Heniek, lat 60, na Marsz dla Jezusa przyjechał aż spod Wrocławia. Cieszy się, że może wziąć w nim udział, bo jest wdzięczny Bogu, który wyrwał go z nałogów.
Pochód rusza. Pomimo niepewnej pogody panuje optymistyczna atmosfera. Zespół na platformie śpiewa radosne utwory wielbiące Boga. Marsz zatrzymuje się pod Urzędem Miasta i pod Pomnikiem Stoczniowców, gdzie uczestnicy modlą się, dziękując Bogu za życie w wolnym, dobrze prosperującym kraju. Kobieta ze Szwecji pyta po angielsku czego dotyczy biało-czerwony protest.
– Nie protestujemy. Wyrażamy naszą radość, że Bóg jest dobry i informujemy ludzi, że tylko w Nim jest rozwiązanie problemów – odpowiadają uśmiechnięci uczestnicy.
– Nie maszerujemy, gdyż jesteśmy przeciwko komuś lub czemuś. Przechodzimy tędy, aby błogosławić mieszkańców Gdańska, władze miasta, policję, która nas ochrania, robotników, którzy pracują na budowie – mówi przez megafon konferansjer Marszu.
Przechodnie zatrzymują się i pozdrawiają maszerujących. Wielu z nich filmuje i fotografuje zdarzenie. Młody mężczyzna robi transmisję na żywo dla swojej dziewczyny.
– Ona musi to zobaczyć, bo to jest fantastyczne! – mówi.
Pochód robi się coraz dłuższy, bo w miarę upływu czasu dołączają nowe osoby.
Mieszkańcy obserwują Marsz ze swoich okien i balkonów.
Po dwóch godzinach Marsz dla Jezusa dochodzi do sceny przy Zielonej Bramie. Tam odbywają się koncerty, wypowiadane są modlitwy i wydawane są świadectwa. Na scenie pojawiają się zespoły: Przed Nami, CorTuum i 12 Kamieni. Przed mikrofonem staje góral z Wisły, który w gwarze opowiada o swoim nawróceniu i soczyście apeluje o oddanie swojego życia Bogu. Tak kończy się czwarty Tydzień Jezusa w Trójmieście.
Maciek Strzyżewski