczestniczyli we wszelkich rodzajach terapii. Na jej opłacenie zrzucili się inni kuracjusze, którzy byli zauroczeni wiarą i optymizmem Piotra i Dagmary. Po raz kolejny sprawdziło się powiedzenie mówiące, że zbierasz to, co posiejesz.
Wioleta
Przez całe lata jechała po bandzie. Piła co się dało i gdzie się dało. Gdy trafiła do nas była przepita i bezdomna. Jej chłopak, Sylwek, też. Przychodzili na każde spotkanie. Pojechali na piknik dla bezdomnych, który zorganizowaliśmy na Kaszubach, aby mogli zjeść pieczone ziemniaki, kiełbaski i pograć w piłkę nożną, a także posłuchać świadectw nawrócenia. Tam się ze sobą zżyliśmy. Aby sprawy skrócić. Sylwek pracuje po 10 godzin dziennie na budowie. Razem wynajmują mieszkanie. Nie piją. Chcą się pobrać. Marzą o ślicznym dzidziusiu. Wioleta jest zawsze ładnie ubrana. Na twarzy ma staranny makijaż. Dzisiaj przyszła w nowych okularach. Niedługo będzie miała wstawione górne jedynki. W oczach się zmienia. Wie, że cieszymy się jej szczęściem.
Piotr
Przyprowadził go inny bezdomny. W jego umęczonej przez życie i nałogi twarzy zobaczyłem człowieka gotowego na spotkanie z Bogiem. Na początku dałem mu pieniądze i poprosiłem, aby poszedł do baru i zjadł porządny obiad. Tak zrobił. Od tego czasu zaczął przychodzić na wszystkie spotkania. Chłonął Biblię. Wkrótce zaskakiwał dojrzałością i poświęceniem. Znaleźliśmy mu pracę. W tym czasie spał w Tesco 24. Całą noc siedział na ławce, rano szedł do pracy i znowu wracał na ławkę. Za pierwsze pieniądze wynajął pokój. W końcu porządnie się wyspał. Pracodawca, zadowolony z jego wyników, zatrudnił go na pełen etat, dał mu najlepszą stawkę i zajął się porządkowaniem jego kwestii prawnych. Niedługo minie rok od naszego pierwszego spotkania. Piotr w oczach wzrasta. Tydzień temu zawarł przymierze z Bogiem poprzez chrzest w wodny. Bóg mu tak bardzo błogosławi, że ma łzy w oczach, chociaż jest twardym facetem. Wczoraj się zaręczył z dziewczyną, którą poznał na Kościele Ulicznym. Teraz oboje są jego mocnymi filarami. Połączyła ich miłość do Boga i pomaganie potrzebującym.
Maciek Strzyżewski